Zaczęło się dość spontanicznie, od startowego zestawu do paznokci, który dostała w prezencie od taty. Jakaś lampa, dwa lakiery do manicure hybrydowego. Rozpaliło to zainteresowanie i chęć doskonalenia w tym fachu.
- Wtedy zupełnie po omacku próbowałam własnych sił. Kupowałam masę "polecanych" produktów wydając bez sensu pieniądze a efektu nie było. Mówiłam nawet, iż nigdy nie będę robiła paznokci. Poza tym chęć zdobycia gruntownego wykształcenia wzięła górę. Odłożyłam paznokcie na bok, bo już studiowałam zarządzenie - mówi Wiktoria Kozłowska , która zrobiła licencjat z zarządzania a w tym roku obroniła tytuł magistra kosmetologii.
Nastoletnia pasja odezwała















