Zauważam ostatnio w mediach społecznościowych powtarzanie się retorycznego pytania, czy możliwy jest harmonijny, nowy związek ludzi wiekowo bardzo dojrzałych. Część osób wyrażających swoje zdanie mówi: ależ oczywiście, iż tak. Inna grupa wypowiadających się mówi: absolutnie nie, bo przyzwyczajenia itp.
Więcej aktualnych informacji znajdziesz na stronie głównej gazetasenior.pl
„Po naszemu”
Istotnie, mamy tu na uwadze ludzi w wieku emerytalnym, obarczonych brzemieniem dolegliwej samotności, pragnących reaktywacji kolorystyki życia we dwoje z kimś miłym, akceptowanym i akceptującym, wspierającym, z kim można podzielić się myślami, czyli jeszcze przeżyć jakąś normalność w klimatach wzajemnej troski i bliskości.
Ale też mówimy o ludziach o osobowości już uformowanej, tradycjach i rytuałach domowych ukształtowanych w poprzednim małżeństwie – co wpływa na pewną automatykę własnych zachowań oraz oczekiwań w modelu reagowania drugiej osoby. Dwudziestolatkowie wspólnie budują jednolity model. W przypadku siedemdziesięciolatków stają obok siebie dwa modele już zamknięte w swoim kształcie, czasem jednak częściowo elastyczne, ale czasem już bardzo sztywne. Co gorsza, uważające swój model zachowań i zwyczajów za jedyny poprawny – „mój horyzont jest horyzontem świata”. Większa czy mniejsza elastyczność lub jej całkowity brak, wydaje się zależnym od kultury osobistej i poziomu inteligencji. Przyjmuję tu jedną z definicji psychologicznego rozumienia inteligencji, która mówi, iż przez pojęcie inteligencji należy rozumieć zdolność elastycznego dostosowywania się do nowych warunków.
Stają zatem przed sobą dwie osoby z dobrowolnie przyjętym zamiarem stworzenia nowego, wspólnego modelu, w którym nie ma miejsca na odrzucanie wszystkiego, co nie jest „po mojemu”. Mamy bowiem zbudować wszystko „po naszemu”, redukując zatem do pewnego stopnia owe „po mojemu” tzn. albo obopólnie akceptowalne, albo tolerancyjnie przyjmowane jako odmienne wprawdzie, nowe dla mnie, ale niekoniecznie konfliktowe. Związek bowiem ma służyć obojgu, a nie wyłącznie jednemu z partnerów. A do tego, niektóre osoby zmierzają, choćby nie zdając sobie z tego sprawy.
Najgorszym modelem zachowań jest żądanie, aby nowa w moim życiu osoba, natychmiast przestała być sobą i momentalnie stała się osobą moich wyobrażeń. Modyfikację przyzwyczajeń, zachowań, sposobu żartowania, ujednolicania płaszczyzn wspólnego obcowania, tworzenia nowego – wspólnego kształtu życia, zwyczajowo nazywamy „okresem docierania”.
Stałą i nieodłączną cechą „okresu docierania” są rozładowania napięć z niezadowolenia, kiedy w zaworze tłumienia, pod ciśnieniem emocji pęka cieńsza lub grubsza uszczelka. Wymiana zdań na sporny element życia domowego przybiera znamiona kłótni, zjawiska znanego we wszystkich związkach kobiety i mężczyzny.
W tym miejscu rozważań należy odróżnić spór od kłótni. Sporem bowiem będzie sytuacja, kiedy dwie osoby wyrażają znacząco niejednakowe poglądy w jakiejś sprawie lub szczególe i wspólnie szukają drogą przedkładania argumentów, rozwiązania kwestii spornych w sposób akceptowalny obustronnie. Mają dobrą wolę ugodowości. Rozmowa wprawdzie może być nieco nerwowa, ale jest wzajemne uszanowanie i kultura.
Zgoła inaczej pobiegnie rozmowa, o ile jedna ze stron wchodzi w temat presją, negacją, kpiną – chcąc wymusić przyjęcie jej poglądu jako jedyną możliwą opcję. Kategorycznie żąda, aby druga osoba odrzuciła swoje racje i podporządkowała się w funkcjonowaniu tak, jak ja sobie życzę, bo to ja mam rację. Zatem o ile prezentacji odmiennych poglądów towarzyszy napięcie i emocje „walki o swoje”, odrzucanie argumentów drugiej strony (najczęściej w formie złośliwości), mamy stan kłótni. Celem wszak kłótni nie jest ugodowe rozwiązanie problemu, ale narzucenie własnej racji, podkreślenie swojej dominacji drogą odwetu, przymusu, deprecjacji drugiej osoby. Ponieważ każda z osób uważa, iż to właśnie ona ma rację i nie ustępuje, więc w pewnym momencie kłótni temat sporny schodzi na dalszy plan, a na plan pierwszy wysuwa się maksymalne okaleczenie psychologiczne rozmówcy, jego osaczenie, wykazanie jego nicości, zdeptanie godności i wywyższenie siebie. Emocje sięgają zenitu, dominują złośliwe epitety, czasem wulgarność i pogarda.
Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus
Jak wiemy, inaczej komunikują się kobiety, inaczej mężczyźni. Wprawdzie używają tych samych słów, ale w innym kontekście rozumieją je. Oboje inaczej myślą, inaczej czują, postrzegają, reagują, kochają, rozmawiają, inne bawią ich dowcipy, inaczej podchodzą do problemów. Błędem jest zatem oczekiwanie niektórych kobiet, iż mężczyzna będzie funkcjonował, rozumiał, domyślał się, brał pod uwagę – tak samo, jak kobieta. Myślenie męskie jest merytoryczne, poszukujące skuteczności, decyzyjne. Na przykład kobieta lubi porozmawiać o problemie dla samego rozmawiania. Mężczyzna rozmawia o problemie po to, by znaleźć jego rozwiązanie. Kobieta lubi podoradzać dlatego, by mężczyźnie pomóc znaleźć rozwiązanie problemu – mężczyzna odbiera to doradztwo jako wyraz braku jej zaufania do jego kompetencji, do zdolności radzenia sobie z problemami. Dlatego przyjmuje te rady opryskliwie, a nie z życzliwą aprobatą, więc kobieta czuje się urażona.
Aby w pełni wyrazić swoje poglądy i odczucia, kobiety używają licznych wyolbrzymień, metafor, uogólnień, stając się w ten sposób niekomunikatywnymi dla mężczyzny, co je bardzo dziwi. Kobieta czuje się spełniona, kiedy omówi problem w najdrobniejszych szczegółach, niekoniecznie zdążając do jego rozwiązania. Tym sposobem, przy męskim języku konkretów, staje się dla niego niezrozumiała, gadatliwa bez sensu. Jej zawiłe pogrążanie się w detalach mężczyzna odrzuca jako zaciemniające obraz istoty problemu, utrudniające podjęcie decyzji, podczas gdy jej wcale nie chodzi o decyzję, ale omówienie itd. Te różnice niekiedy powodują napięcia nerwowości, mogące zaowocować rozdrażnieniem, a następnie przerodzić się w kłótnię.
Finał: kłótnia o przebieg kłótni
Istotą kłótni na ogół nie jest poszukiwanie rozwiązania problemu, jak to ma miejsce w sporze. W sporze strony przedkładają argumenty, porównują je, rozważają skutki przedkładanych racji – po to, by spokojnie i ze zrozumieniem motywacji drugiej osoby znaleźć przekonująco najkorzystniejsze rozwiązanie, obustronnie akceptowane do realizacji. Wprawdzie rozmowa może być miejscami nerwowa, ale odbywa się z wzajemnym poszanowaniem, uważnością wobec drugiej osoby i jej argumentów choćby nie były one przekonujące. Jest kultura rozmowy spornej w intencji wypracowania wspólnej decyzji.
Istotą kłótni natomiast, jest najczęściej rozładowanie napięcia emocjonalnego nie wobec problemu, ale wobec osoby. Najczęściej wynika z powodu odmienności postaw lub poglądów na ważne czyimś zdaniem płaszczyzny wspólnego życia, zwyczajów, narzucania swoich racji z pozycji dominującej. Staramy się swoje racje sforsować presją. Argumenty drugiej osoby są z góry odrzucane, wykpiwane, komentowane złośliwie, wobec czego rozmowa staje się nerwowo głośna, przeradza się w atak osoby. Dlatego w kłótni bardzo często ma miejsce deprecjacja prestiżu, poniżanie, uderzanie w miejsca wrażliwe, inwektywy, osaczanie, naciąganie zarzutów, wyciąganie incydentów z przeszłości, uderzenia nadmiarowe dla maksymalizacji przykrości i podkreślenia jak bardzo nikim wobec nas jest adwersarz.
