Miłość zmieniona w gorzkie rozczarowanie bez ostrzeżenia
Nie przewidziałam tego Po prostu postawił mnie przed faktem dokonanym: jak miłość przemieniła się w gorzkie rozczarowanie.
Nazywam się Zuzanna. Mam dwadzieścia siedem lat. Jestem pewną siebie, piękną kobietą, z dobrą pracą i stabilnymi zarobkami. Marzyłam o prostych rzeczach: ślubie, dwójce dzieci i własnym samochodzie, kupionym za ciężko zarobione pieniądze. Nie szukałam bogactwa, tylko miłości i spokoju.
Rok temu poznałam Bartosza. Wydawał się dojrzały, godny zaufania, spokojny i miał łagodny uśmiech. Zakochałam się tak, jak kocha się tylko raz w życiu. Zaczęliśmy się spotykać, a niedługo zaproponował, żebym zamieszkała z nim w jego mieszkaniu w Krakowie. Nie wahałam się.
Ale moi rodzice byli stanowczo przeciwni.
Był już żonaty, Zuzanno! jeżeli nie potrafił utrzymać rodziny, to problem leży w nim mówiła moja matka, patrząc na mnie z niepokojem.
Ojciec też nie krył swojej niechęci. Ale wierzyłam, iż każdy zasługuje na drugą szansę. I wyjechałam. Spakowałam walizki, ubrania, książki, trochę pociechy. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, iż przekraczając próg jego mieszkania, przekraczam też granicę zaufania.
W kuchni przy stole siedział chłopiec, około siedmiu lat.
To mój syn, Kacper. Będzie z nami mieszkał oznajmił Bartosz obojętnym tonem, jakby mówił o kociaku, a nie o dziecku, na którego macochę nie byłam gotowa już pierwszego dnia.
Zaniemówiłam.
Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej?
Co by to zmieniło? wzruszył ramionami. Jego matka wyjechała do nowego męża do Gdańska, a teraz dziecko jej przeszkadza. We dwoje sobie nie poradzimy, jesteś dorosła
Próbowałam się przekonać, iż dam radę. Zawsze lubiłam dzieci. Myślałam, iż uda nam się zbliżyć, stworzyć więź. Ale wszystko poszło źle.
Kacper okazał się drażliwy, kapryśny i źle wychowany. Obrażał mnie, wpadał w furię, krzyczał, iż źle gotuję i iż brzydko pachnę. Gdy tylko Bartosz się do mnie zbliżał, chłopiec stawał się zazdrosny i domagał się jego uwagi.
Byłam wyczerpana. Po pracy myłam podłogi, robiłam pranie, gotowałam, a do tego musiałam zajmować się dzieckiem, które otwarcie mnie nienawidziło. Starałam się być dobra: pomagałam mu w lekcjach, bawiliśmy się, czytałam mu bajki. Ale on odwracał się do mnie plecami albo wołał ojca. Dla niego istniał tylko tata.
Gdy skarżyłam się Bartoszowi, bagatelizował:
Przyzwyczaisz się, jesteś dorosła. Bądź twardsza. jeżeli nie chcesz, ignoruj go. To dziecko, czego oczekujesz?
Zaciskałam zęby. Ale każdego wieczoru czułam, jak moja odwaga słabnie. Nie chciałam już wracać do domu. Nie czułam się kochana.
Pewnego dnia nie wróciłam. Pojechałam do babci do Poznania. Wyłączyłam telefon i zniknęłam na dwadzieścia cztery godziny. Gdy następnego ranka do niego zadzwoniłam, był lodowaty. Próbowałam się wytłumaczyć:
Bartosz, musimy porozmawiać. Nie uprzedziłeś mnie, iż będziemy żyć w trójkę. Nie byłam na to gotowa. Nie potrafię dogadać się z Kacprem. A ty mnie nie wspierasz
Wspierać? Jesteś dorosła! jeżeli nie radzisz sobie z dzieckiem, to twój problem. Nie zdałaś testu.
Jakiego testu? zapytałam, zdezorientowana.
Testu wytrzymałości! Uciekłaś. To znaczy, iż nie nadajesz się dla mnie. Podobał ci się mój apartament i moja pensja, nie ja. Jesteś egoistką!
Ja, egoistka?! To twoja była żona jest egoistką, iż porzuciła syna! A ty choćby mnie nie uprzedziłeś! Nie byłam gotowa zostać matką!
Wynoś się rzucił ostro. Zabieraj swoje rzeczy i idź.
Spakowałam się w ciszy. Łzy dławiły mnie, ale się nie poddałam. Wyszłam z jego mieszkania, zostawiając za sobą to, co jeszcze wczoraj wydawało się początkiem nowego życia.
I wiesz co? Nie żałuję. Zrozumiałam, iż nie muszę nikomu udowadniać swojej wartości, zwłaszcza nie komuś, kto chciał zamienić miłość w eksperyment.
Nadal wierzę w rodzinę, ale wiem jedno: nie pozwolę już nikomu w tajemnicy zmieniać mojego życia. Mężczyzna z dzieckiem to nie wyrok. Ale mężczyzna, który ukrywa prawdę, na pewno nie jest dla mnie.















