Dzisiaj moja pasierbica zaprosiła mnie na obiad byłem w szoku, gdy przyszło do płacenia rachunku
Od wieków nie miałem wieści od mojej pasierbicy, Jagody. Gdy zadzwoniła z zaproszeniem na kolację, pomyślałem, iż może wreszcie nadszedł czas, by naprawić nasze relacje. Ale nic nie przygotowałoby mnie na to, co czekało na mnie w tej restauracji.
Nazywam się Krzysztof, mam 50 lat i nauczyłem się godzić z wieloma rzeczami. Życie prowadzę spokojne może choćby za bardzo. Pracuję w biurze, mieszkam w niewielkim domu, wieczory spędzam z książką lub przed telewizorem. Nic ekscytującego, ale mi to odpowiada. Jedyną rzeczą, z którą nigdy nie umiałem sobie poradzić, był mój stosunek do Jagody.
Minął rok, może więcej, odkąd ostatnio się odezwała. Nigdy nie byliśmy szczególnie blisko, choćby gdy poślubiłem jej matkę, Danutę, gdy Jagoda była jeszcze nastolatką. Zawsze trzymała się na dystans, więc z czasem i ja przestałem się starać. Dlatego byłem zaskoczony, gdy nagle zadzwoniła z dziwnie radosnym głosem.
Cześć, Krzysztofie powiedziała niemal zbyt entuzjastycznie Może wybierzemy się na kolację? Jest nowa restauracja, którą chcę wypróbować.
Na początku nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Jagoda nie odzywała się do mnie od wieków. Czy to jej sposób na pogodzenie się? Na zbudowanie między nami więzi? jeżeli tak, byłem gotowy. Od lat na to czekałem. Chciałem wreszcie poczuć, iż jesteśmy rodziną.
Jasne odparłem, mając nadzieję na nowy początek Powiedz tylko gdzie i kiedy.
Restauracja była elegancka, o wiele bardziej niż miejsca, do których zwykle chodzę. Ciemne drewniane stoły, przygaszone światła, kelnerzy w nieskazitelnie białych koszulach. Gdy dotarłem, Jagoda już tam była i wydawała się inna. Uśmiechnęła się, ale uśmiech nie sięgał jej oczu.
Cześć, Krzysztofie! Jesteś! powitała mnie z dziwną energią, jakby na siłę próbowała być swobodna. Usiadłem naprzeciwko, starając się zrozumieć tę atmosferę.
No to jak tam u ciebie? zapytałem, licząc na szczerą rozmowę.
Dobrze, dobrze odparła szybko, przeglądając menu. A u ciebie? Wszystko w porządku? Jej ton był uprzejmy, ale daleki.
Stara rutyna odrzekłem, ale nie wyglądała, by naprawdę słuchała. Zanim zdążyłem cokolwiek dodać, skinęła na kelnera.
Weźmiemy homara powiedziała z szybkim uśmiechem w moją stronę I może też stek. Co ty na to?
Mrugnąłem, zaskoczony. Nie zdążyłem choćby spojrzeć na menu, a ona już zamawiała najdroższe dania. Wzruszyłem ramionami, próbując nie myśleć o tym za dużo. Dobrze, jeżeli chcesz.
Ale cała sytuacja wydawała mi się dziwna. Była nerwowa, wierciła się na krześle, co chwilę sprawdzała telefon i ledwie odpowiadała na moje pytania.
Próbowałem nawiązać głębszą rozmowę. Minęło sporo czasu od naszego ostatniego spotkania, prawda? Brakowało mi tych rozmów.
Tak mruknęła, nie podnosząc wzroku z talerza. Byłam zajęta.
Tak zajęta, iż zniknęłaś na rok? zapytałem z wymuszonym śmiechem, choć w głosie wyczuwała się nuta smutku.
Rzuciła mi krótkie spojrzenie i wróciła do jedzenia. No wiesz praca, życie
Jej wzrok wciąż błądził po sali, jakby na kogoś czekała. Próbowałem kontynuować rozmowę, pytałem o pracę, przyjaciół, o to, co u niej słychać, ale jej odpowiedzi były krótkie i pozbawione entuzjazmu. Im dłużej siedzieliśmy, tym bardziej czułem się jak intruz w sytuacji, która mnie nie dotyczyła.
W końcu przyniesiono rachunek. Automatycznie sięgnąłem po portfel, wyciągając kartę, by zapłacić tak, jak zwykle. Ale gdy już miałem ją podać kelnerowi, Jagoda pochyliła się i coś mu szepnęła, czego nie zrozumiałem.
Zanim zdążyłem zapytać, rzuciła mi szybki uśmiech i wstała. Wracam za chwilę powiedziała Muszę tylko do toalety.
Patrzyłem, jak odchodzi, z uczuciem niepokoju w żołądku. Coś tu było nie tak. Kelner podał mi rachunek, a moje serce zamarło na widok sumy. Była znacznie wyższa, niż się spodziewałem.
Spojrzałem w stronę toalet, czekając, aż wróci ale nie wracała.
Mijały minuty. Kelner patrzył na mnie pytająco. Westchnąłem i podałem mu kartę, połykając gorycz. Co się właśnie stało? Czy naprawdę zostawiła mnie tu samego z rachunkiem?
Zapłaciłem, czując pustkę. Gdy wychodziłem, ogarnęła mnie fala frustracji i smutku. Chciałem tylko szansy, byśmy się zbliżyli, by porozmawiać jak dawniej. A tymczasem czułem się jak zaproszony po to, by zapłacić za kolację.
Ale zanim doszedłem do drzwi, usłyszałem za sobą szelest.
Odwróciłem się powoli, niepewny, czego się spodziewać. Żołądek mi się ścisnął, ale gdy zobaczyłem Jagodę stojącą tam z szerokim uśmiechem, zaparło mi dech.
W rękach trzymała ogromny tort, uśmiechając się jak dziecko, które właśnie zrobiło najlepszy żart w życiu. W drugiej dłoni miała kolorowe balony unoszące się nad jej głową. Mrugnąłem, próbując zrozumieć, co się dzieje.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, podeszła i ogłosiła: Zostaniesz dziadkiem!
Przez chwilę stałem nieruchomo, niezdolny do pełnego pojęcia jej słów. Dziadkiem? powtórzyłem, jakbym przegapił część historii.
Głos mi lekko zadrżał. To było ostatnie, czego się spodziewałem.
Rozśmiała się, a w jej oczach błyszczała ta sama nerwowa energia, którą widziałem podczas kolacji. Teraz wszystko miało sens. Tak! Chciałam ci zrobić niespodziankę powiedziała, podchodząc z tortem. Był biały, z niebiesko-różową polewą, a na wierzchu wielkimi literami było napisane: Gratulacje, dziadku!
Znowu zamrugałem, próbując to wszystko ogarnąć. Czekaj to wszystko zaplanowa











