Metoda Boskiego Kochanka – Daniel Rose

wybudzeni.com 4 godzin temu

Metoda Boskiego Kochanka – Daniel Rose

Poniżej tłumaczenie fragmentu książki pt. „Sex God Method” autorstwa Daniela Rose’a

Dominacja, emocje, różnorodność i zanurzenie to cztery filary dobrego seksu. Kobiety pragną silnego prowadzenia, emocje wzmacniają doznania, rozmaitość utrzymuje ogień, a pełne zanurzenie wymaga odrzucenia lęków i myśli – inaczej seks robi się nudny jak Excel w głowie.

Kiedy ostatni raz zerżnąłeś swoją kobietę?
Drabina Eskalacji DiCarlo

Witaj, kupując tę książkę, zrobiłeś duży krok w kierunku poprawy swojego życia seksualnego i relacji.

Metoda Boskiego Kochanka [The Sex God Method] to kompletny i wszechstronny przewodnik do seksualnego mistrzostwa. Zanim jednak zaczniesz czytać, powinieneś wiedzieć kilka rzeczy.

Po pierwsze: za każdym razem, gdy uprawiasz seks, ryzykujesz ciążą i zakażeniami przenoszonymi drogą płciową. Można to zminimalizować bezpiecznymi praktykami, ale ryzyko zawsze istnieje. Po drugie: dopóki nie będziesz pewien, iż możesz ufać kobiecie, to zawsze stosuj bezpieczne, zabezpieczone stosunki.

Książka opisuje kontrowersyjne praktyki seksualne, w tym przymusowy seks i fantazje o gwałcie. Są one zalecane wyłącznie jako fantazje i elementy gry w role, rzeczywisty gwałt to zawsze zły pomysł. (Tak, serio. Naprawdę zły. To nie jest miejsce na eksperymenty tego typu.)

Czytaj tę książkę z otwartym umysłem. Nazywa się Metoda Boskiego Kochanka nie bez powodu, idee tu zawarte to nie jest zbiór sprytnych sztuczek i trików, to system mający przemienić cię z seksualnego nieudacznika w Boskiego Kochanka. jeżeli nie jesteś gotów, by wszystkie swoje przekonania o seksie zostały poddane ostrym rewizjom, to zatrzymaj się tutaj.

Musisz mieć powyżej 18 lat, żeby czytać tę książkę. Jako kompetentny dorosły bierzesz pełną odpowiedzialność za konsekwencje swoich działań seksualnych.

Jeśli chcesz maksymalnie skorzystać z tej książki, musisz naprawdę zaangażować się w naukę zawartych w niej zasad. To wymaga czasu, nawyki seksualne są głęboko zakorzenione i nie zmienią się z dnia na dzień. Zanim zaczniesz czytać, obiecaj sobie, iż będziesz stosował informacje z tej książki z myślą o długoterminowej poprawie.

Zacznij od przeczytania całej książki raz. Następnie przeanalizuj swoje naturalne seksualne mocne i słabe strony przy użyciu koncepcji DERZ [Dominacja, Emocje, Rozmaitość, Zanurzenie] w ramach Metody Boskiego Kochanka. Określ swoją największą słabość i przeczytaj ponownie rozdział, który ją omawia. Skoncentruj się na stosowaniu informacji z tej konkretnej sekcji, aż je opanujesz. Potem przejdź do drugiej największej słabości, trzeciej itd. w ten sam sposób. Rób tak, aż osiągniesz seksualne mistrzostwo.

(I tak — to wymaga pracy. jeżeli liczyłeś na cudowny guzik „włącz Boskiego Kochanka”, to niestety nie ma takiego guzika. Ale za to jest plan i trochę potu.)

Cykl Obserwuj, Zorientuj, Zdecyduj i Działaj [O.O.D.A. Loop]
Poradnik dla Kompletnego Idioty: Jak Rozmawiać z Ludźmi

Gratulacje — podjąłeś decyzję o zakupie tej książki. Bo jeżeli szukałeś „tajnej przewagi” w sypialni, która da ci życie seksualne, o jakim większość facetów tylko marzy, to może być najważniejsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytasz. I oto dlaczego:

Jeżeli kiepsko ci w łóżku, dobrze wiesz, jak marnym doświadczeniem seks potrafi się stać. Po pierwsze: jeżeli nie potrafisz doprowadzić kobiety do orgazmu, to prawdopodobnie nie będą chciały z tobą sypiać (uwierz mi, wiem co mówię!). Możesz przespać się z dziewczyną raz, a ona odejdzie do kogoś, kto jest lepszy w łóżku… albo może się zdarzyć, iż w związku seks będzie stopniowo zanikał, aż zapomnisz, co to w ogóle znaczy prawdziwy seks. Twoja męska pewność siebie będzie z każdym seksualnym niepowodzeniem powoli wysysana, aż w końcu poczujesz się kompletnie bezsilny, by kogokolwiek podniecić.

