Mietków. „Riwiera” po dolnośląsku. Niebiańska plaża niedaleko Wrocławia

nieustanne-wedrowanie.pl 10 miesięcy temu

Wyobraź sobie złotą plażę okalającą ogromne jezioro, którego tafla ma kolor lazurowy. Brzegi jego są w połowie komercyjne i w połowie dzikie. Na horyzoncie jawi się majestatyczna Ślęża. Tuż przy lini wody znajduje się mnóstwo propozycji dla spragnionych wypoczynku urlopowiczów. Można przyjechać tu na wielką rybę lub też tylko na leżakowanie na plaży, blisko której znajdują się noclegownie najróżniejszej maści i romantyczne restauracje. Można też na miejscu wypożczyć sprzęt do żeglowania. Wokół tego akwenu, który jest największym jeziorem na Dolnym Śląsku czekają na Ciebie przygody z rekreacją, zwiedzaniem, historią i przyrodą. Mietków, Borzygniew i Maniów Mały nigdy nie zaistniałyby w komercyjnym świecie turystyki, gdyby nie Jezioro Mietkowskie. Jak do tego doszło? Wszystkiego dowiesz się z tego materiału.

Największe jezioro na Dolnym Śląsku — Jezioro Mietkowskie.

Mietków jest fantastycznie usytuowany. Dzięki swojej niezwykle atrakcyjnej lokalizacji stał się prawdziwą atrakcją turystyczną. Miejscowość ta położona jest przy Jeziorze Mietkowskim. Do Ślęży w lini prostej z tego miejsca to raptem kilka kilometrów. Wijąca się po tym terenie Bystrzyca dała początek temu cudownemu, wodnemu światu, w którym mnóstwo innych mniejszych akwenów, ścieżek rowerowych i pieszych zawsze z widokiem na Dolnoślaski Olimp. Prowadzą one do historycznych miejsc i obiektów zabytkowych. Natomiast sam zalew to mekka dla wędkarzy, miłośników sportow wodnych i plażowiczów. Całkiem nieźle jak na małą, dolnośląską, podwrocławską wieś prawda?

Największe jezioro na Dolnym Śląsku. Jezioro Mietkowskie.

Z tego wpisu blogowego dowiesz się:

  • Jak powstało Jezioro Mietkowskie?
  • Jakie atrakcje czekają na turystów w jego okolicy?
  • Gdzie można zakwaterować się w pobliżu tego akwenu i jak aktywnie spędzić tam czas?
  • Gdzie udać na pieszą bądż rowerową wycieczkę, aby zwiedzić interesujące obiekty zabytkowe?
  • Co zrobić aby popływać statkiem i gdzie dobrze zjeść?
  • Dokąd pójść aby odkryć coś niemal całkiem nieznanego?

Ze wszystkich atrakcji tego terenu niewątpliwie najsłynniejsze jest Jezioro Mietkowskie. Ten fenomenalny sztuczny zbiornik wodny, będącym największym jeziorem na Dolnym Śląsku, powstał dzięki wybudowaniu tamy na Bystrzycy w Mietkowie. To prawdziwy gigant o powierzchni 9,29 km² i pojemności 70,5 mln mł. W najgłębszym miejscu mierzy sobie 13 metrów, a więc do najgłębszych nie należy. Głębokość jednak jak widać, nie jest tu kluczowa. Liczy się klimat…

Plaża przy Zalewie Mietkowskim.

Zapora na Bystrzycy. Od tego wszystko się zaczęło!

Tamę na Bystrzycy zaczęto budować w 1974. Zapora długa jest na ponad 3 kilometry i wysoka na 17 metrów. Trochę trwało, zanim ostatecznie wypełniono zbiornik retencyjny wodą. Stało się to w roku 1986 i od tego czasu Mietków zmienił się nie do poznania. Oczywiście nie dla celów turystycznych powstał Zalew Mietkowski. Jego główną rolą było zabezpieczać Wrocław przed groźbą powodzi, a czasie suszy stawał się on zapasem wody, którą wykorzystywano choćby do utrzymania żeglugi na rzece Odrze.

Zapora wodna na Bystrzycy w Mietkowie.

Ten potężny obiekt hydrotechniczny od lat stanowi dla mnie świetny cel wypraw rowerowych. Uwielbiam takie budowlane olbrzymy, wiecznie grożące katastrofą. Dla mnie każda tama to beczka prochu. Moja wyobraźnia jest nieposkromiona. Zawsze kiedy stoję na podobnym gigancie i spoglądam w dół — nogi mam jak z waty, w głowie mi się kręci, a oczami duszy widzę, jak to ustrojstwo pęka i zalewa całą okolicę. I naprawdę bardzo trudno jest mi uwierzyć, iż to mało prawdopodobne.

Riviera po dolnośląsku

Obiekt, który zapoczątkował metamorfozę Mietkowa i zmienił go z w dolnośląskie „Bahamy” z niebiańskimi plażami, często odwiedzany jest przez wędrowców. Zawsze ktoś wdrapuje się po wąskich i stromych schodkach na górę i podziwia stamtąd okolicę. A jest rzeczywiście na co popatrzeć! Bystrzyca za mostem znika wśród zieleni i całkiem zapomina, jak narozrabiała…

Wokół jeziora wije się wąska ścieżka. Prowadzi w prawo do Borzygniewa, a w lewo do Maniowa Małego. Dobra jest i do pieszego wędrowania i do rowerowej rekreacji. I nie ważne, w którą stronę spojrzycie, wszędzie jest cudnie, iż klękajcie narody!

Ścieżka na zaporze w kierunku Maniowa Małego.
Ścieżka przy Jeziorze Mietkowskim w kierunku Borzygniewa.

Teren jest to ogromny. Można całkiem się w nim zatracić. Wyruszać rano na szlak i wracać po zmroku. Poza sezonem nie ma tam tłumów. Wtedy jest najpiękniej nad Jeziorem Mietkowskim. Jesienne słońce dotyka się jego tafli i odbija srebrne refleksy. Wiatr porywa włosy, wszędzie dookoła słychać szum fal i odgłosy ptaków. Ziemny wał zapory zawsze prowadzi do plaży. Zagospodarowanej turystycznie albo dzikiej. Wszystko jedno! Wszędzie jest fantastycznie.

Mietków. Jezioro całkiem jeszcze nowe

Teraz już wcale tego prawie nie widać, iż Zalew Mietkowski to całkiem jeszcze nowy akwen. Wydaje się, iż przez cały czas słychać w oddali odgłosy z budowy zapory. Historia jest na tyle świeża, iż z całą pewnością wielu z moich Czytelników pamięta, jak to było, a może choćby oni sami brali udział w tej trudnej i ciężkiej pracy. Zwykle nie mam tak dobrze, bo przeważnie zajmuję się dziejami bardzo odległymi, tak iż nie żyje już nikt, kto by je pamiętał.

