Mit krzyczącego dziecka w pociągu. To nie typ pasażera, który najbardziej przeszkadza innym

gazeta.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: shutterstock.com/Bricolage


Regularnie podróżuję pociągami i potrafię wymienić typy zachowań, które najbardziej drażnią mnie u innych pasażerów. W pamięci pozostał mi pan, który zdjął przepocone skarpety, pani, która na cały przedział dyktowała przez telefon przepis na kapuśniak i pijani awanturnicy, którym w kategorii "najbardziej nieznośny pasażer" przyznałabym złotą statuetkę. Krzyczących dzieci praktycznie nie spotykam, ale mam wrażenie, iż to na nie jest największa nagonka.
O strefach bez dzieci słyszy się coraz częściej. Niektóre hotele i restauracje wydzielają części tylko dla dorosłych, a na wprowadzenie dnia bez najmłodszych zdecydował się ostatnio także aquapark. Na popularności zyskuje także wyprawianie wesel bez dzieci. O ile rozumiem jeszcze wprowadzenie takich ograniczeń w lokalach, w których spożywa się alkohol, o tyle podobne tendencje w miejscach publicznych zaczynają mnie niepokoić.

REKLAMA





Mit dziecka krzyczącego w pociągu
Regularnie widzę w sieci różne komentarze dotyczące obaw związanych podróżowaniem komunikacją publiczną wraz z cudzymi dziećmi. Powstał dosłownie mit dziecka, które nie potrafi się zachować i krzyczy przeszkadzając innym pasażerom. Faktycznie, zdarza się, iż niemowlęta płaczą w samolotach przy starcie i lądowaniu, co jest związane z dyskomfortem wynikającym z odczuwalnej różnic ciśnień. Takiego problemu nie ma jednak w pociągach i autobusach, a po przeczytaniu licznych wpisów na różnych grupach facebookowych odnoszę wrażenie, jakby dzieci płaczące w pociągach były jakimś powszechnym zjawiskiem.
Od wielu lat kilka razy w miesiącu jeżdżę pociągami. Pamiętam jeden incydent z przeszkadzającym dzieckiem, któremu mama podała grającą zabawkę. Bardzo rzadko mam jednak do czynienia z krzyczącymi dziećmi i maluchami, które przeszkadzałyby innym. Rodzice praktycznie nie podróżują koleją z niemowlakami, a kilkulatki potrafią się sobą zająć. Często widzę dzieciaki, które przy stolikach kolorują kolorowanki, oglądają coś na tabletach albo przeglądają ilustracje w książkach. Mimo to, gdy dzieci wchodzą do danego przedziału, nierzadko widzę niezadowolone miny innych dorosłych. Tak, jakby byli uprzedzeni.




Zobacz wideo Karolina Gilon zdradza, jaką chciałaby być mamą



Najgorszy typ pasażerów
Nie oznacza to jednak, iż nie spotykam typów pasażerów, którzy naprawdę przeszkadzają innym. Dużym i znacznie częstszym problemem są podróżujący pod wpływem alkoholu, rzucający niecenzuralne słowa. Podróż przestaje być komfortowa, a ja jako pasażerka przestaje się czuć bezpiecznie. Czasami zdarzają się osoby, które wpadają na pomysł włączenia muzyki na cały przedział. Bywa również, iż pasażerowie prowadzą długie i głośne rozmowy telefoniczne (w pamięci utkwiła mi pani, która dyktowała rozmówczyni przepis na kapuśniak), nie przestrzegają zasad higieny, godząc w komfort innych (przykładem pan, który zdjął przepocone skarpety i wyciągnął nogi w korytarzyku) albo jedzą potrawy o intensywnych, niezbyt przyjemnych zapachach (słynny już przykład kanapek z jajkiem).
Bazując na moim doświadczeniu, muszę przyznać, iż te typy przeszkadzających pasażerów pojawiają się najczęściej i są tymi, których najchętniej chciałabym unikać. Mam jednak wrażenie, iż społecznie zaczyna panować większe przyzwolenie na zwrócenie uwagi rodzicom podróżującym z dziećmi, niż innym, dorosłym pasażerom, którzy powinni już panować nad swoimi zachowaniami w przestrzeni publicznej.
Chcesz podzielić się swoimi przemyśleniami lub historią z komunikacji publicznej? Pozostaw komentarz lub napisz na [email protected].
Idź do oryginalnego materiału