Mia pasierbica zaprosiła mnie do restauracji – Byłem w szoku, gdy przyszedł czas zapłacić rachunek

newskey24.com 3 tygodni temu

Od lat nie miałem wieści od swojej pasierbicy, Jagody. Gdy więc zaprosiła mnie na kolację, pomyślałem, iż może nadszedł czas, by naprawić nasze relacje. Ale nic nie przygotowało mnie na to, co czekało na mnie w tej restauracji.

Nazywam się Janusz, mam 50 lat, a życie nauczyło mnie godzić się z wieloma rzeczami. Pracuję w spokojnym biurze, mieszkam w skromnym domu, wieczory spędzam z książką lub przy wiadomościach. Nic ekscytującego, ale mi to wystarcza. Jedyną rzeczą, której nigdy nie potrafiłem ogarnąć, był mój stosunek do Jagody.

Minął rok, może więcej, odkąd ostatnio się odezwała. Nigdy nie byliśmy blisko, choćby gdy poślubiłem jej matkę, Krystynę, gdy Jagoda była jeszcze nastolatką. Zawsze trzymała dystans, a z czasem i ja przestałem się starać. Dlatego zdziwiłem się, gdy pewnego dnia zadzwoniła z dziwnie radosnym głosem.

Cześć, Janusz! powiedziała niemal zbyt entuzjastycznie. Co powiesz na kolację? Jest nowa knajpa, którą chcę wypróbować.

Przez chwilę milczałem. Jagoda nie odzywała się od wieków. Czy to miała być jej próba pogodzenia się? Od lat marzyłem o czymś takim. Chciałem poczuć, iż w końcu jesteśmy rodziną.

Jasne odparłem, mając nadzieję na nowy początek. Powiedz tylko gdzie i kiedy.

Restauracja była elegancka dużo bardziej niż zwykłe miejsca, do których zaglądałem. Ciemne drewniane stoły, przyciemnione światła, kelnerzy w idealnie wyprasowanych koszulach. Jagoda już tam była, ale wyglądała inaczej. Uśmiechnęła się, ale ten uśmiech nie sięgał jej oczu.

Janusz! Jesteś! powitała mnie z nienaturalną energią, jakby na siłę próbowała być swobodna. Usiadłem naprzeciw, starając się złapać ten dziwny nastrój.

No więc, jak tam u ciebie? zapytałem, licząc na szczerą rozmowę.

Dobrze, dobrze odparła, gwałtownie przeglądając menu. A u ciebie? Wszystko gra? Jej ton był uprzejmy, ale obojętny.

Stara rutyna odrzekłem, ale ona nie wydawała się słuchać. Zanim zdążyłem cokolwiek dodać, skinęła na kelnera.

Weźmiemy homara oznajmiła, rzucając mi szybki uśmiech. I może jeszcze steka. Co ty na to?

Mrugnąłem, zaskoczony. Nie zdążyłem choćby spojrzeć na karty, a ona już zamawiała najdroższe dania. Wzruszyłem ramionami. No dobra, skoro chcesz.

Ale coś było nie tak. Jagoda wierciła się na krześle, co chwilę zerkała na telefon, ledwie odpowiadając na pytania. Próbowałem nawiązać głębszą rozmowę.

Dawno nie rozmawialiśmy, co? Tęskniłem za tym.

No mruknęła, nie podnosząc wzroku z talerza. Byłam zajęta.

Tak zajęta, iż zniknęłaś na rok? zaśmiałem się półgębkiem, choć w głosie czuło się gorycz.

Rzuciła mi krótkie spojrzenie i wróciła do jedzenia. No wiesz praca, życie.

Jej oczy błądziły po sali, jakby kogoś wypatrywała. Próbowałem drążyć pytałem o pracę, przyjaciół, codzienność ale odpowiedzi były krótkie i bezbarwne. Im dłużej trwała kolacja, tym bardziej czułem się jak intruz w scenariuszu, który mnie nie dotyczył.

A potem przyniesiono rachunek. Sięgnąłem po portfel, gotów zapłacić, jak przystało na mężczyznę. Ale w chwili, gdy wyciągałem kartę, Jagoda pochyliła się do kelnera i coś szepnęła.

Zanim zdążyłem zapytać, rzuciła mi szybkie Wracam za chwilę i ruszyła w stronę toalet.

Patrzyłem, jak odchodzi, z rosnącym niepokojem. Kelner podał mi paragon, a serce zamarło mi na widok sumy. Była znacznie wyższa, niż się spodziewałem.

Czekałem. Minuty mijały. Kelner zerkał na mnie pytająco. W końcu podałem kartę, przełykając gorzką świadomość: czyżby zostawiła mnie tu z rachunkiem?

Gdy wychodziłem, ogarnęła mnie mieszanina złości i smutku. Wszystko, czego chciałem, to szansa, byśmy wreszcie się zrozumieli. A tu czułem się jak dureń, którego wykorzystano do opłacenia kolacji.

Lecz zanim przekroczyłem próg, usłyszałem za sobą szelest.

Odwróciłem się powoli. Jagoda stała tam z ogromnym tortem w dłoniach, uśmiechając się jak dziecko, które właśnie zrobiło najlepszy dowcip. W drugiej ręce trzymała kolorowe balony.

Zaraz zostaniesz dziadkiem! wykrzyknęła.

Przez moment stałem jak skamieniały. Dziadkiem? powtórzyłem, jakbym nie zrozumiał.

Wybuchnęła śmiechem. Tak! Chciałam ci zrobić niespodziankę! Podniosła tort z napisem Gratulacje, dziadku!.

To to wszystko było zaplanowane? spytałem oszołomiony.

Kiwnęła głową. Tak! Dogadałam się z kelnerem. Wiedziałam, iż się wkurzysz, ale chciałam, żeby to było wyjątkowe.

Coś we mnie pękło. To nie była złość. To było coś ciepłego, coś, czego nie czułem od lat.

Zrobiłaś to dla mnie? zapytałem cicho.

No jasne, Janusz odparła. Wiem, iż mieliśmy różne etapy, ale chciałam, żebyś był częścią tego. Będziesz dziadkiem.

Idź do oryginalnego materiału