Mijające dni i tętniące oczekiwanie w pustym mieszkaniu

newsempire24.com 3 dni temu

Halina krążyła po mieszkaniu niczym niespokojny duch, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Już któryś raz z rzędu Tomek wracał do domu późno, a wczoraj zjawił się dopiero nad ranem. Wyrzuciła mu, iż mógłby chociaż zadzwonić, by nie martwić matki. Pokłócili się. I znowu czekała, mierząc krokami pokój, raz po raz spoglądając na zegarek.

„Kocha go. Ale mógłby dać znać. Wcześniej czy później się ożeni. Trzeba się przyzwyczaić. Kto wie, jaka mu się żona trafi? Tylko więcej zmartwień. Oj, lepiej o tym nie myśleć. Dorosły przecież, a jednak serce boli.” Halina nie potrafiła powstrzymać wirujących myśli.

Kiedyś śmiała się z takich matek, które nadmiernie oplatały dorosłych synów, a teraz sama stała się jedną z nich. Każdą dziewczynę, z którą Tomek się spotykał, jeżeli ją poznała, uważała za niegodną jego. I jak każda matka myślała, iż syn powinien poradzić się jej w tak ważnej sprawie, jak wybranie żony. Przecież ona najlepiej wie, czego mu trzeba. Myśli tłoczyły się w głowie bez końca. Żeby choć już wrócił.

W drzwiach zaskrzypiał zamek, a Halina drgnęła, choć przecież nasłuchiwała. „Nareszcie!” Rzuciła się do przedpokoju, ale w pół drogi zatrzymała się, zawróciła do kuchni i usiadła przy stole, splatając dłonie.

— Mamo, czemu nie śpisz? — Tomek stanął w progu.

— Przecież wiesz, iż się martwię. Mogłeś chociaż zadzwonić — powiedziała z wyrzutem.

— Mamo, jestem dorosły i nie mam zamiaru tłumaczyć się przed tobą z każdego kroku.

— A gdzie byłeś? — Halina patrzyła wyzywająco.

— U Oli. — Głos Tomka zmiękł i opadł o ton niżej.

— Kolejna dziewczyna, a pewnie nie ostatnia. A matka masz tylko jedną. — Nie potrafiła ukryć zazdrości.

— Dlaczego kolejna? Jest jedyna, tak jak ty, mamo. — Tomek podszedł, pochylił się i pocałował ją w policzek. — I nie mów o niej źle. Posprzeczamy się, a potem sama będziesz żałować. No i jak niby miałbym wybrać żonę, gdybym nie spotykał się z dziewczynami? Sama mówiłaś, iż nie wolno żenić się z pierwszą lepszą. Mówiłaś?

— Mówiłam — potwierdziła Halina. — Więc rozumiem, iż już wybrałeś?

Tomek przysiadł obok niej na piętach, zajrzał jej w twarz. Serce Haliny zalała czułość. Jak bardzo przypomina ojca! Ten sam wzrok, ten sam uśmiech.

— Wybrałem, mamo. — Tomek pochylił głowę i wtulił się w jej kolana.

— No to przedstawiłbyś mnie jej — powiedziała już łagodniej.

— Oczywiście, tylko… — Podniósł oczy.

— Co? Jest z nią coś nie tak? — Halina miała ochotę zapytać, czy przypadkiem nie zamierza przyprowadzić do domu jakiejś włóczęgi, tak jak w dzieciństwie ciągał ze sobą znalezione koty i psy.

Współczucie dla zwierząt to piękna cecha. Ale wszystkich nie ogrzejesz i nie nakarmisz. Wtedy udawała, iż ma alergię, zaczynała kichać. Tomek zabierał znalezione psiaki i gdzieś je oddawał, nie zostawiał ich na ulicy. Teraz ta sztuczka by nie przeszła.

Słowa już cisnęły się na usta, ale ujrzała ostrzegawcze spojrzenie syna i zamilkła.

— Wszystko z nią w porządku, mamo. Jest piękna i dobrze gotuje. Przynajmniej mi smakuje. Ale nie jest sama.

— Zakochałeś się w zamężnej kobiecie?

Widocznie odbiło się to na jej twarzy, bo Tomek od razu powiedział:

— Ależ skąd. Ma tylko syna. Ma pięć lat.

— Pięć? — wykrzyknęła Halina. — To w jakim wieku ona go urodziła?

— Mamo, nie krzycz. Tak, jest ode mnie starsza.

— Rozumiem. — Halinie prawie zabrakło tchu z gniewu.

Jego synek, jej słoneczko, które kochała nad życie, dla którego przeniosłaby góry — zakochał się w starszej kobiecie, i to z dzieckiem!

— Co niby rozumiesz, mamo? Kocham ją. Każdy ma prawo do błędu. Sama tak mówiłaś.

— Tak. Tylko iż taki błąd zostaje na całe życie. A wolne, młode dziewczyny już ci nie smakują? — syknęła złośliwie.

— Właśnie dlatego nie mówiłem, nie przyprowadzałem jej do ciebie. — Tomek poderwał się na równe nogi. — Wiedziałem, iż mnie nie zrozumiesz. Pamiętasz, jak opowiadałaś o tej dziewczynie z twojej pracy, którą jakiś chłopak uwiódł i porzucił? Jak jej współczułaś. Powiedziałaś, iż wszystko ma przed sobą, iż na pewno spotka dobrego człowieka, który zostanie ojcem jej córce. Dlaczego tym dobrym człowiekiem miałby być ktoś inny, tylko nie twój syn?

— Synku, miłość przychodzi i odchodzi. Ja też twojego ojca kochałam szaleńczo, a on zostawił nas dla innej.

— Właśnie o to chodzi, mamo. Nie ma gwarancHalina westchnęła głęboko, spojrzała na uśmiechniętą twarz Tomka, potem na błyszczące oczy Oli w drzwiach kuchni, i zrozumiała, iż czas oddać mu własne szczęście — bo przecież to właśnie ono zawsze było jej największym marzeniem.

Idź do oryginalnego materiału