Miłość, której nie było
Autobus zatrzymał się na skrzyżowaniu w środku małego śląskiego miasteczka, gdy Maksymilian ujrzał jej usta. Dziewczyna strzepnęła z rękawa kłaczek mniszka lekarskiego. To delikatne poruszenie warg, jakby całujących wiatr, uderzyło go niczym promień słońca w ciemnym pokoju:
— Zostaniesz moją żoną — wyrzucił z siebie nieznajomej, nie rozumiejąc, dlaczego w jej piwnych oczach nagle odświeżyło się całe jego życie.
Ona obróciła się powoli, a jej wzrok nie był przerażony, ale chłodny, jakby oceniała nie człowieka, ale popękane płótno:
— Pan jest wariat.
— Będę najlepszym mężem. Zgadzaj się.
Roześmiała się, odsłaniając lekko nierówne zęby:
— A niby dlaczego? Nie znam pana.
— No to się poznamy. Spotkajmy się jeszcze raz — skłonił się teatralnie, nie dając jej dojść do słowa. — Maksymilian, inżynier z wielkimi planami. Miło mi.
— Jadwiga — odpowiedziała, jakby we śnie. — Malarka. Może słaśna, a może nie.
— Idealna para: ścisłowiec i marzycielka — uśmiechnął się. — Będziemy się uzupełniać.
— Nie, dziękuję — odcięła. — Jestem i tak kompletna.
— Właśnie za to cię pokochałem — Maks poczuł, jak serce bije mu szybciej. — Czekam jutro o ósako przy fontannie w parku. Obiecuję wieczór, którego nie zapomnisz.
Jadzia nie była nim zachwycona. Nie miała zamiaru iść. Ale rankiem, chwalając się przyjaciółce, opowiedziała, jak obcy facet zaproponował jej małżeństwo, obiecując wieczną miłość.
— I odmówiłaś? — zdziwiła się koleżanka. — Co ty, kobieto! Trzeba korzystać, gdy ktoś zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Może on jest bogaty! Poszłaśby na jego koszt.
— Czeka dziś na mnie — wzruszyła ramioma Jadwiga. — Chcesz, pójdziemy razem? Sprawdzimy, jak bardzo jest hojny. Samo ze mną nie da rad, nudziarz.
— Jasne, idziemy!
Jednym wieczorem się nie skończyło. Maks przykleił się do nich jak rzep do psiego wąsa. Nie żałował złotówek ani czasu dla dwóch studentek ASP. Wiedział, czego chcą młode kobiety: bilety do kina, przytulne kawiarnie, drogie farby, porządne pędzle. On, inżynier z dziesięcioletnim stażem, pracował w firmie technologicznej i mógł sobie na to pozwolić.
Jadzia nie ukrywała obojuJadwiga patrzyła na niego przez chwilę, poczuła znajome ciepło w żołądku, i nagle zrozumiała, iż choćby jeżeli nie kocha go tak, jak mówią w romansach, to już nie potrafi wyobrazić sobie życia bez jego uporczywej, nieznośnej, niezachwianej obecności.