Z drugiej strony — jeżeli zostaniesz świetnym kochankiem, twoje życie poprawi się w sposób, którego trudno choćby sobie wyobrazić. Będziesz mógł ogarniać seks dosłownie kiedy tylko zechcesz i to za każdym razem będzie niesamowite, rozwalające umysł, łóżko-łamliwe. Poczujesz, iż masz w związku władzę. A ponieważ kobiety nieuchronnie rozmawiają ze sobą o swoich doświadczeniach seksualnych, gdy wieść o twoich umiejętnościach łóżkowych się rozniesie pocztą pantoflową, będziesz w stanie przyciągnąć niemal każdą kobietę, którą zechcesz.

W tej książce dokładnie opiszę ci, jak stworzyć sobie takie życie.

Pewnie teraz myślisz sobie: „Dan, jak zamierzasz wynieść mnie z przeciętności do życia seksualnego, o jakim większość facetów tylko marzy — i to w jednej, małej książeczce?”

Oto jak to zrobię:

W pierwszej części tej książki ostrzegę cię przed powszechnymi błędami w sypialni, które popełnia niemal KAŻDY facet. Większość mężczyzn nie ma pojęcia, iż robi wiele rzeczy, które kobietom odbierają ochotę na seks, ponieważ kobiety rzadko mówią o tym otwarcie facetom. W pierwszej części zdradzę ci te „sekretne” rzeczy, które kobiety odrzucają, żebyś mógł ich unikać. Już samo to da ci ogromną przewagę nad prawie każdym innym facetem.

W drugiej części nauczę cię mojej opatentowanej, czterostopniowej metody na doprowadzanie kobiet do orgazmu. Doszedłem do wniosku, iż wszystko, co podnieca kobiety w sypialni, można sprowadzić do czterech podstawowych pragnień seksualnych… i iż doprowadzenie jej do orgazmu to po prostu kwestia zaspokojenia tych pragnień. Gdy poznasz te pragnienia i metodę ich użycia, sprawianie, by kobieta osiągała orgazmy, stanie się proste.

W trzeciej części dam ci potężny arsenał technik fizycznych i psychologicznych, które rozwalą każdej kobiecie umysł w sypialni. Ale uwaga… gdy opanujesz te techniki, dosłownie sprawisz, iż kobiety będą od ciebie seksualnie uzależnione.

A w czwartej i ostatniej części podzielę się z tobą dziewięcioma najbardziej skrywanymi fantazjami seksualnymi kobiet. Pokażę ci też dokładnie, jak ich używać, żeby rozbudzić kobietę i jak możesz odgrywać w sypialni dowolną inną fantazję, na jaką tylko masz ochotę.

Ale jest haczyk… jeżeli naprawdę chcesz, żebym dzięki tej książce zmienił twoje życie seksualne na lepsze, muszę prosić cię o jedno: o zobowiązanie.

Odkąd napisałem tę książkę, występowałem na wielkich seminariach, prowadziłem warsztaty Seksualnej Pewności Siebie na całym świecie i pomogłem tysiącom facetów. I choć niemal każdy facet poprawia swoje życie seksualne już po samej lekturze, są tacy, którzy dokonują wręcz spektakularnych zmian i to błyskawicznie. Więc co odróżnia ich od przeciętnego kolesia?

Zauważyłem, iż ci faceci wcale nie mają więcej „talentu” czy „naturalnych zdolności” niż przeciętny facet… ale wszyscy mają jedną wspólną cechę. A mianowicie: działają. Regularnie, konsekwentnie, jak w zegarku, wcielają w życie konkretne techniki i wskazówki z tej książki.

Innymi słowy, mówią sobie: „Następnym razem, kiedy będę uprawiał seks, użyję tej techniki sprośnych słówek”. A potem faktycznie to robią. Jasne, czasem są trochę spięci, bo próbują czegoś nowego, ale mimo to — wchodzą w to. I właśnie dzięki temu ich pewność siebie rośnie, bo widzą, jak świetnie kobiety na to reagują. Z czasem opanowują jedną technikę po drugiej, krok po kroku, aż w końcu — parę miesięcy później — doprowadzają kobiety do orgazmu praktycznie bez wysiłku.

I to właśnie o takie zobowiązanie proszę cię, zanim zaczniesz czytać tę książkę. Podczas lektury wypatruj technik, które mógłbyś wypróbować przy następnym seksie. A kiedy znajdziesz jedną — obiecaj sobie, iż faktycznie ją zastosujesz. jeżeli będziesz to robił, to zanim się obejrzysz, kobiety same będą powtarzać, iż jesteś najlepszym kochankiem w ich życiu.

Najpierw pozwól, iż opowiem ci moją historię.

Pięć lat temu byłem totalną ofermą. Moje dni wyglądały tak: zajęcia, robienie absolutnego minimum, żeby przetrwać w „prawdziwym świecie”, a potem sześć godzin Starcrafta dziennie, przerywane od niechcenia jednym czy dwoma posiłkami. Moi jedyni znajomi to byli kolesie z obsesją na punkcie gier. Nie muszę mówić — moim jedynym „życiem seksualnym” było porno w internecie.