Historia Zalewu Mietkowskiego (za tekstem na tablicach)

„Prace nad budową zbiornika rozpoczęto w latach siedemdziesiątych, głównym powodem podjęcia prac, był w tym czasie silny rozwój transportu rzecznego na Odrze. Budowa trwała od 1974 roku do 1986 roku. Zbiornik powstał przez przegrodzenie rzeki Bystrzycy w 47,0 km jej biegu zaporą ziemną o długości 3220 m. Jest on typowym przykładem sztucznego akwenu, powstałego w wyniku spiętrzenia wody na rzece. W ramach prac nad budową zbiornika w części południowo zachodniej wycięto około 200 ha lasu. Wysiedlono ludność z 17 gospodarstw należących w części do miejscowości Borzygniew i Domanice. Zlikwidowano fragment linii kolejowej łączącej Mietków z Imbramowicami, pozostałe stare tory kolejowe wykorzystuje się do dnia dzisiejszego do wywozu urobku z kopalni kruszywa. Pod wodą znalazły się także niektóre drogi: dawna droga gruntowa łącząca Borzygniew i Imbramowice, jak również droga łącząca wsie Maniów Mały i Domanice.

Budowę zbiornika rozpoczęto od zdjęcia humusu w pobliżu teraźniejszej zapory głównej, aby dostać się do żwiru i pospółki, z których rozpoczęto budowę zapory czołowej. Długość zapory czołowej wynosi 3, 2km a wysokość 17 metrów. Budowę zapory czołowej rozpoczęto od wykonania przeciwfiltracyjnej przepony iłowo-betonowej na całej długości zapory, sięgającej do warstw nieprzepuszczalnych. Budowie akwenu towarzyszyło wznoszenie czterech przepompowni polderowych, które funkcjonują do dzisiaj. Trzy znajdują się w miejscowości Domanice, jedna w Chwałowie. Zbiornik Mietkowski jest własnością Skarbu Państwa w trwałym zarządzie Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu. Jest obiektem I klasy budowli hydrotechnicznych o powierzchni łącznej około 1000 ha i średniej głębokości 7 metrów. Zlokalizowany na terenie województwa dolnośląskiego w powiecie wrocławskim i w gminie Mietków. Oddalony około 30 kilometrów od Wrocławia. Zalew znajduje się pomiędzy miejscowościami Borzygniew, Mietków, Maniów, Chwałów, Domanice, Imbramowice i Dzikowa. Zgodnie z założeniami jego głównym celem jest retencja wody, w rzeczywistości spełnia on jednak wiele funkcji:

  • zasila w wodę rzekę Odrę
  • ochrona przeciwpożarowa
  • stanowi miejsce pozyskiwania kruszywa mineralnego o wysokiej jakości
  • rekreacyjną (sporty wodne, wędkarstwo)

Od roku 1998 włączony do Parku Krajobrazowego „Dolina Bystrzycy”, a następnie w roku 2007 utworzono w nim obszar „Natura 2000” ze zwględu na zasiedlenie zbiornika przez cenne gatunki ptaków”.

Warto jednak wiedzieć, choć nie jest to informacja, którą przekazuje się turystom, iż plany stworzenia w Mietkowie zbiornika retencyjnego pojawiły się w latach 30 ubiegłego wieku. Znaczy się więc, iż wykonanie polskie, ale pomysł niemiecki.

Plaża prawdziwie niebańska

W sumie dookoła całego zalewu znaleść można plaże, jednak najbardziej komercyjna z nich czeka na turystów w Borzygniewie. Przyznaję, iż choć nie pierwszy raz znalazłam się w tej miejscowości w ramach Nieustannego Wędrowania, to na tamtejszej plaży nigdy nie byłam. Wiedziałam wprawdzie, iż tam piasek przy wodzie jest i czasem jakaś łódka pływa, ale żeby zastać tam taki luz blus? Tego całkiem sie niespodziwałam. Nie wiem czy byłam bardziej wstrząśnięta czy zmieszana, ale kiedy zobaczyłam ten raj dolnośląski, całkiem odpłynęłam. No i sfisiowałam z wrażenia.

Przyjechaliśmy tam prawie w pełnym składzie NW. Daniel rozłożył się na trawie z lotniskiem dla drona, Ines kręciła TikToki a ja? Ja zniknęłam w tym terenie z aparatem. Potrzebowałam samotności, aby wszystko to przetrawić. To połączenie idealnej pogody, widoku Ślęży na horyzocie, szumu fal i żółtego piasku to jeszcze nic! Bo łodzie widziałam na przystani, na plaży miejsca do wypoczynku i parasole, a w powietrzu unosiły się zapachy smażonych ryb i świeżutkich gofrów. Niebo całe w chmurach, a tafla wody w srebrze. Przy brzegu spacerowali ludzie. Co niektórzy z psami…

Nie jestem z tych kochających się w komercyjnych atrakcjach, ale tutaj zadziałał na mnie efekt zaskoczenia. Wszędzie dookoła same dobroci za hajs. Cenniki na wielkich tablicach opowiadają o tym, ile kosztuje parking, co dobrego i za ile możesz zjeść i czego się napić? Ile kosztują rejsy statkiem i atrakcje związane ze sportami wodnymi, no i dwa zeta w kieszeni trzeba mieć, żeby pójść legalnie na stronę, kiedy przyjdzie potrzeba. Moje wędrowanie do tego wcale nie pasuje. Rzadko puszczam kasę na swoich rowerowych wyprawach, jednak przyznaję, iż tam nabrałam ochoty, żeby rozgościć się na tarasie jednej z tamtejszych restauracji, zamówić dobrego drinka, jakieś słodkości w pucharku albo gofra i rozkoszowac się widokiem jeziora ze Ślężą w tle. Nagle niewiedzieć czemu, pomyślałam, iż taki relaks mi się po prostu należy i iż zaoszczędziłam na swoich wojażach już tyle monet, iż mogłabym tam sobie choćby wynając pokój i zostać na dzień, albo dwa? No i może wieczorami organizują tam jakieś potańcuwy? Jezu… nie pamiętam już kiedy ostatni raz balowałam.

Zamarzył mi się też nocny spacer po plaży w zwiewnej sukience i boso i rejs statkiem o wschodzie słońca. Nie wiem o co chodzi z tym Zalewem Mietkowskim, ale mówię Wam, nieźle mi tam odkorbiło.

Borzygniew i Mietków. Pogoda dla bogaczy

No może nie dla tylko dla tych najbardziej kasiastych, ale prawda jest taka, iż o ile nabierzecie ochoty na urlop w tym miejscu, to trochę drobnych w kieszeni trzeba mmieć. Zrobiłam dla Was małe zastawienie cen tamtejszych atrakcji, żeby każdy wiedział ile ma do świnki przez zimę wrzucić, aby się nazbierało na lato.

Na pierwszy ogień idą noclegi. Od tego trzeba zacząć, ponieważ na legalu nigdzie tam rozbić się nie wolno. Takie rzeczy można bezprawnie próbować praktykować nieco dalej od zalewu, bo w tamtej okolicy nie brakuje również miejsc całkiem dzikich, ale póki co, my zostajemy na plaży w Borzygniewie, więc posłuchajcie…

Marina Mietków. Domki letniskowe

Marina zlokalizowana jest na mocno wysuniętym w głąb jeziora cyplu. W obiekcie znajduje się restauracja, bar i ogród. Na miejscu można zaparkowac samochód na prywatnym parkingu. W części wypoczynkowej czekają na turystów domki z telewizją full wypas, sypialniami, kuchniami z pełnym wyposażeniem sprzętowym (lodówka, zmywarka, płyta kuchenna, czajnik elektryczny) oraz łazienkami (niestety bez wanny). Poza tym jest tam taras z widokiem na zalew. Na zdjęciu poniżej, wszystko to widać jak na dłoni. Jeden domek kosztuje 650 zł za dobę. Do dyspozycji wynajmującego jest również taras z miejscem do grillowania i widokiem na akwen i Ślężę. Do Mariny można przyjechać z psem, nikt nie zrobi najmniejszego problemu.

