Miłość w nieodpowiednim czasie

newskey24.com 4 dni temu

**Niespodziewana miłość**

Weronika zajrzała do pokoju matki, widząc, iż śpi, delikatnie zamknęła drzwi.

— Weronika — wyszeptała nagle mama słabym głosem.

— Tak, mamo. — Weronika znów uchyliła drzwi. — Myślałam, iż śpisz. Coś ci trzeba? Chciałam wyjść na chwilę z dziewczynami.

— Idź, ja się zdrzemnę — odparła Krystyna i zamknęła oczy. choćby podniesienie powiek wydawało się wysiłkiem ponad jej siły.

Weronika z ulgą westchnęła i pobiegła się ubierać. Przyzwyczaiła się do cichych kroków od czasu, gdy mama zachorowała. Schodziła po schodach niemal bezgłośnie. Pod blokiem czekał na nią kolega z klasy, Bartek Nowak.

— Dlaczego tak długo? — zamiast powitania burknął niechętnie.

— Gotowałam mamie rosół. Gdzie idziemy? — Weronika uśmiechnęła się, jakby chciała przeprosić.

— Ona wciąż chora?

— Tak, właśnie zasnęła. Nie długo, dobrze? Gdyby coś potrzebowała… — poprosiła.

— Nic się nie stanie, prześpi się, będzie lepiej — odparł Bartek z beztroską.

Weronika przygryzła wargę. Nikomu nie mówiła, na co choruje mama. Nie chciała litości ani paniki w szkole.

— No i zaczyna padać. Chodźmy do Krzysia, rodzice wyjechali na działkę — szepnął Bartek, obejmując ją i próbując pocałować.

Ale Weronika gwałtownie odsunęła głowę.

— O co ci chodzi? Ktoś może zobaczyć.

— Kto? Mama śpi. No to idziemy? — nalegał.

Weronika zawahała się. Ostatnim razem, gdy byli u Krzysia, Bartek się do niej naprzykrzał. Podobał jej się, ale zbytnio się spieszył.

— Werka, tylko na pół godzinki. Obiecuję, nie będę cię męczył — błagał.

Deszcz rzeczywiście przybierał na sile.

— Dobrze, ale nie na długo — zgodziła się.

— Jasne. — Bartek ukrywał radość.

Krzyś otworzył drzwi i uśmiechnął się szeroko na widok przyjaciela z Weroniką.

— Wchodźcie.

Weronika nie ruszyła się z miejsca. Nie chciała zostać sama z dwoma chłopakami.

— Wczoraj ściągnąłem świetny film — powiedział Krzyś.

Bartek zdjął buty i poszedł za nim do pokoju. Weronika pomyślała, iż to dobry moment, by wyjść. Ale do domu też nie miała ochoty wracać.

Zamknęła drzwi i weszła do pokoju, siadając obok Bartka. Ten od razu położył rękę na oparciu kanapy za jej plecami. Krzyś przyniósł każdemu puszkę piwa. Weronika odmówiła, więc Bartek wziął jej puszkę dla siebie. Dziewczyna spojrzała na niego z ukosa, ale nic nie powiedziała.

Film okazał się naprawdę ciekawy, wciągnął ją od pierwszych scen. Ocknęła się, gdy poczuła gorącą, natrętną dłoń Bartka pod bluzką. Szarpnęła się, ale chłopak przytrzymał ją za ramię, a drugą ręką boleśnie ścisnął jej pierś.

— Boli! — krzyknęła.

Bartek poluzował uścisk, a Weronika zerwała się z kanapy. Krzysia nie było w pokoju. choćby nie zauważyła, kiedy wyszedł.

— Werka, przepraszam — wymamrotał Bartek.

— Obiecałeś! — wybuchnęła gniewem.

— Daj spokój. Czego się dąsasz, jakby to był twój pierwszy raz? Przecież cię kocham. — Wstał.

Bartek pierwszy raz powiedział, iż ją kocha, i Weronika nie potrafiła go odtrącić. Zaczęli się całować. Z ust czuć było piwo. Jego dłonie nagle stały się brutalne, natarczywe.

— Nie, muszę już iść… — wyszeptała, odpychając go.

Bartek nagle chwycił ją i przewrócił na kanapę, przygniatając całym ciężarem. Weronika desperacko próbowała się uwolnić. W końcu zgięła kolano i uderzyła nim między jego nogi.

— Kurwa! — zaklął, zsuwając się z niej.

Weronika w mgnieniu oka wstała, wskoczyła do przedpokoju, złapała buty i zaczęła szarpać się z zamkiem.

— No to spierdalaj… — ryknął za nią Bartek.

Wyskoczyła na klatkę schodową i boso pobiegła w dół. Dopiero gdy zrozumiała, iż nikt jej nie goni, zatrzymała się i włożyła buty.

Jak mogła mu uwierzyć? Jej matka leży chora, a on… Chciał tylko jednego.

W domu długo myła twarz i szyję, zmywając ślady wilgotnych pocałunków Bartka. Potem siedziała w ciemnym pokoju i myślała: co będzie, jeżeli mama umrze? Zostanie zupełnie sama. Z czego będzie żyć? Za dwa miesiące skończy osiemnaście lat i alimenty od ojca przestaną przychodzić. Nie ma pieniędzy. choćby na sukienkę na studniówkę. Ale to nic, przetrwa, byleby mama wyzdrowiała.

O tym, iż mama ma raka, Weronika dowiedziała się sama. Czuła, iż choroba jest poważniejsza, niż mówiła. Wpisała w internecie nazwy leków, które brała mama, i wszystko stało się jasne.

Na telefon przyszła wiadomość od Bartka: *„Werka, przepraszam”*. Nie odpowiedziała. Wiadomości sypały się jedna za drugą. Bartek to przepraszał, to klął i obrażał. Weronika wyłączyła telefon.

Przed snem zajrzała do mamy.

— Mamo, śpisz?

Krystyna z trudem otworzyła oczy.

— Coś ci trzeba? Wody? Do toalety?

Mama ledwo skinęła głową i przymknęła powieki.

Rano Weronika obudziła się od huku i wpadła do pokoju matki. Mama próbowała utrzymać się na drżących nogach, chwytając się łóżka. Na podłodze leżał przewrócony stołek.

Weronika podbiegła, ułożyła mamę z powrotem, zdziwiona, jak lekkie i wątłe stało się jej ciało.

— Po co wstawałaś? Mogłaś mnie zawołać — zirytowała się.

— Myślałam, iż dam radę… — wyszeptała Krystyna, łapiąc powietrze jak po biegu.

— Przyniosę ci herbatę. — Weronika wybiegła do kuchni.

Mama zrobiła kilka łyków i przestała pić. Już od kilku dni prawie nic nie jadła, ledwo chodziła do łazienki.

Weronika czuła niepokój. Chciała zostać z mamą, zwłaszcza po wczorajszym nie miała ochoty widzieć Bartka. Ale niedługo matury. Postanowiła wyjść z ostatniej lekcji, historii,Na szczęście życie potoczyło się inaczej, niż się obawiała, bo choć ból po stracie mamy nigdy nie minął, to z czasem Weronika znalazła w Sławku i ich wspólnej przyszłości nowe powody, by znów uwierzyć w szczęście.

Idź do oryginalnego materiału