Tak trwało to przez jakiś czas, aż w końcu mnie trafiło. Miałem dość patrzenia, jak inni mają zabawę, wychodzą z domu, korzystają z życia, podczas gdy ja odliczałem minuty do momentu, kiedy znowu usiądę przy komputerze. Postanowiłem coś z tym zrobić.

Wbiłem się na siłownię i zacząłem ćwiczyć jak fanatyk. Ogarnąłem fryzurę, wyleczyłem trądzik i wyglądałem o 100% lepiej. Dziewczyny zaczęły się mną interesować, ale wciąż brakowało mi umiejętności społecznych, żeby w ogóle dojść do etapu seksu.

Znalazłem w sieci jakieś podstawowe materiały o pewności siebie i umiejętnościach społecznych. Uzbrojony w tę wiedzę, zacząłem na serio ćwiczyć bycie towarzyskim. Po sześciu miesiącach miałem już własną paczkę znajomych. Zacząłem bywać na imprezach, a choćby pocałowałem parę dziewczyn.

Niedługo później przestałem być prawiczkiem z dziewczyną, którą poznałem w pracy. Gadaliśmy przez telefon trzy, cztery razy w tygodniu przez miesiąc, poszliśmy na kilka randek. W końcu zaprosiła mnie do siebie i wiedziałem: to TEN moment.

Kiedy ubrania zaczęły lądować na podłodze, byłem tak zestresowany, iż trzęsły mi się ręce. A kiedy przyszło co do czego, stało się coś koszmarnego: nie mogłem dostać erekcji. Cała ta harówka, żeby wyglądać atrakcyjnie, a kiedy przyszło do seksu, mój interes odmówił współpracy. Totalne upokorzenie.

Przez prawie godzinę próbowałem się ogarnąć, ale na próżno. W końcu ona mnie zatrzymała. Nigdy więcej się do mnie nie odezwała.

Wtedy przysiągłem sobie: zrobię wszystko, żeby być dobry w łóżku.

Przez następne lata przeszedłem totalną transformację. Znalazłem kilku podobnych do mnie gości i zaczęliśmy regularnie wychodzić trzy, cztery razy w tygodniu, żeby podrywać kobiety. To była ciężka robota, ale opłaciło się. Z przeciętniaka stałem się gościem, który odnosił spektakularne sukcesy z kobietami.

Po trzech miesiącach miałem już rotację trzech dziewczyn, które wiedziały, iż nie jestem z nimi na wyłączność. Do tego dochodziły regularne przygody z laskami na boku.

Nie muszę dodawać, iż przy trzech dziewczynach nie miałem czasu w nic innego, poza seksem. A iż były trzy, to tego seksu było naprawdę dużo. niedługo uprawiałem seks częściej niż ktokolwiek, kogo znałem. Zamiast siedzieć osiem godzin dziennie przy Starcrafcie, teraz spędzałem osiem godzin dziennie na seksie, regeneracji i znowu seksie. I powiem ci jedno: to było (i wciąż jest) o niebo bardziej satysfakcjonujące.

Za każdym razem, kiedy uprawiałem seks, uczyłem się czegoś nowego — o kobiecym ciele, o własnym ciele i o własnej głowie. Z każdym razem byłem coraz lepszy. To było świetne — dla mnie, dla moich dziewczyn, adekwatnie dla wszystkich… no, może poza moimi sąsiadami, którzy musieli słuchać, jak dziewczyny wrzeszczą u mnie w pokoju dniami i nocami.

Dziś żyję życiem, które pięć lat temu wydawałoby mi się snem. Mam cudowną relację z moją główną dziewczyną i jesteśmy w sobie naprawdę zakochani. A oprócz tego mam świetne relacje (i świetny seks) z dwiema innymi. I wiesz co? Z każdą kolejną sesją mam wrażenie, iż seks staje się coraz lepszy. Jak doszedłem do tego punktu?

Wróćmy do pytania z początku: co sprawia, iż ta książka o seksie różni się od wszystkich innych książek o seksie?

Na drodze do seksualnego mistrzostwa próbowałem niemal wszystkiego. Przeczytałem masę poradników, które rozpisywały się dokładnie, pod jakim kątem i z jakim naciskiem pocierać łechtaczkę, ile centymetrów wsunąć palce do pochwy itd. Owszem, podstawowa wiedza techniczna była pomocna, ale te wszystkie „zaawansowane techniki”, które miały zapewniać orgazmy rodem z kosmosu, w praktyce nie działały. Zamiast robić ze mnie „Boskiego Kochanka”, zamieniały mnie w ginekologa w trybie eksperymentu: ciągle coś macałem, kombinowałem i pytałem sam siebie „czy już?”.

Po jakimś czasie rzuciłem w cholerę wszystkie zewnętrzne źródła wiedzy o seksie i postanowiłem uczyć się sam — w łóżku, na żywo. Kiedy w końcu osiągnąłem mistrzostwo, zauważyłem, iż istnieje kilka fundamentalnych zasad, które leżą u podstaw tego, co sprawia, iż facet staje się naprawdę dobry w łóżku. To one oddzielają seksualnych amatorów „beta-popychadła” od prawdziwych „alf” — supergwiazd w sypialni. Oto one:

1. STYMULACJA PSYCHOLOGICZNA PONAD FIZYCZNĄ

Typowy problem facetów w seksie to obsesja na punkcie fizyczności. Mężczyźni często podchodzą do tematu jak do łamigłówki czy partii szachów. Myślą o kobietach jak o maszynach: potrzyj tu w odpowiedni sposób przez odpowiedni czas i bam! — masz orgazm.