Stanica PZW Mietków. Mekka dla wędkarzy. Wynajem domków, ceny, kempingi, namioty, wyporzyczalnia sprzętu

To głównie propozycja dla nastawionych na wędkowanie i myślistwo. Fajne małe domki drewniane z przyzwoitym wyposażeniem, zlokalizowane niedaleko opisanej wyżej Mariny. W ramach Stanicy są jeszcze inne opcje: pole campingowe i namiotowe. Można na miejscu wynająć łodzie i wyruszyć na ryby. Mają tam noclegi z ciekawymi nazwami.

Na plaży w Borzygniewie, rzut beretem od Mietkowa, przy największym jeziorze na Dolnym Śląsku.
  • Mały domek „Okoń”. Jest najmnieszy w ofercie Stanicy. Drewniany, pachnący żywicą, 35 metrowy, przytulny. Przy nim uroczy brzozowy zagajnik. Domek parterowy, przewidziany w maksie na 4 osoby. Jest tam sypialnia, salonik z kominkiem, telewizorem i dwuosobową sofą, niewielki aneks kuchenny z wyposarzeniem i łazienka. 280 zł/doba.
Plaża w Borzygniewie niedaleko Mietkowa.
  • Średni domek „Sandacz”. O powierzchni 47 m2. Jest piętrowy i zlokalizowany bliżej lasu, w głębi ośrodka. Otaczają go gęsto rosnące iglaki. „Sandacz” przewidziany jest w maksie na 6 osób. Znajdują się w jego ramach dwie sypialnie na górze i dwuosobowa sofa na parterze. Jest tam również salon z TV i kominkiem, jadalnia, kuchnia z zacnym wyposażeniem i łazienka. 390/doba.
  • Duży domek zwany „Sum”. Jego metraż to 150 m2. Posiada wyjścia na cztery strony świata. W zależności, który z jego tarasów wybierzesz, podziwiasz albo las albo jezioro ze Ślęzą w tle. W „Sumie” pomieści się na luzie choćby 13 osób. Drewniany domek jest czteropokojowy i każde z tych pomieszczeń zostało doskonale przystosowane do przyjęcia gości. Na patrerze standardowo – kuchnia z jadalnią, łazienka i dodatkowy pokój. Nie brakuje i tam możliwości rozpalenia żywego ognia w kominku. Dodatkowym atutem tego obietu są: łazienka dostosowana do potrzeb osób niepełnosprawnych oraz podjazd dla wózków. 770/doba.

Wilcza Przystań z widokiem na Ślężę. Mietków. Noclegi dla urlopowiczów

Z Wilczej Przystani do plaży jest rzut beretem. Widać to wyraźnie na zdjeciu poniżej. Przy obiekcie znajduje się bezpłatny parking. Z tyłu budynku (to ten duży z bali) – ogród dla gości. W pokojach klimatyzacja, telewizor z kablówką, kuchnia z wyposażeniem (zmywarka, lodówka, płyta kuchenna, czajnik) taras albo balkon, z których można podziwiać jezioro i Ślężę. Jest również sprzęt do grilowania dla amatorów pieczenia kiełbasek i mięs. W domu z bali do wynajęcia są dwa luksusowe apartementy. Jeden jest przewidzany na 6 osób a drugi na osiem. Koszt wynajęcia to 1000 zł/doba, ale nie jest to cena sztywna, ponieważ wiele zależy od tego, czy urlopowicze chcą przyjechać do Wilczej Przystani w szczycie sezonu czy też poza jego ramami. Oprócz domu z bali, na terenie obiektu wypoczynkowego znajdują się dwa nowoczesne domki z osobnymi wejściami, wielkimi przeszkleniami, widokiem na Ślężę, z aneksem kuchennym, salonem i sypialnią. Przewidziane są w maksie na 6 osób. w okresie kosztują 750 zł za dobę w weekend, w tygodniu jest trochę taniej. Poza sezonem również. I co najważniejsze ceny zawsze są do negocjacji. Poza tym, lubią tam zwierzaki domowe.

Posada las Chicas

Osobiście bardzo zainteresowało mnie to odalone od Borzygniewa miejsce tuż przy plaży. To tylko jeden dom, który wynajmowany jest w całości. Obiekt jest prywatny. Od piaszczystej plaży dzieli go wąski pas zieleni i nie ma tam niczego dookoła, a więc o ile ktoś pragnie ciszy, to z całą pewnoscią ją tam znajdzie. Widać go na fotografii powyżej. To samotny dom z niebieskim dachem jakiś kilometr za Wilczą Przystanią. Cena to 500 złoty za dobę. Na miejscu oprócz pokoi do dyspozycji jest kuchnia z wyposazeniem i łazienka. Niestety nie znalzłam opini o tym obiekcie. Nie ma on bowiem strony w internecie. Jak więc tam jest i czego można się spodziewać, niestety nie wiem, ale tak na oko i z daleka wygląda całkiem nieźle. Ja lubię takie samotnie.

Jezioro Mietkowskie. Plaża w Borzygniewie. Widok na Ślężę.

Borzygniew/Mietków. Noclegi „U Alutki”

Noclegownia „U Alutki” (Borzygniew. ulica Sportowa 1) to niewileki domek holenderski usytuowany 20 metrów od plaży. Wynajmowany jest głównie latem, kiedy nie jest potrzebne ogrzewanie. Można dogadać się z właścicielem na wynajem poza sezonem, ale wówczas trzeba wziąć go w całości. Natomiast pokoje gościnne w dużym budynku mają współny aneks kuchenny. Dwa z nich posiadają osobne łazienki, a pozostałe dwa jedynie osobne umywalki. Kombinacja to niezbyt komfortowa, a więc to trzeba lubić, żeby wygód zbyt wielu nie szukać.

W kuchni mikrofalówka, kuchenka, lodówka, naczynia i sztućcie. Przy obiekcie parking, leżaki i miejsce do grillowania.

Jeżeli interesuje Was więcej na temat tej noclegowni, TUTAJ klikajcie. Znajdziecie tam dodatkowe nformacje oraz galerię zdjęć przedstawiających pokoje „U Alutki”.

Dobry na wakacje i długie weekendy. Mietków na fali

Chociaż najwięcej atrakcji przy Jeziorze Mietkowskim znajduje się po stronie Borzygniewa, to i tak, kiedy zainteresowani tematem szukają w sieci informacji na temat tej podwrocławskiej atrakcji, wpisują w wyszukiewarkę frazę „Mietków”. Życie turystyczne bowiem, toczące się wokół tego sztucznego zbiornika, skoncentrowane jest na tamtejszych plażach, skąd wszędzie blisko jest do Mietkowa. Tam też znajduje się stacja kolejowa, więc miejscowość ta góruje komunikacyjnie nad wszystkimi innymi, położonymi tuż przy akwenie. Stąd właśnie bierze się popularność tej frazy kluczowej w tym temacie. Tylko tam można dojechać pociągiem. Jest to istotne dla wszsytkich tych wędrowców, którzy nie posiadają aut i nie mają mocy na wyprawy rowerowe.

