**Mieszkanie, czyli Historia pewnej rodziny**
Alicja wlokła się powoli ze szkoły, rozmyślając, jak ukryć przed mamą jedynkę z matematyki. Najlepiej, gdyby jej w ogóle nie było w domu. Wtedy po prostu schowałaby dziennik pod poduszkę i powiedziała, iż zapomniała go w szkole. Ale co zrobić jutro? Nie da się przecież codziennie zapominać dziennika. Mama i tak się dowie.
„Dzisiaj schowam, a jutro postaram się poprawić ocenę. Wtedy nie będzie tak źle” – zdecydowała Alicja i przyspieszyła kroku.
Mama nieustannie przypominała Alicji, iż musi się dobrze uczyć. Po pierwsze, by nie hańbić nazwiska ojca, który był profesorem. Po drugie, by dbać o mózg. Niektóre choroby mają podłoże genetyczne. A babcia cierpiała na Alzheimera. Zmarła, gdy Alicja miała dwa lata.
Ostrożnie weszła do mieszkania, starając się nie trzasnąć drzwiami. Na wieszczku wisiał płaszcz mamy – była w domu. Alicja cicho się rozebrała, na kocich łapach przemknęła do swojego pokoju. Schowała dziennik pod poduszkę i dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. Przebrała się i od razu zabrała za lekcje. Przerobiła choćby dwa razy paragraf z historii, a mama wciąż nie zaglądała do jej pokoju. To było dziwne.
Alicja uchyliła drzwi i nasłuchiwała. W mieszkaniu panowała cisza. Może mama zachorowała i śpi? Mieszkali w starym, obszernym mieszkaniu w samym sercu Warszawy, z wysokimi sufitami i szerokimi oknami. Meble były ciężkie, antyczne, o ciemnym drewnie. Korytarz wydawał się nieskończenie długi i mroczny, wypełniony ogromnymi szafami.
Nagle w salonie rozdało się bicie starego zegara. Alicja o mało nie krzyknęła ze strachu. Potem przypomniała sobie, iż to tylko zegar dziadka i uspokoiła się. Przeszła korytarzem i zajrzała do kuchni. Mama siedziała przy stole, z głową opartą na splecionych dłoniach.
– Mamo? – Alicja dotknęła jej ramienia.
Mama podniosła głowę. Jej oczy były zaczerwienione od płaczu.
– Tato nie żyje. Zmarł podczas wykładu… – powiedziała, a jej głos brzmiał jakby pochodził z innego świata.
Przytuliła Alicję i wybuchnęła płaczem, wtulając się w jej ramię. Alicja przez chwilę się trzymała, ale w końcu i ona się rozkleiła.
Następnego dnia nie poszła do szkoły i nie poprawiła jedynki. Nie było na to czasu. Chodzili do szpitala, potem do kostnicy, gdzie mama zaniosła najlepszy garnitur ojca i niemal nowe buty.
Na pogrzebie było mnóstwo ludzi, głównie z uniwersytetu, gdzie ojciec prowadził katedrę. Alicja go nie rozumiała. W trumnie leżał obcy, starszy pan. Ale mama płakała nad nim, powtarzając: „Jak my teraz bez ciebie? Dlaczego nas zostawiłeś…”
Po pogrzebie mama całymi dniami leżała w łóżku, płakała i nic nie jadła. Alicja gotowała sobie makaron albo pierogi. Kiedy się skończyły, poprosiła mamę o pieniądze.
– Weź – powiedziała mama, choćby nie pytając, na co.
Alicja kupiła parówki, chleb i dwie paczki makaronu.
Pewnego dnia wróciła ze szkoły i zastała mamę przy kuchence, gotującą zupę. Alicja aż podskoczyła z radości.
– Jak w szkole? Co jadłaś przez ten czas? – spytała mama. Alicja opowiedziała. – Przepraszam, zupełnie o tobie zapomniałam. Nie martw się. Jutro pójdę na katedrę i poproszę o pracę. Nie mogą mi odmówić, prawda? Trzeba żyć dalej.
Mama wyglądała na wychudzoną i bladą, zupełnie inną niż w czasach, gdy ojciec żył. Ale przynajmniej nie płakała, co już było dobrym znakiem.
Nowy kierownik katedry, uczeń ojca, zatrudnił mamę jako laborantkę. Miała nieukończone studia, nie mogła uczyć. Płaca była niska, więc zaproponowano jej dodatkowe sprzątanie katedry. Zgodziła się, ale sprzątała po cichu, gdy wszyscy już wychodzili.
– Wstyd. Żona profesora myje podłogi – wzdychała mama.
Alicja często przychodziła i pomagała.
Pieniędzy wciąż brakowało. Mama sprzedała wszystkie swoje złote kolczyki i pierścionki nauczycielkom z katedry. Brała, co dali. Ale niedługo i tego zabrakło.
Przyszła sąsiadka i zaproponowała kupno mebli. Mama odmówiła.
– Mieszkanie bez nich straci swój charakter – powiedziała.
– Jak się zmienisz zdanie, dzwoni, ale tyle już nie zapłacę – odparła urażona sąsiadka i wyszła.
Alicja spytała, dlaczego mama tak chroni meble, a złoto oddała za bezcen.
– Jesteś jeszcze młoda,