Miliwy mężczyzna wrócił do swojego warszawskiego rezydencji bez żadnego zapowiedzenia i zamarzł, gdy ujrzał, co robiła jego opiekunka z synkiem. Jego eleganckie, skórzane pantofle wydawały echa po lśniącym marmurze holu, jakby rozbrzmiewały w pustym teatrze. Lech, czterdziesto‑trzyletni magnat, czarnoskóry, zawsze nienagannie ubrany, tego ranka miał na sobie biały smoking jak śnieg i niebieski krawat, który […]