*Dom dla Nadziei*
Jakub zawsze podziwiał swojego starszego brata i od najmłodszych lat starał się go naśladować. Przy stole jadł tylko to, co jadł Krzysiek, choćby jeżeli mu to nie smakowało. jeżeli brat wybiegał na podwórko bez czapki, Jakub też zrzucał swoją. Mama krzyczała na starszego syna, żeby natychmiast założył czapkę, bo Jakub się przeziębi.
Różnica między braćmi wynosiła sześć lat, ale dla Jakuba to była cała przepaść. Czemu mama nie urodziła go choć dwa lata wcześniej? Krzysiek wychodził z kolegami, ale młodszego brata nigdy nie zabierał.
„Nie jestem twoją nianią. Chłopaki będą się ze mnie śmiać” – mówił z wyższością.
Jakub zaczynał ryczeć.
„Przestań! Albo nigdy więcej nie narysuję z tobą niczego”.
I Jakub milkł natychmiast, jakby ktoś wyłączył mu głos.
Krzysiek świetnie rysował. Jakub z zachwytem śledził szybkie ruchy ołówka po kartce, próbował naśladować brata, ale wychodziły mu tylko bazgroły. Wtedy Krzysiek siadał obok i cierpliwie tłumaczył, trzymać ołówek, jak mocno dociskać. Te chwile, gdy siedzieli razem, były dla Jakuba najszczęśliwsze i najbardziej przez niego cenione.
Oczywiście, bracia się kłócili, a choćby bili. Jakub dostawał od starszego brata. W odwecie chował mu ołówki lub domalowywał wąsy i brody do portretów w szkicowniku. Krzysiek wtedy klepał go po głowie i przezywał karłem lub szczeniakiem, czego Jakub nie znosił.
Pewnego dnia Krzysiek jednak zabrał Jakuba do parku, gdzie spotykali się chłopcy z okolicznych bloków. Chowali się za krzakami i palili papierosy.
„Jeśli powiesz rodzicom, połamię ci nogi” – warknął Krzysiek, spluwając przez zęby.
Jakub nie miał wątpliwości, iż brat tak zrobi. choćby gdy Krzysiek go mocno pobił, Jakub nigdy nie skarżył się rodzicom.
W szkole wiedzieli, iż Jakub jest bratem Krzyska, więc go nie zaczepiali. Krzysiek nie był chuliganem, ale bali się go. Trenował zapasy i bił się do krwi. Mało kto mógł z nim wygrać.
Jakub przekonał mamę, by zapisała go na te same zajęcia, co brata. Ale tak jak z rysowaniem, nic mu nie wychodziło. Nie lubił się bić. W końcu rzucił treningi, przyznając się do porażki wobec starszego brata. Przestał się starać, by być taki jak on, i skupił się na nauce. I właśnie w niej okazał się lepszy.
Krzysiek świetnie władał pięściami, ale w szkole ledwo dawał radę. Po maturze dostał się na politechnikę, na wydział budownictwa. W jego rysunkach coraz częściej pojawiała się ta sama dziewczyna. Nic specjalnego, według Jakuba.
Teraz Krzysiek miał swoje studenckie życie, w którym nie było miejsca dla Jakuba. Wracał do domu późno, zamyślony i milczący.
Pewnego dnia Jakub przypadkiem znalazł w zeszycie brata kartkę z wierszem. Od razu zrozumiał, komu był poświęcony – tej dziewczynie z rysunków.
„Mógłbyś znaleźć sobie ładniejszą” – rzucił przy obiedzie. „Na przykład taką jak Hania Kowalska. Najładniejsza w klasie. Co ja mówię – w całej szkole! To ją powinieneś rysować, to dla niej pisać wiersze”. I zacytował zapamiętaną linijkę.
Nie zdążył choćby zareagować. Ocknął się na podłodze. Policzek palił jak rozżarzony pręt.
„Co się stało? Znowu się biłeś?” – Mama spojrzała na młodszego syna badawczo.
Krzysiek tylko prychnął z pogardą i spokojnie wrócił do jedzenia makaronu.
„Poślizgnąłem się i uderzyłem twarzą w kałużę” – warknął Jakub. Mówienie bolało.
Mama surowo spojrzała na starszego syna. Ten tylko wzruszył ramionami. Wyjęła z zamrażarki kawałek mięsa, owinęła w ścierkę i podała Jakubowi.
„Przyłóż do policzka”.
Na piątym roku Krzysiek oznajmił, iż zamierza się ożenić i w weekend przyprowadzi narzeczoną do domu.
„Ha, pan młody!” – zaśmiał się Jakub.
„Masz coś przeciwko?” – Krzysiek spojrzał na brata groźnie.
Jakub zrozumiał, iż lepiej nie drwić – mógł dostać kolejnego ciosu w szczękę. Tamten raz długo dochodził do siebie.
„Nie, tylko się cieszę. Nie będziecie z nami mieszkać, prawda? Więc pokój będzie całkiem mój. Wreszcie nie będę słyszał twojego chrapania. Tylko nie zmień zdania”.
Krzysiek się rozluźnił, klepnął brata po ramieniu.
„Nie zmienię. Masz szczęście, braciszku”.
Nadia okazała się miłą, uroczą dziewczyną, o jasnych, brązowych oczach, zadartym nosku i kręconych, ciemnoblond włosach. Czuć od niej było wiosnę.
Trzymała Krzyska mocno za rękę i śmiało odpowiadała na pytania rodziców. Widać było, iż jest w nim zakochana po uszy. Jakub był zazdrosny. Dla niego Krzysiek był najlepszym bratem. A ta Nadia…
Przy stole Jakub zerkał na nią ukradkiem. I coraz bardziej mu się podobała.
„Nie gap się tak na dziewczynę brata” – upomniała mama, gdy Krzysiek wyszedł odprowadzić Nadię.
„Wcale się nie gapię. Znajdę sobie lepszą” – odparł Jakub z przekąsem.
Po ślubie Krzysiek wyprowadził się do Nadii i jej matki. Rzadko wpadał do domu. Jakby od razu dorósł. Po studiach dostał pracę w największej firmie budowlanej w mieście. Rok później urodził im się syn. W małym mieszkaniu zrobiło się ciasno, więc Krzysiek zaczął budować dom. Sam projektował, sam stawiał. Pomagali mu znajomi. Ojciec wspierał starszego syna, dorzucając pieniądze.
Jakub w tym czasie skończył szkołę i po raz pierwszy nie poszedł w ślady brata – zaczął studia prawnicze. Pogardliwie stwierdził, iż budowanie to zajęcie dla nieudaczników. Ludzie z głową powinni pracować umysłem, nie rękami.
Pewnego dnia mama wysłała Jakuba do brata z ubraniami dla rosnącego siostrzeńca. Nadia zaokrągliła się, stała się bardzo kobieca i piękna. Jakub zaczerwienił się i coś zamruczał, wręczając jej paczkę.
„Wejdź” – Nadia, śmiejąc się, wciągnęła go do przedpokoju. „Krzysiek wyjechał w delegację, a w łazience urwał się sznurek. Naprawisz? WróciNadia przytuliła się do niego, a wtedy Jakub zrozumiał, iż ich wspólne życie w domu zbudowanym przez Krzyśka właśnie się zaczyna.