Michał po raz kolejny jechał w odwiedziny do córki. Jak zawsze, miał ze sobą dwie duże torby pełne podarunków, kilka tysięcy złotych, które odkładał specjalnie na tę okazję, oraz szczególną misję, która nie dawała mu spokoju. Tym razem denerwował się bardziej niż zwykle, bo nie wiedział, jak to się wszystko skończy. Michał od dawna był zakochany w matce swojego zięcia i myślał, jak jej o tym powiedzieć.

przytulnosc.pl 1 dzień temu

Michał był od dawna wdowcem, mieszkał sam na wsi, prowadził duże gospodarstwo. Miał dużo pracy, ale był do tego przyzwyczajony: krowy, kury, ogród – wszystko było pod kontrolą, a on sam był częścią tej codziennej rutyny. Otrzymywał przyzwoitą emeryturę, a nie miał na co wydawać pieniędzy. Odkładał je więc i później przywoził córce.

Anna, jego jedyna radość, od dawna mieszkała osobno. Była już dorosła, miała rodzinę, własny dom. Nigdy nie prosiła ojca o pomoc, ale Michał i tak przywoził jej pieniądze, uważając to za swój obowiązek. Ona, jak zawsze, odmawiała, a on, jak zawsze, się obrażał. Bo dla kogo miałby żyć i pracować, jeżeli nie dla niej?

Córka wyszła za mąż piętnaście lat temu. Wtedy właśnie Michał stracił żonę. Odeszła na zawsze, a Anna rozpoczęła nowe życie i przeprowadziła się do domu męża, jak to zwykle bywa.

Zięć od razu przypadł Michałowi do gustu. Piotr był zaradnym i pracowitym mężczyzną, a co najważniejsze – kochał Annę. Był jedynakiem, jego matka pracowała za granicą, ojca od dawna nie było.

Maria, matka Piotra, od dwudziestu lat pracowała w Hiszpanii. Przesyłała synowi pieniądze, a on nimi mądrze zarządzał. Otworzył własny biznes, prowadził sklep, miał stabilne dochody. Michał cieszył się – jego córka trafiła w dobre ręce.

Dlatego regularnie do nich jeździł, by ogrzać się w cieple rodzinnego ogniska i spędzić czas z wnukami. Choć na chwilę, choć jako gość, ale jednak swój.

Marię znał jedynie z opowieści. Zawsze była za granicą. Ale w zeszłym roku po raz pierwszy się spotkali – przyjechała na urlop.

To wtedy Michał się zmienił. Nigdy by nie pomyślał, iż w jego wieku coś takiego pozostało możliwe. Ale serca nie da się oszukać. Zakochał się jak chłopiec. W jej dumnej postawie, lekkim kroku, w tym uśmiechu, który mógłby rozjaśnić choćby najbardziej pochmurny dzień.

Nie liczył na wzajemność. Przecież była prawdziwą „seniorą”! Młodsza od niego o dziesięć lat, widziała świat, znała życie. A w Hiszpanii na pewno nie brakowało jej adoratorów.

Ale oto znowu sobota. Michał wiedział, iż tym razem Maria też będzie, bo przyjechała na urlop. Serce biło mu mocniej, nie wiedział, jak wszystko się potoczy.

Córka przywitała ojca radośnie. Stół był suto zastawiony, cała rodzina w komplecie. Ale Michał widział tylko jedną osobę – Marię, od której nie mógł oderwać wzroku. Maria również to zauważyła. A adekwatnie, zauważyli to wszyscy.

Zebrał się na odwagę i pod koniec wieczoru podjął rozmowę. Niepewnie przestępując z nogi na nogę, powiedział:

— Mario, nie mam już dwudziestu lat, ani choćby czterdziestu. Ale są rzeczy, które nie mają wieku. Chcę, żebyś wiedziała… Bardzo mi się podobasz. Chciałbym, żebyś była przy mnie. Żebyśmy razem żyli, razem się starzeli. Co o tym myślisz?

Maria trochę się zmieszała, ale żeby go nie urazić, powiedziała tylko:

– Pomyślę o tym, Michale.

Rozumiał. Nie był dla niej odpowiedni. Ale serca nie da się oszukać. Nie interesowały go jej pieniądze, interesowała go ona sama.

Wrócił do domu po tym weekendzie z ciężkimi myślami, przekonany, iż niepotrzebnie zaczął tę rozmowę. Tylko się ośmieszył przed Marią i dziećmi.

Ale w poniedziałek rano wszystko się zmieniło. Zaskrzypiała furtka, a po kilku sekundach ktoś zapukał w okno.

Michał otworzył drzwi i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Na jego progu stała Maria.

– No i co, Michale? – uśmiechnęła się. – Pokażesz mi swoje włości? Trzeba przecież zobaczyć, gdzie spędzimy naszą starość…

Usłyszał jej śmiech – lekki jak wiosenny wiatr. I nagle zrozumiał: jego życie dopiero się zaczyna.

Nigdy nie jest za późno, by spróbować być szczęśliwym.

Idź do oryginalnego materiału