Ośrodek Sportów Wodnych i Rekreacji. Borzygniew

Ośrodek Sportów Wodnych i Rekreacji Powiatu Wrocławskiego w Borzygniewie

Ośrodek powstał dzięki dofinansowaniu tego projektu przez Unię Eutopejską. Atrakcja przeznaczona jest głównie dla mieszkańców powiatów wrocławskiego i świdnickiego, ale zjeżdzają się tam ludziska z całego Dolnego Śląska. Na wodzie Zalewu Mietkowskiego można prawdziwie zaszaleć, o ile jest się miłośnikiem sportów wodnych.

To wymarzone miejsce do żeglowania, surfingu i kitesurfingu. Są tam dogodne warunki wiatrowe, pozwalające na takie zabawy. W ośrodku znajduje się punkt informacji żeglarskiej, sala klubowa z funkcją szkoleniową, magazyn sprzętu żeglarskiego, pawilon sanitarny, drewniany most pływający i wypożyczalnia sprzętu wodnego.

Oferta Ośrodka Sportów Wodnych i Rekreacji:

Pole namiotowe i campingowe i wypożyczalnie sprzętów wodnych

Znajduje się na terenie tego ośrodka, prawie przy samej plaży. Teren jest ogrodzony, można tam rozpalić ognisko na grilla. Dla turystów korzystających z tej komercyjnej atrakcji, na miejscu czekają również wiaty, stoły i sanitariaty. WC i prysznice są zaprojektowane tak, aby mogły z nich korzystać osoby niepłęnosprawne.

Na plaży w Borzygniewie blisko Mietkowa.

Można wypożyczyć łodzie motorowe, wiosłowe, żaglówki, kajaki i rowery wodne. Na plaży przy ośrodku znajduje się również boisko do siatkówki. Nie ma problemu z zabraniem ze sobą zwierzaków domowych. No żyć, nie umierać! Frutkowski by się ucieszył…

Ośrodek Sportów Wodnych i Rekreacji w Borzygniewie. Pomost przy plaży.

Gastro przybytki tuż przy pieszczystej plaży

Zwykle podczas moich wypraw jest tak, iż zatrzymuję się objuczonym rowerem gdzieś na totalnym bezludziu, wyciągam z sakw kuchenkę turystyczną, potem zbieram suche patyki, rozpalam żywy obień i w kociołku pichcę sobie jakiegoś gotowca. Często zaraz potem wstawiam wodę na kawę.

Później leżę z brzuchem do góry na zielonej trawie, podgryzają mnie mrówki i komary, w ustach miętolę kawałek suchej trawy i gapię się na chmury. Jestem przyzwyczajona, iż w trasie nie wyciągam portfela. Jednak tam, przy Zalewie Mietkowskim tak się po prostu nie da…

Największe jezioro na Dolnym Śląsku — Jezioro Mietkowskie.

Beach Bar ZALEV Mietkowski. Taras z widokiem

No nie da się nie ulec klimatowi restauracji z tarasem na plaży i z widokiem na góry. Nieźle się tam urządzili Ci, którzy postawili na dogadzanie turystom w ramach gastronomii. Kiedy odwiedziłam Bar ZALEV zaawansowaną jesienią, nie zastałam tam zbyt wielu ludzi. Jednak nie sądzę, żeby byłoby tak w czasie letnim.

To urokliwe miejsce z widokiem. I to jakim! No bo cóż piekniejszego jest od majestatycznej Ślęży w zasięgu wzroku, pucharka lodów owocowych, zimnego piwa z sokiem i powiewu wiatru znad wody? Przyznaję, iż potrafią tam dopieszczać przyjezdnych.

Lody, gofry, smażone ryby…

Poza tym blisko plaży znajdują się też inne gastronomie, którym równie ciężko się oprzeć. Zapachy przyciągają głodnych turystów, zmęczonych specerami wokół Zalewu Mietkowskiego, wędkowaniem, żeglowaniem czy jazdą na rowerze. Zawsze można tam na gwałtownie gofra wciągnąć, albo skusić się na lody najróżniejszej maści. Lub też zamówić smażoną rybę, która choć złowiona w Bałtyku i tak idealnie skomponuje się z podmuchami wiatru znad jeziora i szumem fal uderzających o brzeg. Wszystko to w słusznych cenach plażowowo – wakacyjnych.

Tego dnia, gdy robiłam fotografie cenników, kolejek tam nie zastałam, jednak właściciele tych gastro-budek wcale się tym nie przejmowali. Zachowywali spokój i czekali na klientelę. Niewątpię, iż cierpliwość ta została nagrodzona. Taki jest Borzygniew i taki jest Mietków. Plaża w tych miejscowościach jest miłą odskocznią o każdej porze roku.

Warto też wiedzieć, iż w tej okolicy, blisko akwenu zawsze jest gdzie zaparkować. Jednak nie ma nic za darmo i parkingi również są płatne.

Mietków. Pogoda dla mniej kasiastych. 100 % przygody za zero złotych

Jeżeli dotrwaliście do tego miejsca mojego opowiadania, wiecie już bardzo dobrze, gdzie można zostawić przy Zalewie Mietkowskim swoje ciężko zarobione pieniądze. No niestety, tak to już jest z komercyjnym poczuciem przygody. Dla mnie nie jest to uzależniająca atrakcja. Mogę korzystać z takich dobroci, ale wcale nie muszę. Taki jest Mietków. Pogoda zawsze w cenie, czy to słońce czy deszcz albo wiatr. Za wszystko to można skasować. Jednak jezioro to ma również inne oblicze. Pomimo, iż zbiornik retencyjny jest dziełem ludzkich rąk, to są miejsca blisko niego, które zadziwiają dzikością. Przy tej wielkiej wodzie mnóstwo ciekawych punktów do odwiedzenia bez biletów wstępu. Mają one do zaoferowania 100 % przygody za zero złotych. Posłuchajcie…

Wokół jeziora zaporowego biegnie ścieżka. Plaża się zmienia. Raz jest szeroka i bardzo piaszczysta, a raz wąska i zalesiona. Te dzikie fragmenty stanowią atrakcję dla ludzi kochających niekomeryjne wypoczywanie. Można się tam prawdziwie zatracić w wędrowaniu. To świetna trasa na samotne wyprawy albo spocery z psem. Można na szlaku tym zlapać trochę wiatru we włosy i nieco odechu. Jednak spokój i cisza to nie jedyne atrakcje tego obszaru. Na jeziorze zlokalizowane są wysy. Jest ich tam całkiem sporo i stanowią one oazę spokoju dla ptaków. Dostęp do tych miejsc jest mocno utruniony i zabroniony, ale można podziwiać z daleka te zielone i dzikie punkty na tafli zalewu. W jeziorze żyje mnóstwo gatunków ryb. Głównie są to karpie, liny, szczupaki i okonie. Wielkimi, choć wydaje się niedocenianymi atrakcjami tego terenu są również okoliczne wsie, w których do dziś mieszka wspaniała ich historia i jest ona dużo starsza od zapory w Mietkowie i akwenu, który wypełniono wodą od wieków należącą do Bystrzycy.