Taki sposób myślenia jest błędny, bo całkowicie pomija psychologiczny aspekt seksu. A chociaż jest trudniejszy do zauważenia i zrozumienia niż fizyczny, to w rzeczywistości jest o wiele ważniejszy. Już tłumaczę dlaczego:

Mężczyźni co roku wydają miliardy dolarów, żeby być atrakcyjniejszymi dla kobiet. Czy to na ciuchy, na randki, na kursy uwodzenia — inwestujemy masę czasu i pieniędzy, by zwiększyć swoje szanse. A tymczasem, za jakieś pięćdziesiąt dolców możesz kupić zabawkę erotyczną, która niemal idealnie symuluje uczucie pochwy.

Dlaczego więc seks z kobietą nie jest przeżytkiem? Dlaczego nie kupimy sobie po prostu zabawki i nie uznamy, iż temat życia intymnego jest „odhaczony”?

Odpowiedź jest prosta: zabawki erotyczne mogą dać ci stymulację fizyczną, ale nigdy nie zapewnią stymulacji psychicznej. A to właśnie ta druga jest kluczowa. Sama fizyczna ulga to zwykłe „upuszczenie ciśnienia”. Połączenie zwyczajnej fizycznej stymulacji z mocnym pobudzeniem psychicznym to już poziom „oszałamiający”. Wyobraź sobie różnicę między ręcznym „sam na sam” a seksem z piękną kobietą. Tę przepaść tworzy właśnie psychologia.

I choć dla facetów psychika w seksie jest ważna, dla kobiet jest ważna dziesięć razy bardziej. Pomyśl: na rynku są setki różnych gadżetów erotycznych. Wibratory, dilda, dilda wibrujące — co tylko dusza zapragnie, wszystko zaprojektowane tak, żeby stymulacja fizyczna była niemal perfekcyjna. I faktycznie, mnóstwo kobiet kupuje takie zabawki na ciemne (albo samotne) wieczory. Ale zapytaj dowolną kobietę, a powie ci jasno: to tylko marna namiastka. Kobiety nie fantazjują o tym, żeby w sobotni wieczór kupić paczkę baterii do swojego królika i rozdygotać się na śmierć. One fantazjują o SEKSie.

Dlatego oczywistym jest, iż sekret świetnego seksu nie leży w tym, jak stymulować ciało, tylko jak stymulować głowę. Owszem, technika fizyczna ma swoje miejsce, ale to, co doprowadza kobietę do szaleństwa, to umiejętność rozpalenia jej psychiki. Połącz to z solidną techniką fizyczną i masz gotowy przepis na seks, po którym kobieta nie zapomni twojego imienia — choćby jeżeli wcześniej znała cię tylko z Tindera.

2. ZNACZENIE DOMINACJI

Tego nie znajdziesz w żadnym poradniku w głównym nurcie o seksie. A jednak jest to absolutnie najważniejszy element naprawdę świetnego seksu.

Dominacja to cholernie ważna cecha u faceta, bo miliony lat ewolucji zaprogramowały kobiety, żeby instynktownie reagowały na mężczyzn dominujących.

Spójrz: dziesiątki tysięcy lat temu nasi przodkowie żyli w plemionach myśliwych. Były tam dwa typy samców: alfa i beta. Alfy były dominujące, agresywne, ustalały zasady i trzymały wszystko w garści. Bety to ci mniejsi, słabsi, wiecznie podlegli alfom.

A kobiety? Też były dwa typy. Jedne wolały betów, bo byli delikatni, troskliwi, potrafili się nimi zająć. Inne nakręcała siła i agresja alf.

Kiedy te kobiety się rozmnażały, przekazywały dzieciom geny i tendencje swoich partnerów. Dzieci betów były… betami. Dzieci alf stawały się alfami. I tak od pokoleń.

Co się tak naprawdę stało? Alfy prali bety na kwaśne jabłko i gwałcili wszystkie ich kobiety. Dzieci betów nie przeżywały, dzieci alf – owszem. Ewolucja systematycznie wypleniła wszystkie kobiety, które leciały na „miłych, troskliwych chłopaków”. Przetrwały tylko te, które kręciła dominacja i brutalna siła.

Efekt? Dziś istnieje tylko jeden typ kobiety: kobieta, która chce alfę. Pragnienie poddania się dominującemu samcowi alfa to jeden z najgłębiej zakorzenionych instynktów w żeńskiej psychice. Nie dotyczy to tylko ludzi, u większości gatunków to działa dokładnie tak samo. Samica chce silnego, który trzyma ster.

Ale skoro to tak ważne, to dlaczego w żadnym podręczniku w głównym nurcie do seksu nie znajdziesz rozdziału „Jak być samcem alfa w łóżku”?

