Mieszkanie, czyli Opowieść o Pewnej Rodzinie

twojacena.pl 4 dni temu

Mieszkanie, czyli Historia jednej rodziny

Wisia wracała ze szkoły powoli, myśląc, jak ukryć przed mamą jedynkę z matematyki. Najlepiej, gdyby jej w ogóle nie było w domu. Wtedy po prostu schowałaby dziennik pod łóżko i powiedziała, iż zapomniała go w szkole. Ale co zrobić jutro? Nie da się przecież codziennie „zapominać” dziennika. Mama i tak się dowie.

„Dzisiaj schowam, a jutro spróbuję poprawić ocenę. Wtedy mama nie będzie aż tak zła” – postanowiła Wisia i przyspieszyła kroku.

Mama ciągle jej powtarzała: „Ucz się dobrze, Wisieńko. Po pierwsze, żeby nie hańbić nazwiska ojca. Był profesorem. Po drugie, żeby rozwijać umysł. Niektóre choroby są dziedziczne. A babcia miała Alzheimera. Zmarła, gdy miałaś dwa lata”.

Ostrożnie weszła do mieszkania, starając się nie trzasnąć drzwiami. Na wieszaku wisiał płaszcz mamy – była w domu. Wisia bezszelestnie zdjęła buty i na palcach przemknęła do swojego pokoju. Schowała dziennik pod poduszkę i dopiero wtedy odetchnęła z ulgą. Przebrała się i od razu zabrała do lekcji. Powtórzyła choćby rozdział z historii dwa razy, a mama wciąż nie zaglądała do jej pokoju. To było dziwne.

Ostrożnie uchyliła drzwi i nadsłuchiwała. W mieszkaniu panowała cisza. Może mama jest chora i śpi?

Mieszkanie było duże, z wysokimi sufitami i szerokimi oknami, w samym centrum Warszawy. Meble – ciężkie, staroświeckie, ciemne. Korytarz wydłużały ogromne szafy, czyniąc go mrocznym i niesamowicie długim.

Nagle w salonie wybiły zegarowe kuranty. Wisia o mało nie krzyknęła z przerażenia. Przypomniała sobie, iż to tylko stary zegar dziadka i uspokoiła się. Poszła korytarzem i zajrzała do kuchni. Mama siedziała przy stole, z głową opartą na złożonych dłoniach.

– Mamo… – szepnęła Wisia, dotykając jej ramienia.

Mama podniosła głowę. Miała zaczerwienione oczy.

– Tata nie żyje. Zmarł podczas wykładu… – powiedziała głucho.
Zerwała się z krzesła, przytuliła córkę i wybuchnęła płaczem, wtulając twarz w jej ramię. Wisia przez chwilę się trzymała, ale w końcu i ona zaczęła szlochać.

Następnego dnia nie poszła do szkoły i nie poprawiła jedynki. Nie było czasu. Chodziły do szpitala, potem do kostnicy, gdzie mama zaniosła najlepsze ubranie taty i prawie nowe buty, jeszcze gdzieś indziej…

Na pogrzebie było mnóstwo ludzi, głównie z uniwersytetu, gdzie ojciec wykładał i kierował katedrą. Wisia nie poznała go. W trumnie leżał obcy staruszek. Ale mama płakała nad nim, powtarzając: „Jak my bez ciebie? Dlaczego nas opuściłeś…?”

Po pogrzebie mama całymi dniami leżała w łóżku, płakała i nic nie jadła. Wisia gotowała sobie makaron lub pierogi. Gdy się skończyły, poprosiła mamę o pieniądze.

– Weź – powiedziała mama, choćby nie pytając, po co.
Wisia kupiła parówki, chleb i dwie paczki makaronu.

Pewnego dnia wróciła ze szkoły i zastała mamę przy kuchni – gotowała zupę. Wisia aż podskoczyła z radości.

– Jak w szkole? Co jadłaś przez ten czas? – spytała mama. Wisia opowiedziała. – Wybacz mi. Zupełnie o tobie zapomniałam. Ale już dobrze. Jutro pójdę na katedrę do taty, poproszę, żeby mnie przyjęli do pracy. Nie odmówią mi, prawda? Trzeba jakoś żyć dalej.

Mama wyglądała na wychudzoną i bladą, zupełnie inną niż wtedy, gdy żył ojciec. Ale przynajmniej nie płakała – to już coś.

Nowy kierownik katedry, dawny uczeń taty, zatrudnił mamę jako laborantkę. Miała nieukończone studia, nie mogła wykładać. Płaca była niska, więc zaproponowano jej dodatkowe sprzątanie katedry. Zgodziła się, ale pracowała wieczorami, gdy wszyscy już wychodzili.

– Wstyd. Żona profesora myje podłogi – wzdychała.
Wisia często przychodziła i pomagała jej.

Ale pieniędzy wciąż brakowało. Mama sprzedała swoje złote kolczyki i pierścionki wykładowczyniom z katedry. Brała, co dawali. niedługo i tego zabrakło.

Przyszła sąsiadka i zaproponowała kupno mebli. Ale mama odmówiła.

– Mieszkanie bez nich już nie będzie tym samym – powiedziała.

– Jak się zdecydujesz, to daj znać, ale cena będzie niższa – odparła urażona sąsiadka i wyszła.

Wisia zapytała, dlaczego mama tak trzyma się mebli, a złoto sprzedała bez wahania.

– Jesteś jeszcze głupiutka. To antyki. Takie są tylko w muzeach. choćby podczas wojny ich nie sprzedano.

I mama opowiedziała WisWisia wtedy zrozumiała, iż te meble to nie tylko przedmioty – to była pamiątka po całym ich życiu, które już nigdy nie wróci.

Idź do oryginalnego materiału