Borzygniew. Zrujnowana rezydencja Christopha von Mühlheim

Borzygniew założony został na prawie niemieckim w XIII stuleciu. Niemal od samego początku w miejscowości tej istniał kościół. Pierwszy tam proboszczem był niejaki Bogdanus. Pierwszymi panami na Borzygniewie byli Temschen von Borganie. Potem rządzili tam von Tschammerowie, von Seidlitzowie i von Metche. Po nich przyszedł czas na kolejnego jaśniepana – Christopha von Mülheim und Domantz, który to w roku 1613 wybudował w Borzygniewie wspaniały renesansowy dwór, który w kolejnych latach był wielokrotnie przebudowywany przez kolejnych właścicieli tego majątku. Widać go wyraźnie na archiwalnej fotografi. Drugie zdjęcie po prawej.

Dwór w Borzygniewie. Fotografia archiwalna. Źródło zdjęcia -https://polska-org.pl/882281,foto.html?idEntity=506755

Boże chroń i błogosław ten dom

Kiedy nadszedł kres wielkiej wojny, w 1945 roku dwór spłonął. Pożar wybuch podczas ostrzału alteryjskiego. Po tym wydarzeniu ze wspaniałej ongiś rezydencji zostały jedynie ściany i fragment potralu z kartuszem herbowym i kamienną tablicą z inskrypcją zachowaną w stanie idealnym. Napisano tam w języku niemieckim, iż pan Christoph von Mühlheim und Domanz polecił wznieść ten pałac dla swojej rodziny: żony pani Barbara von Seidlitz z Komornik i ich licznego potomstwa. Czytamy tam również, iż Jaśniepan tłumaczy się z tego przedsięwzięcia. Podaje przyczynę dla której kazał wznieść ten wielki luksusowy dom. Powstać on miał bowiem nie z pychy ale z konieczności. Na koniec zostaje najlepsze” Boże chroń i błogosław ten dom i wszystkich, którzy tu wchodzą i wychodzą”.

Przyznaję, iż postanowiłam skorzystać z tego błogosławieństwa i weszłam między te ledwo kupy się trzymające ściany. Nie powiem, żeby mi to zaszkodziło, ale nie powiem też, żeby w czymś polepszyło moje i tak już doskonałe życie. Jest w tym wszystkim jednak jakiś feler. Pan Bóg chyba nie przeczytał ten inskrypcji…

We wnętrzu pałacu rosną drzewa. Budynek grozi zawaleniem. Można oglądać go z zewnątrz, jednak między ściany nie polecam się wbijać. To nie są żarty. Na mnie się nie oglądajcie. Ja nie mam zahamowań. Nie mam też nic do stracenia i jestem niereformowalna. Wchodzę do takich miejsc, ponieważ chcę zrobić fotografie. Zdobywam archiwum z narażeniem zdrowia i życia po to, żebyście Wy nie musieli tego robić. Weźcie sobie to do serca i nie chodźcie moimi ścieżkami, bo to może skończyć się katastrofą.

Pan Dronowski

Pan Dronowski jest z nami od niedawna, ale już zdążył porządnie się napracować w Nieustannym Wędrowaniu. Z dobrym sprzętem można więcej, jak widać.

Dzięki niemu, w naszej pierwszej książce „O rycerzach, śmiertelnych intrygach i bajecznych majątkach” znalazło się wiele fantastycznych zdjęć obiektów, o których pisaliśmi. Książka ta stała się przez to bardziej atrakcyjna i sprzedała się jak przysłowiowe świeże bułeczki. W naszym sklepie zostało już kilka egzemplaży, ale przez cały czas jest dostępna, więc kto jest zainteresowany, niechaj się spieszy, bo nie planujemy dodruku. Poniżej – więcej informacji w tym temacie.

Kiedy zawitaliśmy do Borzygniewa po materiały do tego wpisu, Pan Dronowski, pilotowany przez Daniela, po raz kolejny wzniósł się w przestworza żeby pokazać nam z lotu ptaka obiekt, który mnie zajmował. Uwielbiam takie fotografie. Kiedyś coś podobnego było dla mnie całkiem niedostępne. Dzisiaj mogę na wszystko patrzeć z góry i przyznaję, iż jest to bardzo przyjemne uczucie :)

Borzygniew z drona

Z takiej wysokości widać najlepiej jak cudna jest to okolica. Myślę, iż ten wpis blogowy może sprawić, iż postanowicie przetrzeć tam własne szlaki. Borzygniew jest bajecznie położony. Na jego terenie znajdujemy skarby historii, o których zdecydowanie za mało się mówi.

Borzygniew.

Te grożące zawaleniem mury mogłyby być wielką atrakcją dla wędrowców, gdyby znalazły się chęci i pieniądze żeby zmienić je w trwałą ruinę, tak jak stało się na przykład w Żmigrodzie. Ja wiem, iż zarówno Borzygniew jak i Mietków nie narzekają na brak turystów, ale żal serce ściska na widok takiego zmarnowania. Jednak, jak widać na niżej załączonym obrazku po lewej – zabytkowy obiekt sakralny ma się całkiem dobrze.

Borzygniew z drona. Widok na ruinę pałacu i kościół świętej Barbary.
Ruina pałacu w Borzygniewie.

Borzygniew. Kościół św. Barbary

Ja nie mam nic przeciwko dbaniu o dolnośląskie świątynie. Doceniam ich wartość, choć nie robią na mnie wrażenia duchowego. Wiem jednak, iż to prawdziwe skarbnice wiedzy o przeszłości tej ziemi. Cieszę się, iż są otaczane opieką, ale ich uprzywilejowana pozycja w świecie zabytków może irytować. Dla mnie podobny kościół z korzeniami w średniowieczu to nie dom Boży tylko obiekt historyczny. Taki sam i w niczym lepszy od stojącego tuż obok zrujnowanego pałacu. Obie budowle to światkowie dziejów tej miejscowości. Jednakowo dla mnie cenne.

Kościół świętej Barbary w Borzygniewie.
Kościół świętej Barbary w Borzygniewie.

Teraz jest to kościół parafialny. Wzniesiony został w drugiej połowie XIII stulecia. W kolejnych wiekach restaurowany i rozbudowywany. Ten niewielki obiekt sakralny zbudowany jest z kamienia i sąsiaduje z ruiną pałacu. Na jednej z jego ścian zewnętrznych znajdują się wmurowane płyty nagrobne. Są to pomiki zmarłych członków rodziny szlakcheckiej – von Schindlerów. Pan Kasper Schindler zmarł w roku 1562.

Stara nekropolia

Wstęp na teren świątynny niczym nie jest ograniczony. Wystarczy popchnąć furtę. Dookoła Przybytku przez cały czas znajduje się cmentarz. Warto wiedzieć, iż jest to zjawisko dość rzadkie, ponieważ w większości przypadków przykościelne nekropolie w podobnych miejscach nie istnieją od lat, albo zastajemy je w szczątkowym stanie. Dla mnie to zawsze jest wielka atrakcja i uważam, iż być w Borzygniewie i nie odwiedzić tamtejszej nekropoli to wielki grzech turystyczny.

Znacie mnie już trochę i dobrze wiecie, jak kocham wszędzie węszyć. Dlatego też zawsze ubolewam, kiedy zastaję dolnośląskie kościoły zamknięte i niedostępne. Latem to jeszcze dość często można choć przez kratę zerknąć do środka, ale późną jesienią i zimą i o tym można zapomnieć…

Kościół świętej Barbary w Borzygniewie. Fotografia z drona
Borzygniew z drona.

