**Dziennik, 15 lipca**
Wczoraj był prawdziwy upał. Powietrze stało nieruchomo, asfalt topił się pod stopami, a jedyne, o czym marzyłem, to jak najszybciej dotrzeć do domu i włączyć klimatyzację. Zanim to jednak zrobiłem, postanowiłem wstąpić do sklepu po coś na kolację.
Na parkingu, przechodząc między samochodami, mrużąc oczy od słońca, nagle poczułem coś… dziwnego. Odwróciłem się i zobaczyłem go. Owczarka niemieckiego. Siedział w zamkniętym aucie, męcząc się od żaru. Od razu ogarnął mnie niepokój – szyby zaparowane od gorąca, pies ciężko oddychał, z wywieszonym językiem i szklistymi oczami. Widać było, iż jest na granicy wytrzymałości. jeżeli na zewnątrz było +30°C, w samochodzie temperatura musiała być znacznie wyższa.
Na przedniej szybie zauważyłem kartkę z numerem telefonu. Zadzwoniłem. Odebrał mężczyzna. Spróbowałem spokojnie wytłumaczyć:
„Pański pies ma się źle z powodu upału, proszę natychmiast wrócić, przynajmniej otworzyć okno!” Ale usłyszałem tylko lodowate:
— Zostawiłem mu wodę. To pana w ogóle nie dotyczy.
Woda rzeczywiście była – ale w zamkniętej butelce. Gotowałem się ze złości. Jak, do licha, pies ma pić wodę z zakręconej butelki?! Nie mogłem dłużej czekać. Podniosłem pierwszy lepszy kamień i z całej siły walnąłem w szybę. Rozsypała się z trzaskiem. Alarm zawył na cały parking, ale już mnie to nie obchodziło.
Wyciągnąłem psa na zewnątrz. Zwalił się na ziemię, ciężko dysząc, ale już było mu lepiej. Polałem go wodą i wezwałem pomoc.
Po kilku minutach przybiegł ten „właściciel”. Twarz miał wykrzywioną gniewem:
— Co pan odpierdala! Wezwę policję!
Gdy przyjechali funkcjonariusze, stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. No cóż, wezwał. Tylko iż policja, wysłuchawszy obu stron i zobaczywszy stan psa, stwierdziła, iż to nie ja złamałem prawo. Tamtemu wystawili mandat na 500 złotych, wszczęli postępowanie za znęcanie się nad zwierzęciem, a mnie podziękowali i mocno ścisnęli dłoń.
A pies?
Teraz jest u mnie w domu. Najedzony, szczęśliwy kłębek wierności. Ten sam owczarek, który wczoraj omal nie zginął przez czyjąś nieodpowiedzialność, dziś śpi u moich stóp. I wiecie co? Znowu rozbiłbym szybę. Bez wahania.
Nie rozumiem ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć, iż zwierzęta to żywe istoty, takie jak my. Potrzebują opieki, a nie są zabawkami. Dziś znów spojrzałem w oczy Buremu – i wiem, iż zrobiłbym to samo. Czasem trzeba działać, choćby jeżeli ktoś nazwie cię wariatem.