Od pewnego momentu już nie słuchamy, nie interesuje nas, co mówi druga osoba, czekamy na przerwę w jej wypowiedzi, żeby wskoczyć z przygotowanym już w myślach możliwie bolesnym ciosem zwycięzcy, co jednak kłótni nie kończy, a rozpala jeszcze bardziej. Jest to etap, kiedy powód kłótni już nie ma znaczenia, bo przeradza się ona w kłótnię o przebieg kłótni: a bo ty powiedziałeś…, a bo ty powiedziałaś… itd. Jest to już koncert coraz niższego poziomu kultury osobistej. Słowem: jaka kultura – taka kłótnia.
Kłótnia na ogół kończy się płaczem, trzaśnięciem drzwiami, zerwaniem komunikacji (ciche dni), poczuciem oddalenia się, upokorzenia, spadkiem szacunku, frustracją i problemem przez cały czas nierozwiązanym.
Tzw. krótkie spięcie
Cech takich nie posiada zbyt dużo „krótkie spięcie”. Wybucha nagle, nieoczekiwanie, często jako temat zastępczy. Na przykład niewspółmiernie gwałtowny atak z powodu niewyniesionego kubła na śmieci. W istocie ten kubeł wcale nie jest taki ważny, jest on jedynie zapalnikiem wybuchu frustracji nagromadzonej z innego powodu, ale tłumionej w głębi duszy. Wreszcie przebiera się zdolność znoszenia, „pęka uszczelka” i wylewa się złość gromadząca się od pewnego czasu. Krótkie spięcie często ma charakter oczyszczający atmosferę i na ogół nie rodzi psychicznych skutków długofalowych we wzajemnej relacji. Po prostu – została zrzucona jakaś nabrzmiała frustracja i po chwili wszystko wraca na normalne, dobre tory. Oczywiście, po rzeczywistym wyniesieniu przysłowiowego kubła.
Zaprezentowane wyżej refleksje nie oznaczają, iż wszędzie i zawsze dzieje się awanturniczo. Tak bywa – czasami. Zwłaszcza przy końcu okresu początkowego, zanim do końca dopnie się konstrukcja psychologiczna wzajemnych odniesień.
Podsumowanie
Intencją autora było ukazanie anatomicznego obrazu zjawiska konfliktowej oceny rzeczywistości, ku rozwadze i refleksjom czytelnika. Wydaje się także słusznym dodać ku przestrodze, iż w ferworze zacietrzewionej walki mogą paść słowa, które nigdy nie mają prawa zabrzmieć. Które cichym bólem zapadną na dno duszy i nigdy nie dadzą się usunąć. Zostaną na zawsze i niekoniecznie złamią związek od razu, ale zawsze będą rysą na uczuciach pozytywnych. Szparą schładzającą temperaturę dalszych, wzajemnych bliskości.
Znamy jednak z życia wiele par i związków wtórnych wieku dojrzałego, które żyją zgodnie, pogodnie i dokładają wielu starań, aby nie powrócić do mało komfortowego statusu solo. W nowych związkach starają się na miarę własnej elastyczności, nie popełniać dawnych błędów, co prawdopodobnie nie przychodzi im łatwo, ale starają się.
Z danych GUS wynika, iż w roku ubiegłym odbyło się 6 187 ślubów osób w wieku 60+, najwięcej na Śląsku i Dolnym Śląsku, w tej liczbie było 201 ślubów osób w wieku 80+. Nie wiemy natomiast w ilu, spośród 900 000 par funkcjonujących z pominięciem Urzędu Stanu Cywilnego (dane spisu ludności), stanowią pary senioralne, ale przypuszczać można, iż są to liczby równie optymistyczne. Wszystkim „formalnym” i „nieformalnym” związkom senioralnym z Nowym Rokiem składamy najlepsze życzenia trwałości, szczęśliwości, łagodnych przejść w „docieraniu się”, cierpliwego wspierania się i kolorowych emocji na wspólnej drodze.
Podobał Ci się ten artykuł? Prenumeruj Gazetę Senior i bądź na bieżąco z ważnymi tematami! Zajrzyj do ostatniego numeru TUTAJ
Jeżeli interesują Cię podobne tematy, zapisz się do Newslettera Gazety Senior Zapisz się do Newslettera
Zobacz również:
Seks seniorów, randki emerytów, zdrowie intymne i higiena po 60. Seksualność seniorów BEZ TABU
PsychoSEKSualność seniorów. Maja Wencierska seksuolożka [ROZMOWA]
Poradnik seksuologiczny dla seniorów „Najlepsze przed Tobą” [rozmowa z autorkami Klaudią Latosik i Olgą Żukowicz]