Borzygniew w telegraficznym skrócie

Za tekstem na tablicy informacyjnej: „Najstarsza znana nam nazwa wsi – Borigniew wymieniona została w 1262 roku i pochodzi z okresu, kiedy Śląsk należał do Piastów. Inna nazwa wsi – Burgene pochodzi z okresu panowania czeskiego. Od kiedy Śląskiem, jako częscią Czech władali Habsburgowie, używano też nazwy Borganie. Używana była ona także w okresie panowania pruskiego, a później niemieckiego. Od 1937 roku do końca II wojny światowej wieś nazywała się Bergen. Po wojnie, kiedy Śląsk przyłączono do Polski, w 1945 otrzymała nazwę Borzygniew”. Poniżej więcej informacji dla zainteresowanych dziejami tej miejscowości.

Wokół pałacu i kościoła. Oficyna i dawny folwark oraz to, co z nich zostało

Nie wszystkich pociągają mniej reprezentacyjne budowle dawnych poniemieckich majątków dolnoślaskich, ale dla mnie to również są wartościowe obiekty. Wiadomo, iż w luksusowych rezydencjach mieszkali najbogatsi, a w farach tylko odrobinę mniej bogaci. Jednak w oficynach dworskich i czworakach bytowali najprawdziwsi bohaterowie moich historii.

Oficyna dworska przy pałacu w Borzygniewie. Dom dla służy. Rezydencja w rozsypce, a tym budynku przez cały czas ktoś mieszka. Taki trochę to chichot losu jest.
Na pierwszym planie — oficyna dworska. Dalej ruina pałacu w Borzygniewie.

Byli to ludzie, którzy wszystkie te nieswoje dobroci utrzymywali w doskonałej kondycji. Dzięki nim jaśniepanowie mogli się jaśniepanić, a proboszczowie nic nie robić i żyć na bogato. Ja wiem, iż dla niektórych może to zabrzmieć kontrowersyjnie, ale mnie idzie tylko o to, iż nie często wspomina się o pracujących w polu i w oborach przy zwierzętach i na pokojach, szorując podłogi. Dla mnie to ważna część każdej dworskiej historii, którą biorę na warsztat, dlatego podczas moich wojaży, nigdy nie pomijam tych niby mniej zajmujących, zabytkowych budowli. choćby wówczas, gdy są w nienajlepszych stanie technicznym.

Fragment zabudowy folwarcznej w dawnym majątku w Borzygniewie.

Mietków. Jezioro i stara warownia otoczona fosą

Ta miejscowość kojarzy się bardzo turystycznie. Położona blisko Wrocławia, jest świetnym pomysłem na wakacyjny weekend nad wodą. Jednak nie od razu tamę zbydowano i nie od samego początku ten wielki akwen wabił ludzi w tame okolice, bo go po prostu zwyczajnie tam nie było. Mało kto wie, iż najsampierw w tej miejscowości powstała rasowa warownia. Wspaniała budowla obronna, usytuowana na sporym wypiętrzeniu i otoczona mokrą, szeroką i głęboką fosą. I od tego wszystko się w Mietkowie zaczęło. Dla mnie przy tej odległej historii Jezioro Mietkowskie mogłoby nie istnieć. Serio mówię.

Ruina pałacu w Mietkowie. Rezydencję wybudowano w miejscu dawnej warowni.

Mietków pierwszy raz na piśmie wspomniany został A.D 1326. Podobnie jak w Borzygniewie i tutaj rządzili pełną gębą szlachetnie urodzeni jaśniepanowie: von Seidlitz, von Schindel, von Glaubitz i von Pinto. W połowie XVI wieku wybudowano tam rycerską wieżę obronną z funkcją mieszkalną. Stała w miejscu ruiny, którą przedstawiam wam na fotografiach.

Pałac w Mietkowie. Ruiny otoczone są szeroką i głęboką fosą.
Ruiny pałacu w Mietkowie. Mało kto wie, iż taki obiekt znajduje się w tej miejscowości.

W osiemnastym stuleciu leciwą weżę rozbudowano. Wzniesiono wówczas luksusową rezydencję, która powalała na kolana gabarytem. Dla mnie najciekawsze jest to, iż ona gdzieś tam jest w fundamentach dawnego pałacu. Może choćby dokładnie tutaj?

Zauważyłam tę łupkową ścianę pomiędzy murowanymi z cegły. Różni się bardzo materiałem budowlanym od reszty murów i znajduje się na szczycie tego wypiętrzenia. W najwyższym jego punkcie! Dlatego sądzę, iż moje podejrzenia są całkiem zasadne. Czyżby wieża rycerska stała dokładnie w tym miejscu? Co o tym sądzicie?

Opuszczony pałac

Jeszcze przed końcem II wojny dobra mietkowskie rozniesiono w perzynę. Przestały w całości należeć do jednego właściciela, ponieważ zostały podzielone/rozparcelowane przez Śląską Spółkę Ziemską. Trąci tu upadłością, według mnie. Najpewniej ostatniemu z jaśniepanów na Mietkowie mocno powinęła się noga i bidok wszystko starcił. Natomiast po 1945 roku rezydencja ta stała się własnością Państwa Polskiego, które niestety nie kwapiło się, aby podnieść go z ruiny, dlatego też zastajemy go dziś takim, jak widać na załączonych fotografiach.

Ciekawostką jest jednak to, iż jeszcze w roku 1970 w obiekcie tym zabytkowym znajdowały się dwa użytkowane mieszkania, jednak już dziesięć lat później pałac został całkowicie porzucony. Dziś stanowi on własność Gminy Mietków.

To był ostatni obiekt fotografowany przez nas na potrzeby tego wpisu. I stało się tak, iż po oblatywaniu dronem Jeziora Mietkowskiego, Borzygniewa i Maniowa Małego, wyczerpały nam się wszystkie baterie. Dlatego pałac w Mietkowie tym razem został zarchiwizowany tradycyjnie. Mało tego! Ines i Daniel postanowili się wyłamać z tego zadania. Zostali w samochodzie, a mnie samą wysłali w ten busz poniemiecki. Ruszyłam tam więc, klucząc po wąskich ścieżkach między tym co zostało z dawnej fortecy. Przeprawiałam się samotnie przez szeroką fosę…

Wstęp wzbroniony!

Korzystałam z okazji i zeszłam na najniższy możliwy dziś poziom w tej budowli i zaglądałam do podziemi. Cieszyłam się wówczas, iż nie mam towarzystwa i nikt mi tego nie zabrania i nie truje o niebezpieczeństwie, którego przecież jak nikt inny jestem w pełni świadamo i na które nigdy nie zwracam uwagi, a więc po co mi to ciągle powtarzać?

Zapewne gdzieś tam w okolicy palacu znajduje się tablica z napisem „Zakaz wstępu”, ale ja jej nie namierzyłam. Ta ruina prawdziwie mnie zachwyciła, bo wiedzieć trzeba, iż z terenu tego jak z książki można czytać o średniowiecznych dziejach tego wypiętrzenia. Ten niby krajobrazowy park dworski znajdujący się wokół, jest nieproporcjonalny gabarytowo do olbrzymiej rezydencji. Bo to żaden ogród był na początku. Dopiero, kiedy z wieży rycerskiej wyrósł ten potężny dwór, woda fosy stała się częścią tej enklawy zieleni. Wtedy dopiero posadzono tam drzewa i korzystano z tego terenu wypoczynkowo. Teraz nie byłoby przesady w stwierdzeniu, iż do spacerów po tym terenie przydałaby się maczeta.

