Miałam wyjść za mąż, ale zakochałam się w jego bracie! Jak z tego wybrnąć?

polregion.pl 5 dni temu

Przygotowywałam się do ślubu, ale zakochałam się w jego bracie! Jak mogę poradzić sobie z tym chaosem?

Mam na imię Zofia Wróblewska i mieszkam w Toruniu, gdzie Wisła łagodnie opływa zabytkowe uliczki. Mam 28 lat i jestem w rozpaczy — potrzebuję Waszej rady, świeżego spojrzenia na moją sytuację. W przeszłości miałam kilka nieudanych związków: byłam zdradzana, porzucana, wykorzystywana, zostając z rozbitym sercem. Dlatego kiedy na wybrzeżu Bałtyku spotkałam Antoniego, jego zaloty nie zrobiły na mnie od razu wrażenia. Trzymałam dystans, przekonana, iż to tylko przelotny flirt wakacyjny. Ale on okazał się inny niż wszyscy — uprzejmy, inteligentny, niesamowicie uczciwy. Antoni wyznał mi, iż urzekła go moja uroda, intelekt, maniery, iż jestem tą, z którą chce spędzić życie i budować rodzinę. Miał prestiżową pracę, stabilność, pewność — mógł zapewnić byt żonie i dzieciom.

Nasz kontakt nie urwał się po wakacjach. Wróciłam do Torunia, a on do Warszawy, skąd pochodzi. Każdego wieczora dzwonił, nie będąc przy tym natarczywym, a w piątki przyjeżdżał do mnie — spędzaliśmy razem weekendy, zbliżając się coraz bardziej. W końcu uwierzyłam, iż rzeczywiście jesteśmy dla siebie stworzeni. Dorośli, doświadczeni, gotowi na poważne kroki. Jego miłość była silniejsza niż moja, co dawało mi nadzieję, iż nigdy więcej nie zostanę zraniona przez męską zdradę. Kiedy powiedziałam „tak” na jego oświadczyny, Antoni zabrał mnie do Warszawy, by przedstawić mnie rodzicom. Przyjęli mnie ciepło, z uśmiechem, aprobując wybór syna. W ich obecności nałożył mi na palec wspaniały pierścionek zaręczynowy, a mama zaprowadziła mnie do jubilera, bym wybrała złoty naszyjnik i kolczyki. Nalegała, żebym sama zdecydowała, co mi się podoba, co bardzo mnie poruszyło.

Naszą datę ślubu ustaliliśmy na połowę września — czekaliśmy na powrót jego brata, Dmitrija, ze Szwajcarii, gdzie mieszkał i pracował. Antoni, z ekscytacją w oczach, chciał nas ze sobą zapoznać. Dzień po powrocie Dmitrija przywiózł go do Torunia. Wtedy wszystko się rozsypało. Gdy tylko nasze oczy się spotkały, poczułam, jak ziemia osuwa się spod moich stóp. Nigdy wcześniej obecność mężczyzny nie wywołała u mnie takiego ognia — serce łomotało, dech zapierał. Widziałam, jak Dmitrij zamarł, jakby rażony gromem, nie mogąc oderwać ode mnie wzroku. To było nie do wytłumaczenia: pierwszy raz widzisz kogoś, a pociąg — zarówno emocjonalny, jak i fizyczny — ogarnia jak fala. Tego samego wieczoru zadzwonił do mnie z Warszawy i wyznał wszystko. Jego słowa — pełne pasji, gorące — do dziś dźwięczą w moich uszach, sprawiając, iż miękną mi kolana. Powiedział, iż dla Antoniego małżeństwo to obowiązek, stabilność, porządek, a ja jestem idealną żoną według jego surowych kryteriów, jak z listy wymagań. Ale to nie jest miłość. Nie ta szalona, pochłaniająca namiętność, którą dostrzegł w moich oczach. Nie może żyć, wiedząc, iż ktoś inny — choćby brat — mnie obejmuje, posiada.

Płakałam, próbując wyjaśnić, iż złożyłam obietnicę, iż jego rodzice nie przeżyją takiego wstrząsu, iż musimy stłumić te uczucia, jak bardzo by nie bolały. Ale on nie słuchał. „Uciekniemy do Szwajcarii, pobierzemy się, postawimy wszystkich przed faktem. Inaczej to będzie agonia, powolna śmierć. Nasza miłość nie zasługuje na grób!” — krzyczał do słuchawki. Targały mną wyrzuty sumienia i płomienie uczucia. Antoni — niezawodny, dobry, a Dmitrij — jak burza, która porywa mnie w przepaść namiętności. Czułam się zdrajczynią wobec jednego i beznadziejnie zakochaną w drugim. Wtedy los rzucił mi wyzwanie: poślizgnęłam się na schodach w biurze, złamałam kostkę i rękę powyżej nadgarstka. Dwie skomplikowane operacje, gips, miesiące rehabilitacji — ślub musieliśmy odłożyć.

Teraz Antoni przyjeżdża do mnie do Torunia co weekend. Obejmuje mnie troską, czułością, wspiera, pomaga przetrwać ból i unieruchomienie, zapewniając, iż będzie na mnie czekał przed ołtarzem. A Dmitrij dzwoni pięć razy dziennie ze Szwajcarii, błagając, bym zgodziła się na ucieczkę: „Przylecę, zabiorę Cię po kryjomu, wywiozę swoim samolotem!” Jego głos — jak trucizna, która zatruwa moje sumienie, ale przyciąga niesamowicie. Serce krzyczy: wybierz miłość, rzucaj się w otchłań z Dmitrijem! Ale rozum, wychowanie, moralność mówią: zostań z Antonim, zapomnij o tym szaleństwie, nie niszcz wszystkiego, co zbudowaliśmy. Jestem rozdzierana wewnętrznie. Czasem myślę: a może wykluczyć obu z mojego życia? Odejść, by nie zdradzać jednego i nie cierpieć z powodu drugiego? Ale czy to byłoby adekwatne?

Nie śpię nocami, wyobrażając sobie, jak Antoni zakłada mi obrączkę, a potem — jak Dmitrij całuje mnie w jakiejś szwajcarskiej miejscowości nad jeziorem. Jeden — moja ostoja, drugi — mój ogień. Rodzice Antoniego przyjęli mnie jak córkę, a ja jestem bliska złamania im serca. Dmitrij jest gotów porzucić wszystko dla mnie, a ja boję się, iż zniszczę mu życie, jeżeli odmówię. Jak wybrać między poświęceniem a namiętnością? Jak nie stać się kimś, kto zdradza wszystkich — w tym siebie? Tkwię w pułapce, w tym chaosie uczuć, i nie widzę wyjścia. Powiedzcie, co robić, jak żyć dalej z tą miłością, która rozrywa mnie na kawałki?”

Idź do oryginalnego materiału