Odpowiedź jest banalna: społeczeństwo zrobiło z tego tabu. Od podstawówki ładowano nam do głów teksty typu: „mężczyźni chcą seksu, kobiety chcą miłości”, albo „prawdziwa kobieta szuka faceta, który ją szanuje”. Takie gadki, iż niby facet ma być pluszowym misiem do przytulania, a kobieta – księżniczką do podziwiania. Rezultat? Kobiety uczone są, żeby tłumiły swoje pragnienie bycia zdominowaną, a faceci – żeby tłumili swoją potrzebę dominowania.

Problem w tym, iż w seksie bez dominacji nie ma prawdziwego spełnienia. Kobiety nigdy [albo przypadkowo] ci o tym nie powiedzą wprost (i często same nie są tego świadome), ale każda z nich głęboko w środku pragnie jednego: poddać się silnemu facetowi, który wie, czego chce.

3. INSTYNKT I POŻĄDANIE ZAMIAST TECHNIKI

Jak już mówiłem, faceci często podchodzą do seksu jak do sudoku. Myślą: „jak tylko nauczę się tych magicznych ruchów, to ona eksploduje w orgazmie jak fajerwerki na Sylwestra.” Kupują tony poradników, studiują jak chirurdzy anatomię pochwy, uczą się 53 wariacji na temat minety, jakby zdawali egzamin na seksuologa.

Problem? To gówno działa. Kobieta nie chce doktora habilitowanego od łechtaczki, ani mistrza olimpijskiego w „technice języka spiralnego”. Kobieta chce faceta, który kuma seks na poziomie instynktu – który ma kontakt ze swoim zwierzęcym pożądaniem, a nie z hamulcami wdrukowanymi przez społeczeństwo. Faceta, który wie, iż on i ona zostali stworzeni do seksu i potrafi pomóc jej obudzić w sobie to samo zwierzę.

Ale uwaga, nie chodzi o to, żeby rzucić: „spoko, będę po prostu naturalny w łóżku.” Bo każdy z nas jest tak napompowany społeczną tresurą, iż „bycie naturalnym” kończy się zwykle czymś w stylu: leżysz jak deska i myślisz, czy światło zgaszone. Na to nakładają się niepewności, lęki i te wszystkie małe lub większe demony, które blokują dostęp do instynktu. Wyrwanie się z tego, złamanie schematu „jak facet powinien” się zachowywać w łóżku, to jest często jazda bez trzymanki. Ale innej drogi do mistrzostwa seksualnego nie ma.

Skomplikowane techniki? Czasem przydatne. Ale prawdziwy progres polega nie na uczeniu się, tylko na oduczaniu się bzdur, które masz wbite w łeb.

4. SEKS JEST NAJPOTĘŻNIEJSZĄ FORMĄ ATRAKCYJNOŚCI

Seks to nie tylko największa frajda, jaką człowiek może przeżyć, to też najlepsza metoda przyciągania kobiet. Jasne, można budować atrakcyjność rozmową, humorem czy charyzmą, ale to jak zabawa w piaskownicy przy tym, co daje seks.

Na co dzień każdy z nas chodzi z pancerzem emocjonalnym. Musimy się chronić, bo nigdy nie wiadomo, kto i jak nam dowali. Dlatego w interakcjach społecznych kontrolujemy emocje, niby się cieszymy, niby smucimy, ale zawsze z bezpiecznym dystansem.

Seks rozwala ten mur jak taran. To najbardziej intensywny akt emocjonalny, jaki człowiek zna. W trakcie i po seksie kobieta nie ma już tarczy, masz bezpośredni dostęp do najgłębszych jej emocji. Możesz stworzyć więź tak mocną, iż stanie się niezniszczalna. jeżeli zechcesz, sprawisz, iż kobieta zakocha się w tobie na zabój i będzie gotowa zrobić absolutnie wszystko, by cię wspierać.

Wielu gości od podrywu pyta: „Po co przyciągać kobietę, skoro już ją przeleciałem?” Oni myślą, iż pierwszy seks to koniec gry, koniec uwodzenia. Ja mówię odwrotnie, to dopiero początek.

Uważam, iż pierwszy raz, kiedy dochodzi do seksu z kobietą, to niemal zawsze najgorsze doświadczenie. Nie jesteście jeszcze obeznani ze sobą, nie znacie dobrze ciał ani nie potraficie jeszcze „podpiąć się” pod jej instynkty i pragnienia. Raz na jakiś czas jednorazówka — luz, fajnie sobie pohasać, ale wszyscy chcemy trzymać przy sobie kobiety najwyższej klasy. Jak to zrobić? Daj im to, czego naprawdę chcą: świetny seks. Z mojego doświadczenia relacje seksualne rozwijane w czasie dają o wiele więcej satysfakcji niż seria jednorazowych numerków.

Poza tym: jeżeli uda ci się zaliczyć jednorazówkę, ona zapisze cię sobie na tylną półkę pamięci jako kolejny bezemocjonalny przystanek. jeżeli natomiast wciągniesz ją w głębszy poziom przywiązania przez znakomity seks, nigdy cię nie zapomni. Cynicy będą gadać, iż kobiety i tak zawsze zdradzają — ale to nieprawda. Prawda jest taka: jeżeli kobieta jest seksualnie niezaspokojona, to zdrada jest niemal gwarantowana.