Kiedy obeszłam zabytek dookoła, zatrzymałam się przy dawnym wejściu głównym do rezydencji. Schody przez cały czas istnieją, ale są bardzo niestabilne, przez co niebezpieczne.

Musiałam jednak wejść na górę, żeby sprawdzić czy przez cały czas znajdują się tam kafelki, które namierzyłam po raz pierwszy będąc w tym miejscu kilka lat temu na zimowej wyprawie ze Sławkiem.

Napisałam wówczas bardzo mroczny materiał o zabytkach tamtego terenu. W tym linku możecie o tym poczytać – „Zrujnowany pałac. Dolnoślaskie szkielety”. Link otworzy się w osobnej karcie i poczeka, a my idziemy dalej!

Maniów Mały. Rezydencja na wzgórzu

W Maniowie Małym, oddalonym zaledwie trzy kilometry od Mietkowa, nie jest ani trochę mniej ciekawie. Również i tam na sporym wypiętrzeniu znajdują się ruiny dawnej rezydencji jaśniepańskiej. Wspaniałe są! Oprócz ścian pałacu, zastajemy tam również resztkę wieży. Widać na niej wyraźnie otwory po kulach. Warto się przyjrzeć.

Opuszczony pałac w Maniowie Małym. Dolny Śląsk.

Niestety, choć jest to wielka atrakcja tego terenu, nie polecam podziwiać jej inaczej, jak tylko ze sporej odległości. Nie polecam ja, a stanowczo zabraniają tego właściciele obiektu.

Pomimo zakazu jednak, turyści wydeptali ścieżkę, która prowadzi w sam środek zabytku, i każdy kto tam przybywa, wchodzi na własną odpowiedzialność do dawnego pałacu i naraża zdrowie i życie. Dlaczego ludzie tego nie rozumieją, iż nie wolno tak robić? Przecież to kuszenie losu!

Wnętrze pałacu w Maniowie Małym. Zachowały się drewniane futryny okien.
We wnętrzu dworu w Maniowie Małym. Idealnie zachowana nisza.

Rzeczony obiekt historyczny, usutuowany na lekkim wzniesieniu, podobnie jak ten w Mietkowie, jest naprawdę wspaniały! Zachował się tam również fragment barokowego potralu z roku 1750.

Poniżej znajduje się zaniedbany teraz dawny park dominialny, który założony został na dość sporym zboczu wypiętrzenia.

Historia w telegraficznym skrócie

Maniów Mały po raz pierwszy wspomniany został na piśmie w dokumentach w roku 1318. Zwał się wtedy Parvum Manow. Dwa wieki później rezydowali w nim vonowie: Reichau i Schindel, a potem stał się on częścią osady Berghof i był własnością pana Georga von Hegewaldta. W kolejnych latach dobra w Maniowie były dziedziczone przez jego spatkobierców.

Maniów Mały z drona. Pałac na wzgórzu.

Rezydencja wzniesiona została w w osiemnastym stuleciu w stylu barokowym. Niedługo potem dobudowana została do niego wieża i wtedy pałac nabrał cech klasycystycznych. Obiekt zabytkowy mocno ucierpiał od działań wojennych w 1945 i potem nikt nie podjął próby jego ratowania. Jest to wprawdzie porządna, poniemiecka budowla z niebylejakich materiałów, ale swoje przeszła, więc podziwiam, iż przez cały czas stoi na miejscu, gdzie została wzniesiona.

Ruiny pałacu w Maniowie Małym.
Dwór w Maniowie Małym. Fotografia z drona.
Pałac w Maniowie Małym.

To piękny pomnik dziejów tej ziemi. Szkoda, iż nie jest ratowany. Wyobraźcie sobie tylko, jakie byłyby z niego cudne, trwałe ruiny dostępne do zwiedzania. Dlaczego w naszym kraju tak bardzo brakuje na to pieniędzy…?

Pałac w Mniowie Małym. Zdjęcie z drona.

Wiadomo, iż i bez tego jest czym oko nacieszyć i co fotografować, pytanie jednak brzmi, jak długo będzie to możliwe?

Atrakcje przy Zaporze. Mietków. Paża i pobliski Maniów

Bardzo podobają mi się takie tablice z opisem wsi i zabytków, które można w nich zwiedzać. To zawsze jest fajna lekcja historii wprost na szlaku. Dzięki nim niekoniecznie trzeba zaglądać do internetu w telefonie, żeby zasięgnąć wiedzy. Można też zorientować się w terenie, ponieważ często załączone są do nich mapki. Ja, gdy wyruszam w drogę, staram się jak najmniej korzystać z telefonu. Kiedy zgubię się na trasie, pytam ludzi o drogę. Tak jak robiono to w dawnych czasach. o ile pragnę informacji o obiektach historycznych, zatrzymuję się przy takich właśnie tablicach. Wtedy czuję, iż naparwdę wędruję w prawdziwym świecie, a nie z nosem w telefonie.

Za tekstem na tablicy informacyjnej w Maniowie Małym:

„Najstarsza znana nam nazwa wsi – Klein Mohnau wymieniona została w 1660 roku, kiedy Śląskiem jako częścią Czech władali Habsburgowie. W okresie panowania pruskiego, a później niemieckiego nazwa się nie zmieniła. W tym czasie przy pałacu powstała nowa częsć wsi zwana Berghof, ale wieś w dalszym ciągu nazywała się Klein Mohnau. Po II wojnie światowej, kiedy Śląsk przyłączono do Polski, w 1945 roku wieś otrzymała nazwę Maniów Mały. Dzisiaj miejscowość liczy ponad 330 mieszkańców. Właścicielem Maniowa Małego w 1568 byli Christoph von Reichau oraz Abraham i Bernard von Schindel. Około 1650 roku właścicielem wsi był podpułkownik Georg von Hegewald, który przez długi czas dowodził swoim pułkiem w Świdnicy. Hegewald zmarł w 1660 roku, a po jego śmierci właścicielami wsi byli jego spatkobiercy. W 1773 właścicielem był Georg von Poser, w 1785 baron Ezettritz. w 1801 roku wieś przeszła w posiadanie rodziny von Schweinitz. W 1854 zbudowano we wsi kaplicę cmentarną. Około 1925 r. włąścicielem wsi był emerytowany major von Schweinitz und Krain baron Kaude. W Maniowie Małym znajdują się ruiny starego pałacu pochodzącego z połowy XVIII wieku i przebudowanego w stylu klasycystycznym w II połowie XIX stulecia. W 1945 roku pałac doszczętnie zniszczono i nigdy nie został on odbudowany. Jest to budowla trójkondygnacyjna, trzytraktowa, z ryzalitem wystającym przez elewację. Pałac zbudowany jest z cegły i kamienia. Zachowała się sala ze zniszczonymi dekoracjami stiukowymi oraz barokowy portal. W pobliżu tego obiektu zabytkowego znajduje się spichlerz z 1746 roku. Przed II wojną światową w lesie między Maniowem Małym a Maniowem znajdowała się bażantaria. Do dzisiaj zachowała się polana w kształcie prostokąta (aby tam dotrzeć idąc drogą z Maniowa Małego do Maniowa, należy skręcić w lewo w polną drogę. Przy drodze z Maniowa Małego do Domanic, po prawej stronie rósł przed wiekami Dąb Czarownic (Hexeneiche). We wsi rosną interesujące okazy przyrodnicze: platany klonolistne, klon zwyczajny, dąb szypułkowy i lipy drobnolistne”.

