Kiedy wróciłam do domu, choćby nie zjadłam kolacji i nie mogłam zasnąć. Zapytałam męża, co powinnam zrobić, ale on powiedział, iż muszę sama podjąć decyzję.
Tyle lat minęło, a ja wciąż noszę w sobie żal. Uczucie zdrady i smutku. Postanowiłam opisać swoją historię, żeby uwolnić się od ciężaru tych emocji. Ciężaru, który leży mi na sercu jak kamień i nie pozwala iść dalej. Może ktoś z was był w podobnej sytuacji i potrafił wybaczyć? Nauczcie mnie, bo sama nie umiem.
Mieszkaliśmy we czwórkę: mama, tata, ja i mój starszy brat. Mama była bardzo schorowaną kobietą. Często przebywała w szpitalach. Pewnego dnia tata nie wytrzymał tego życia i odszedł do innej kobiety. Niedługo potem stan mamy się pogorszył i zabrano ją do szpitala na dłużej. Wtedy ojciec zabrał nas do siebie. I tak w moim życiu pojawiła się macocha, czego żałuję do dziś.
Pamiętacie bajkę o złej macosze? Moja historia była gorsza. Moje życie zmieniło się w piekło.
Na moich barkach spoczywało wszystko: ogród, dom, zwierzęta. Pasłam krowy, gotowałam, sprzątałam, prałam dla wszystkich domowników. Kiedy tata i macocha byli w pracy, nie miałam ani minuty wolnego. A kiedy wracali, prosiłam, czy mogę wyjść się przewietrzyć, ale “nowa mama” zawsze znajdowała mi kolejne obowiązki. Dlatego kochałam szkołę – to był dla mnie azyl. Tam nie tylko się uczyłam, ale też odpoczywałam od wiecznego kieratu. Ojciec to wszystko widział, ale ani razu nie stanął w mojej obronie. Mieszkał w jej domu, nie miał prawa głosu. Choć teraz myślę, iż po prostu miał nas gdzieś.
Byłam szczęśliwa, gdy stan mamy się poprawił i mogliśmy z bratem wrócić do domu. Prosiłam tatę, żeby pojechał z nami, ale nie chciał. Chyba chora żona nie była mu już potrzebna.
Niedługo potem mama zmarła. Wtedy już studiowałam i odmówiłam powrotu do ojca. Obwiniałam go za wszystko, co się stało. Zostawił nas wtedy, gdy najbardziej go potrzebowaliśmy. Przestałam się z nim kontaktować.
Kiedy brałam ślub, nie zaprosiłam ojca. Przez lata nie widział swoich wnuków. I oto po tylu latach spotkałam go na targowisku. Byłam z dziećmi. Zobaczyłam go – i odeszłam. Bardzo się postarzał, wyglądał na chorego. Przez znajomych dowiedziałam się, iż nie jest z nim dobrze. Odmówił leczenia, uważa, iż to strata pieniędzy.
Nie mogę przestać myśleć o tym spotkaniu. Z jednej strony jest mi go żal, z drugiej – nie potrafię mu wybaczyć. Chciałabym, żeby moje dzieci miały dziadka, choćby na krótki czas, jaki mu pozostał. Ale z drugiej strony – odebrał nam ojca, a sobie – wnuki.
Nie wiem, co robić. Mąż mówi: “zdecyduj sama”. Ale ja nie umiem. Nie wiem, jak zostawić przeszłość za sobą i przestać obwiniać go za wszystko. Tyle pytań, a żadnej odpowiedzi. Chciałabym o nim zapomnieć i żyć dalej – to byłoby sprawiedliwe – ale nie mogę tak po prostu wymazać go z pamięci.