Jednak jeżeli zapewnisz jej lepszy seks niż ktokolwiek inny, masz lojalność prawie na stałe, choćby jeżeli sam sypiasz z innymi. Po co jej zdradzać, skoro nikt nie dorówna temu, co dostaje od ciebie?

Możesz wykorzystać moc świetnego seksu także do zdobycia poza seksualnego wsparcia: dziewczyny będą podróżować, by się z tobą zobaczyć, robić przysługi, kupować drogie prezenty. Zrobią to, bo cię kochają. To całkowite odwrócenie „normalnej” relacji, w której facet daje prezenty, żeby zdobyć seks. jeżeli chcesz żyć tak, iż kilka kobiet cię wspiera, droga do tego wiedzie przez seksualne mistrzostwo.

To są Cztery Zasady Seksualności. Na nich opiera się ta książka i nimi powinieneś się kierować w swoim życiu seksualnym.

Zanim przejdę głębiej do tego, co powinieneś móc robić, żeby być świetnym w łóżku, najpierw powiem ci, czego absolutnie nie robić. Zidentyfikowałem cztery archetypy facetów, którzy są kiepscy w łóżku — opiszę ich zachowania szczegółowo, żebyś wiedział, czego unikać.

Faceci, którzy są słabi w łóżku, popełniają prawie niezliczoną ilość błędów. Uczenie się wszystkich technicznych potknięć jest mało efektywne, doprowadzi cię do nadmiernego myślenia w trakcie seksu, a to samo w sobie jest wielkim błędem.

Zamiast skupiać się na każdej fizycznej wpadce, naucz się rozpoznawać podstawowe przekonania i cechy osobowości będące źródłem tych złych zachowań. Zamiast zwalczać tylko objawy, atakuj problemy u ich źródła — mentalne nastawienia, które je powodują. Poniższe cztery archetypy to typowe cechy facetów o wspólnym, złym sposobie myślenia.

Przyjrzyj się tym archetypom uważnie i bądź szczery: widzisz w sobie fragment któregoś z nich? Rozpoznaj teraz swoje problematyczne punkty w sypialni, żeby wiedzieć, nad czym musisz pracować.

Zapach i atrakcyjność partnera
Atrakcyjność nie jest kwestią wyboru i świadomej decyzji – David DeAngelo
Jak się zakochujemy – dr Paul Dobransky

WIECZNY KOCHANEK

Wieczny Kochanek to w tej chwili archetyp numer jeden w sypialniach całego świata. Klasyczny przykład: spokojny, przewidywalny gość typu „dobry mąż i ojciec rodziny”. zwykle rozsądny, inteligentny, nie szarżuje. To nie jest ten „zły chłopiec”, o którym kobiety fantazjują, tylko ten, z którym one ostatecznie lądują przy kredycie hipotecznym i zmywarce w promocji.

Wieczny Kochanek wierzy w całe to gadanie o „szacunku dla kobiet”. Bierze to na poważnie. Uważa, iż kobiety są równe mężczyznom we wszystkim. I żeby odróżnić się od „chamów i drani”, zawsze podkreśla, jak bardzo je szanuje. Chętnie zrobi jej przysługę, zaprosi na randkę, pomoże w przeprowadzce i to choćby wtedy, gdy ona choćby nie rozważa seksu z nim.

Efekt? Niespodzianka: ten gość rucha mało albo wcale. A jak już dostanie szansę, to zabiera ten swój „miły chłopięcy nastrój” ze sobą do łóżka.

Ponieważ tak bardzo szanuje kobiety, on ich nie „posuwa”. On „uprawia z nimi miłość”. Traktuje ją z najwyższym szacunkiem i troską, dokładając wszelkich starań, aby w żadnym momencie nie poczuła się niekomfortowo. Chce spróbować czegoś nowego? Nigdy nie zrobi tego sam z siebie — za bardzo to by było „śmiałe”. On pyta o zgodę:

— „Kochanie, czy mogłabyś mi dziś zrobić loda, jeżeli oczywiście nie masz nic przeciwko?”

Zgadnij, co się dzieje? Kobieta wcale nie ma ochoty na nic więcej niż nudna misjonarska kłoda raz na miesiąc, a i to bez większego entuzjazmu. On natomiast pociesza się, iż ma „porządną dziewczynę”, która „nie robi” takich rzeczy jak anal, głębokie gardło czy zwykłe polerowanie berła.

Problem w tym, iż ona robi to wszystko… ale nie z nim.

Dziewczyna Wiecznego Kochanka jest sfrustrowana seksualnie jak cholera. Natura kobiety pragnie, by był przy niej dominujący samiec alfa. Wieczny Kochanek jej tego odmawia. Efekt? Ona zaczyna odreagowywać w związku: kłótnie, fochy, odmawianie seksu, neurozy, włącznie ze zdradą. I teraz uwaga, te zachowania, a zwłaszcza zdrada, nie są jej winą. Psychicznie zdrowa kobieta potrzebuje seksu z dominacją. Ponieważ Wieczny Kochanek tej dominacji nie ma w sobie za grosz, on sam sprowadza partnerkę na drogę takich zachowań.