Hexeneiche. Dąb Czarownic

To legendarne drzewo dziś już nie istnieje, jednak dzięki starej mapie poniemieckiej, wiemy dokładnie gdzie był zlokalizowany. Dąb rósł przy drodze z Maniowa Małego do Domanic. Był to prawdziwy kolos i zarazem cenny pomnik przyrody. Liczył sobie w obwodzie pnia aż 5 i pół metra. Po koniec swojego żywota drzewo było prawie całkiem uschnięte a jego pień pusty w środku. Ciekawi Was prawdopodobnie najbardziej to, skąd wzięła się jego intrygująca nazwa, prawda? Otóż sparwa wygląda dość makabrycznie, ponieważ Dąb Czarownic został posadzony dokładnie w miejscu, gdzie dokonano straszliwego mordu. Stało się to podczas Wojny Trzydziestoletniej (1618 – 1648). W tym miejscu (patrz mapa poniżej) zabito i pogrzebano dziecko o rudych włosach.

Źródło mapy -https://geoportal.dolnyslask.pl/imap/?gpmap=gp17&fbclid=IwAR261R5AAsspJJwVWsxYvqGOVllv2-xFfjSDy-LynlG2r4lZa5_ELYsJySM#gpmap=gp17
Źródło mapy -https://www.google.com/maps

Uczyniono to, ponieważ podejrzewano go o konszakty z diabłem i uprawianie magii. Kolor włosów dziecka miał dowodzić tym zarzutom. To wystarczyło, aby dokonać zbrodni. W czasach tak głebokiej ciemnoty podobne działania nie były wcale ani rzadkie ani dziwne.Po prostu tak czyniono, gdy kogoś podejrzwano o bycie czarownikiem, wampirem czy też wilkołakiem. Rude włosy często sciągały nieszczęścia na ludzi, którzy je posiadali. Sporo napisałam na ten temat w mojej książce „Mroczne tajemnice Dolnego Śląska”. Są to prawdzwe historie żyjących ludzi, których procesy zostały solidnie udokumentowane.

Nie tylko Mietków, Borzygniew i Maniów Mały

Miejscowości wokół zalewu są prawdziwymi atrakcjami dla miłujących się w dziejach Dolnego Śląska. Będąc w tamtej okolicy koniecznie trzeba zwiedzić również Domanice i Chwałów, bo naprawdę warto! Jednak to nie wszystko, ponieważ dla bardziej zaawansowanych wędrowców w lesie pomiędzy zaporą w Mietkowie a Maniowem Małym znajduje się czytelne w terenie grodzisko średniowieczne z XIII wieku. Fascynujące miesjce! Fosa zasilana była wodą Bystrzycy. To typowe motte z pięknie zachowanymi wałami ziemnymi.

Źródło mapy -geoportal.gov.pl lidar

A nieco dalej za Domanicami, przy samym brzegu Jeziora Mietkowskiego istniał ongiś przysiółek tej miejscowości – Buschmühle. Teraz to tylko miejsce, które całkowicie pochłonęła przyroda, ale dawniej było zupełnie inaczej. Obrazuje to ta stara fotografia…

Źródło fotografii -https://polska-org.pl/5880255,foto.html?idEntity=3635030

Przystań „U Francuza”

Ten temat to już legenda. Jednak całkiem młoda, bo pochodzi z ubiegłego wieku. Pracowałam wówczas w jednej z lokalnych gazet. Miałam tam swoje stałe rubryki, ale byłam również wolnym strzelcem, polującym na interesujące tematy. Dla Expresu Wrocławskiego napisałam ten arykuł. Mietków zawsze mnie fascynował. Przybyłam na miejsce akcji jak zawsze rowerem, z aparatem fotograficznym i dyktafonem i zrobiłam wywiad z ówczesnym właścicielem tego obiektu. To była najpardę fajna przygoda i czasy moich pierwszych kroków dziennikarskich. Ja zawsze tylko to chciałam robić. Pisanie było dla mnie najważniejsze. Wiązałam z nim wszystkie swoje życiowe pragnienia, pasje i plany. Uczyłam się tego przez wiele lat, pracując jednocześnie w różnych nieciekawych miejscach, bo za pisanie do lokalnych czytadeł płacili grosze. I wreszcie, kiedy 14 lat temu już jako blogerka raczkującego jeszcze Nieustannego Wędrowania zatrudniłam się w pewnej fabryce uszczelek, moja pasja zaczęła wypełniać mnie bez reszty. Przyszłam tam jako operator maszyn, a wyszłam stamtąd jako autorka książek. Takie buty!

Mietków. Zakaz kąpieli. Jak to jest możliwe?

Kiedy zrobiłam już archiuwum fotograficzne do tego wpisu, opuszczając tamtejszą plażę, zatrzymałam się na chwilę przy budce z biletami parkingowymi. Siedział tam pewiem młody mężczyzna. Sprytnie zagaiłam rozmowę i powiedziałam, iż piszę atrykuł o tym ciekawym miejscu i iż intersuje mnie nie tylko Mietków, ale i Borzygniew, a konkretnie tutejsza plaża. Zapytałam:

Czy można się kąpać w tym zbiorniku?

Jasne – mężczyzna odpowiedział bez chwili zastanowienia i dodał do tego promnienny uśmiech.

Czyli, iż nie ma tu zakazu żadnego, żeby się kąpać? – drążyłam temat, bo wiedziałam dobrze co chcę osiągnąć w tym dialogu.

No nie! – facet odparł z poważną już miną. – Zakaz jest, wiadomo, ale kąpać się można proszę pani. Wszyscy się kąpią…

I bądź tu człowieku mądrym i pisz wiersze…

Dobrym punktem wyjścia, aby wyruszyć na zwiedzanie okolicy największego jeziora na Dolnym Ślasku jest Mietków. Plaża i sporty wodne jak widać to nie wszystko co atrakcyjne na tym terenie. Naprawdę warto przyjechać tam choćby na cały weekend, najlepiej długi i pozwolić prowadzić się nieustannemu wędrowaniu. Cała ta okolica pełna jest swoich dziejów, po których sporo pozostało, jednak nie wiadomo ile jeszcze wytrwają obiekty historyczne zaprezentowane w tym artykule. Od rana do wieczora można lustrować brzegi zalewu, a wieczorami wypoczywać w przytulnej knajpce na tarasie z widokiem na Ślężę, popijając drinka z parasolką albo zimne piwo z sokiem. Taki właśnie jest Mietków. Jezioro to dopiero początek…

W naszym sklepie internetowym czekają na Was nasze książki. Ich treści pełne są osiągalnych dla Was przygód z dolnoślaską ziemią. Na początku było ich więcej, ale teraz zostało ich już niewiele, bo jak to się mówi – sprzedają się jak świeże bułeczki. Warto więc nie zwlekać z zamówiniem. Poniżej znajdziecie więcej informacji na ich temat :)

Artykuł zawiera autoreklamę

Idź do oryginalnego materiału