Od bólu do światła
Urodzony w 2004 roku. Na Ukrainie rozpoczęła się w tym czasie pomarańczowa rewolucja. Gdy wchodził w dorosłość, w jego kraju wybuchła wojna. W jednej chwili wszystko się zmieniło. Po rosyjskiej napaści na Ukrainę, pierwszych bombardowaniach, w których na ulicach miast lub pod gruzami ginęli ludzie, wiele osób postanowiło zostawić dorobek całego życia, uciec i szukać pomocy w Polsce. Wśród uciekinierów była również rodzina Denysa Kulikova z położonego 130 kilometrów na zachód od stolicy, Żytomierza.
Przypadek
– To był przypadek, iż trafiliśmy do Konina – wspomina. – Kiedy dotarliśmy do granicy, było dużo autobusów. Z początku chcieliśmy jechać do Wrocławia lub Lublina, bo tam mamy ciocie. Ale nie było miejsc. Wsiedliśmy więc w autobus, gdzie były wolne miejsca i pojechaliśmy. Najpierw do małego miasteczka, którego nazwy choćby nie pamiętam. Potem dwie panie zabrały nas ze sobą do Posady. Mieszkaliśmy tam chyba pięć miesięcy, a potem był Konin.
Z archiwum Denysa Kulikova
Wynajmują mieszkanie w starej części miasta. Denys mieszka tam razem z rodzicami i młodszym rodzeństwem.
– Mama i tata pracują. Brat chodzi do szkoły średniej, a siostra do przedszkola – opowiada.
Początkowo tęsknili bardzo, trudno było im się przystosować. Teraz jest już lepiej. Najmłodsza siostra bardzo dobrze już mówi po polsku.
W ubiegłym roku Denys był uczniem II Liceum Ogólnokształcącego w Koninie, w klasie o profilu humanistycznym.
– Bardzo miło wspominam czas spędzony w szkole. Pani dyrektor bardzo mi pomogła. nauczyciele i uczniowie również. Bardzo fajny kolektyw. Oni teraz przygotowują się do matury, więc nie ma dużo okazji, żeby utrzymywać kontakty, ale piszemy do siebie od czasu do czasu – relacjonuje.
Z archiwum Denysa Kulikova
Na Ukrainie pozostali dziadkowie i kot Mjata.
– To moja siostra wymyśliła dla niego imię. Mjata po polsku znaczy mięta. Bardzo podobnie brzmi – mówi.
Poza jedną koleżanką, która wyjechała do Ełku, a potem również do Konina, w Żytomierzu zostali wszyscy znajomi Denysa.
– To moje ukochane miasto. Dom, w którym zostało moje serce – mówi Denis. Tam rodziły się jego pasje, powstawały pierwsze rysunki. – Już jako małe dziecko rysowałem. Na początku nie było to nic szczególnego, ale rodzicom to się bardzo podobało. Bardzo mnie w tym wspierali. Mama gromadziła moje rysunki – wspomina. Wszystko zostało w Żytomierzu.
Denys powrócił do studiowania w rodzinnym mieście, w Wyższej Szkole Kultury i Sztuki. zajęcia realizowane są oczywiście on-line.
– Jestem teraz w czwartej klasie, robię dyplom i szukam pracy – informuje.
Monet i Prymaczenko
Ze słynnych twórców bardzo ceni Claude’a Moneta. W dziełach impresjonisty fascynuje go ukazanie ulotności chwili i emocji, zabawa kolorami.
– Ale mam zupełnie inny styl – podkreśla.
Urzekł go również bajkowy świat Marii Prymaczenko, ukraińskiej malarki ludowej, przedstawicielki prymitywizmu, która, oprócz tworzenia obrazów, zajmowała się również rysunkiem, haftem oraz malarstwem na ceramice. Jej prace prezentowane były w Sofii, Montrealu, Warszawie i Pradze. Otrzymała złoty medal na wystawie światowej w Paryżu.
Wojna dopisała nowy rozdział do jej twórczości. Już w drugim dniu inwazji wojsk rosyjskich, w wyniku ataku, spłonęło Muzeum Krajoznawcze w Iwankowie, w którym zgromadzone były prace Prymaczenko.
Dzięki mieszkańcom miejscowości, udało się je uratować.
Legnica, Helsinki, Konin
Twórczość Denysa Kulikova prezentowana była w Polsce na dwóch wystawach. Pierwsza z nich zorganizowana została w lipcu 2022 roku w Otwartej Pracowni Sztuki w Legnicy. Tytuł „Trzymaj równowagę” był artystycznym zapisem rzeczywistości i zawołaniem do siebie samego w tym trudnym czasie.
Natomiast druga „Zostawiłem swoje serce w domu” – w Centrum Kultury i Sztuki w Koninie we wrześniu ubiegłego roku. Denys był również autorem plakatu Nocy Kultury, w ramach której odbywał się wernisaż. Natomiast 31 sierpnia ubiegłego roku w Helsinkach została otwarta wystawa artystów ukraińskich „From The Pain to The Light”.
– Znalazły się na niej również moje prace powstałe pod wpływem rosyjskiej wojny z Ukrainą. Wystawa w Helsinkach została zorganizowana przez Ukrainian Charity Exhibitions w galerii sztuki Forum Box. A potem organizatorzy zaproponowali wykonanie koszulek z moimi rysunkami dla ukraińskiej marki odzieżowej Griffon Socks – informuje Denys.
– Wciąż szukam swojego stylu. Moja twórczość zmieniła się bardzo od czasu wybuchu wojny. Prace są pełne smutku, dumy, cierpienia, ale i radości. Bardzo lubię rysować. Robię to nie dla projektów, a dla siebie – tłumaczy. Jest uzdolniony także muzycznie. W Żytomierzu grał na gitarze i fortepianie. Myślał choćby o nauce w konserwatorium.
Teraz projektuje plakaty, robi nadruki na koszulki.
– Chciałbym móc normalnie studiować i znaleźć pracę w mojej profesji – mówi.
Czy zmienił się stosunek Polaków do Ukraińców przez ostatni rok?
– Polacy to są najlepsi ludzie, jakich ja znam. Pomogli mnie. Pomogli moim rodzicom. Wszyscy, których znam, otrzymali pomoc – podkreśla młody artysta.