Krótko mówiąc: zamiast być królem w łóżku, robi z siebie dywanik pod czyjeś buty.

ROBOT BEZ EMOCJI

Na pewno znasz takiego typa: wchodzi do klubu i od razu widać, iż ma „to coś”. Wyluzowany, zimny jak lód, wszystko po nim spływa. Dziewczyna mu rzuci jakimś tekstem, a on choćby nie mrugnie. Efekt? Skuteczny jak cholera w wyciąganiu lasek do łóżka. (Swoją drogą, polecam trochę tej obojętności przy podrywie – działa jak lep na muchy).

Problem zaczyna się w sypialni. Robot Bez Emocji nie umie tam wrzucić żadnego biegu. Jemu seks nie sprawia choćby wielkiej frajdy. Jego główna motywacja? Nie orgazm, tylko walidacja i podbudowanie ego. Jara go sam fakt, iż zaliczył kolejną laskę, a nie to, iż rzeczywiście się nią delektował. Dla niego seks to trofeum, nie przeżycie. Innymi słowy, tak naprawdę nie czerpie przyjemności z uprawiania z nią seksu; czerpie przyjemność tylko z samego faktu, iż on uprawia seks.

I choć udaje nieporuszonego twardziela, w środku to tchórz. Bo on boi się otworzyć emocjonalnie przed kobietą. Dlatego seks z nim przypomina bardziej układ „Dupa na Boku” niż namiętne rżnięcie. Jest całkowicie odporny emocjonalnie, nie odczuwa bólu ani namiętności – jakby pieprzył się z hologramem.

Kobieta gwałtownie to wyczuwa. Skoro on jest drewniany, ona też przestaje odpalać emocjonalne fajerwerki. A iż emocje są paliwem dobrego seksu, szczególnie dla kobiet, efekt jest jeden: seks lichy jak kawa rozpuszczalna w hotelu trzygwiazdkowym.

NUDNA MUCHA W SMOLE

Nudna Mucha w Smole (ang. „plodder”) to typ, który na początku naprawdę daje radę. Parę razy przeleci laskę i jest super: ona szczytuje jak karabin maszynowy, zaczyna łapać uczucia i już myśli o związku.

Problem pojawia się później. Po okresie „miesiąca miodowego” seks zaczyna siadać. Nie od razu, nie dramatycznie, ale powoli robi się coraz bardziej mdły. Dziewczyna traci zainteresowanie i mówi „poddaje się”. On oczywiście tłumaczy to klasycznie: „No cóż, to normalne, ludzie nudzą się sobą po jakimś czasie.” Guzik prawda. Facet, który jest kreatywny i ogarnia w łóżku, może trzymać ten ogień przez całe życie.

Więc gdzie leży wina takiej Muchy w Smole? Początek miał świetny, ale nie zrozumiał jednej rzeczy: choćby najlepsza potrawa mdleje, jeżeli żresz ją codziennie. Zero urozmaicenia, zero niespodzianek. Seks z obowiązku, w kalendarzu między „spotkanie w pracy” a „zakupy w Lidlu”. Ona dokładnie wie, co, jak i kiedy się stanie i to zabija całą chemię.

Krótko: zamiast „nieodpartej żądzy” wyszedł mu „plan lekcji z powtarzalnym schematem”. A tego żadna cipka nie zniesie.

TECHNIK OD SEKSU

Technik Sypialniany to ten gość, który „wie wszystko o seksie”. Serio, po kilku pierwszych żałosnych próbach, gdzie prawdopodobnie zsunął się z łóżka zanim dziewczyna zdążyła zdjąć stanik, postanowił zostać Chuckiem Norrisem od seksu. Od tamtej pory chłonął książki o seksie jak menel tanie wino. Spędzał całe noce przed kompem, czytając artykuły typu „57 sposobów na stymulację punktu G” czy „Nowe kąty wejścia, które zmienią twoje życie”. I zawsze ma niedosyt – ciągle chce wiedzieć więcej, więcej, więcej…

Dla Technika seks to geometria stosowana. Kąty, centymetry, pozycje, precyzyjna stymulacja, jakby pisał doktorat z ginekologii eksperymentalnej. Wszystko, co robi w łóżku, jest technicznie poprawne. Ba, potrafi się logować na fora i doradzać innym facetom, którzy traktują go jak jakiegoś internetowego mistrza seksu.

Ale problem jest taki, iż jego dziewczyna wcale nie jest zachwycona. Bo ona nie chce być pacjentką na badaniu ultrasonograficznym. Ona chce, żeby ktoś ją przerżnął, a nie żeby Technik mierzył kąt nachylenia jej miednicy suwmiarką.

I to jest jego największy problem: myśli za dużo. Próbuje „rozgryźć” seks jak zagadkę logiczną. Tymczasem seks nie polega na tym, żeby zaliczyć test z anatomii pochwy. Chodzi o podstawową fizyczną technikę i przede wszystkim o to, żeby odpalić psychologiczną rakietę pod jej emocjami.

