Mieli jedno mieszkanie i dwa oddzielne życia. "Wuj spał na tapczanie za kotarą"

kobieta.gazeta.pl 14 godzin temu
- Już jako dziecko rzadko widywałam ich razem. Z zewnątrz wyglądaliśmy, jak idealna rodzina. Zero nałogów, nikt nie sprawiał problemów. Mieliśmy stabilne, nudne życie. Tylko iż rodzice już wtedy się nie kochali - mówi Agnieszka.
Niedziela to był jedyny dzień w tygodniu, kiedy całą rodziną byli obecni w domu. A jednak nie można powiedzieć, iż spędzali go razem. Agnieszka pamięta na przykład mamę, która w przerwach pomiędzy przygotowywaniem posiłków, siedziała na stołku przy otwartym oknie w kuchni i paliła papierosy. Tata z kolei całe dnie miał ręce pełne roboty: krzątał się po działce, kosił trawę, przesadzał rośliny, wynajdywał sobie kolejne zajęcia.


REKLAMA


Zobacz wideo Iwona Pavlović o byciu babcią: "Nasza częstotliwość spotkań jest zmniejszona, ale to nie zmienia naszej miłości do nich" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]


- Już jako dziecko rzadko widywałam ich razem. Z zewnątrz wyglądaliśmy, jak idealna rodzina. Zero nałogów, nikt nie sprawiał problemów. Mieliśmy stabilne, nudne życie. Tylko iż rodzice już wtedy się nie kochali - mówi.
Według raportu "Anatomia relacji" przeprowadzonego na zlecenie Gedeon Richter Polska, 83 proc. Polaków wierzy w to, iż możliwy jest jeden związek na całe życie. Ten pozornie romantyczny wynik można interpretować różnorako. Bo z jednej strony marzymy o relacji pełnej miłości i szacunku do końca naszych dni, z drugiej – pozostajemy w związkach, choćby jeżeli nie są dla nas satysfakcjonujące.
Żyją pod jednym dachem, ale gdy chcą coś sobie powiedzieć, dzwonią do córki
Jak wspomina Agnieszka, gdy jeszcze była dzieckiem, rodzice próbowali zachować pozory. Raz w roku jeździli na wakacje ze znajomymi, chodzili razem na wywiadówki, do kościoła i na rodzinne obiady. Byli taką rodziną, jaką trzeba być. A gdy wracali do domu, każdy zajmował się sobą. Kiedy wyprowadziła się na studia, przestali udawać.
- W domu zrobiło się więcej miejsca, nie było przed kim odgrywać rodziny. W październiku zaczęłam studia. Pamiętam, iż jak chciałam dowiedzieć się, co słychać, musiałam najpierw zadzwonić do mamy, a potem do taty. Chociaż oboje byli w domu. Problemem było choćby to, żeby przekazać sobie telefon. Gdy w listopadzie wróciłam na weekend, zorientowałam się, iż mama zajęła mój pokój - opowiada.


Teraz jej rodzice oddzielnie śpią, jeżdżą oddzielnymi samochodami i spędzają osobno urlop. Nie pamięta, kiedy ostatnio widziała, żeby ze sobą rozmawiali. Gdy przyjeżdża do domu, to mama prosi: "Zawołaj ojca na obiad". Czasem, kiedy mają się porozumieć, dzwonią do niej. "Powiedz matce to...", "Powiedz ojcu tamto" - słyszy. A mimo wszystko żyją pod jednym dachem.
- Tak chyba jest im łatwiej. Dopóki są razem, nikt nie zadaje pytań. Nie muszą dzielić majątku i ciągać się po sądach. Oni już dawno pogodzili się z tym, iż nie mają wiele wspólnego. Co ciekawe, nigdy nie słyszałam, żeby któreś powiedziało: "Zmarnowałeś mi życie" albo coś w tym stylu. Łatwiej jest też dzielić koszty na dwoje i jakoś tak żyć z dnia na dzień w zawieszeniu... – zastanawia się.
Łatwiej jest nie mówić, niż powiedzieć, co boli
Z raportu Gedeon Richter wynika, iż małżeństwa, które pozostają w związku ponad 30 lat, mają mniejsze oczekiwania wobec relacji niż ci z krótszym stażem. Rzadziej za najważniejsze uznawane są umiejętność komunikacji (73 proc.), bliskość emocjonalna (68 proc.), okazywanie uczuć (64 proc.), dbałość o drobne gesty (60 proc.) czy wspólne spędzanie czasu (56 proc.). Raport pokazuje też, iż mamy problemy z komunikacją w relacjach. Prawie połowa wszystkich ankietowanych miewa ciche dni (48 proc.), a trudnych rozmów unika aż 40 proc. Co dziesiąta para nie miewa choćby sprzeczek.
- W mojej rodzinie było sporo takich małżeństw - zastanawia się Kasia - Mówię było, bo zwykle prędzej czy później i tak dochodziło do rozstania – dodaje.


Potem wspomina ciotkę i wuja, co w m2 potrafili żyć oddzielne. On miał tapczan za kotarą w salonie, ona spała w sypialni. Jak do niej ktoś przychodził, zapraszała do kuchni. Siedziało się prawie w przedpokoju, bo to było wąskie pomieszczenie. Wuj w tym czasie w salonie oglądał telewizję i w ogóle nie obchodziło go, kto przyszedł i po co.


- choćby pieniądze przed sobą chowali! Ciotka nie raz skarżyła się, iż skąpiradło, iż sama za swoją groszową pensję musi zakupy robić. No i w końcu spotkała szkolną miłość. Spakowała się i tyle żeśmy ją widzieli. A wuj... okazało się, iż miał kogoś na boku, ale co u niego? Nie wiem. Kontakt się urwał - wzrusza ramionami.
Ekspertka pyta pary, jak spędzają wspólny czas
Jak zauważyła jakiś czas temu w rozmowie z kobieta.gazeta.pl psycholożka Jagoda Bzowy, budowanie trwałej relacji wymaga ciągłej pracy, a czas niestety nie działa na korzyść partnerów. jeżeli nie wkładamy wysiłku we wspólne życie, uczucie umiera.
- Kiedy ja pytam w gabinecie, czy ludzie spędzają razem czas, to oni mówią, iż tak. - W jaki sposób? - dopytuję. Mówią, iż rano rozmawiali chwilę przed pracą. Uwaga: to nie jest wspólny czas. Wspólny czas to wyjście gdzieś razem, planowanie wspólnej aktywności - podkreślała ekspertka.


Zaznaczyła, iż bardzo ważne jest to, by cały czas pracować nad intymnością emocjonalną. Dzielić się obawami, marzeniami, refleksjami. I na bieżąco rozwiązywać konflikty. Te małe rzeczy się zbierają i wybuchają po czasie. Nie wolno odkładać problemów na później.
- o ile my się zmieniamy jako ludzie i nie komunikujemy tego na bieżąco, to w pewnym momencie nasze drogi mogą się rozejść. Kryzys to jest taki naturalny etap i żaden związek nie jest skazany na rozpad. Kiedy widzimy sygnały alarmowe, trzeba siąść razem do stołu i szukać wspólnych rozwiązań - radziła.
Idź do oryginalnego materiału