Technik to nie kochanek, tylko chodzący poradnik „Seks dla zaawansowanych”. Brzmi imponująco na forach, ale w realu sprawdza się tak sobie, bo żadna cipka nie robi się wilgotna od wykresu w Excelu.

Ostatecznie problem „Technika Sypialni” polega na tym, iż za dużo myśli i próbuje „rozgryźć” seks. Zamiast tego powinien stosować podstawowe techniki fizyczne i skoncentrować swoje wysiłki na dostarczaniu niezwykłej stymulacji psychicznej.

Co łączy wszystkie te archetypy? Każdy z nich reprezentuje osobę, której brakuje jednego z Czterech Elementów seksualności, a dokładniej, osobę, której brakuje jednego z Czterech Psychologicznych Elementów seksualności. A iż właśnie te psychologiczne elementy są fundamentem dobrego seksu – to nic dziwnego, iż ich laski są sfrustrowane i uciekają w ramiona prawdziwego samca, który wie, iż seks to bardziej chemia i instynkt, niż podręcznik do anatomii.

Cztery Elementy Metody Boga Seksu to:

— DOMINACJA
— EMOCJE
— ROZMAITOŚĆ
— ZANURZENIE

Cztery Elementy razem określane są mianem D.E.R.Z., a każdy Element jest reprezentowany przez swoją pierwszą literę.

Model DERZ stanowi rdzeń Metody Boskiego Kochanka.

Przeczytaj uważnie ten rozdział, ponieważ całkowicie zmieni on twoje podejście do seksu.

DERZ uwzględnia Cztery Zasady Seksualności, a zwłaszcza pierwszą z nich, stymulację psychologiczną nad fizyczną.

Pierwszy Element to:

DOMINACJA

Dominacja jest podstawą wszelkiej męskiej mocy seksualnej. Jak wyjaśniono wcześniej, pragnienie bycia zdominowaną przez samca alfa jest jednym z najgłębszych pragnień każdej kobiety. Bez dominacji nie ma podniecenia seksualnego.

Kobiety pragną Dominacji; twoim zasranym obowiązkiem jako faceta jest im ją dać.
Brzmi prosto jak instrukcja obsługi tostera, ale uwierz, to nie takie hop-siup, żeby wbić to głęboko w podświadomość. Logicznie każdy wie: „kobiety lecą na gości z jajami”. Ale żeby samemu przestać być ciapą i naprawdę to poczuć, to już wyższa szkoła jazdy. Pomyśl o typach facetów, którzy podniecają kobiety: niebezpieczni goście, kolesie z władzą, żołnierze, sportowcy. Za każdym z nich stoi jedno i to samo: twardy jak stal kręgosłup Dominacji.

To nie jest jakiś dodatek czy bonus. To fundament. Bez niej możesz się napinać jak kulturysta przed lustrem, ale reszta „czterech elementów seksualności” i tak pójdzie się walić. Dlatego – jeżeli dopiero zaczynasz swoją drogę jako kochanek, Dominacja to punkt wyjścia.

Ja odkryłem to dzięki jednej z moich pierwszych dziewczyn. Powoli robiłem się bardziej dominujący, zauważałem, iż laski jarają się takim zachowaniem, ale prawdziwy przełom nastąpił w pewną noc.

Nie widzieliśmy się długo, więc była napalona jak kotka w rui. Poszliśmy razem do klubu. Miała na sobie obcisłą czarną sukienkę i szpilki, które praktycznie wrzeszczały: „weź mnie natychmiast”. Piliśmy, tańczyliśmy, a ona ocierała swój tyłek o mój krok coraz mocniej, jakby chciała zrobić dziurę w moich spodniach.

Kiedy wróciliśmy do mojego mieszkania, byłem tak podjarany, iż nie miałem już żadnej kontroli. Pocałowałem ją gwałtownie i rzuciłem na łóżko. Ku mojemu zdziwieniu – zero protestów. Przeciwnie – była zachwycona. Wskoczyłem na nią i zacząłem traktować ją coraz ostrzej. Klepnąłem ją w dupę, robiłem jej palcówkę bez ceregieli, przystawiłem jej kutasa przed twarz i kazałem ssać. I wiesz co? Za każdym razem zamiast oburzenia dostawałem więcej i więcej jej entuzjazmu.

Za każdym razem spodziewałem się, iż powie mi „stop”, ale nie zrobiła tego. Im ostrzej ją traktowałem, tym bardziej się nakręcała. Zaczęła rzucać sprośnymi tekstami, a ta dziewczyna miała doktorat ze sprośnych słówek. W pewnym momencie, gdy rżnąłem ją od tyłu, dyszała: „Rżnij mnie, Dan. Zrób ze mnie swoją sukę, spraw, żebym krzyczała tak, by wszyscy wiedzieli, iż jestem twoją suką.” No i tak zrobiłem. Pół godziny na pieska, jakbym chciał wybić w jej ciele tunele wentylacyjne. Po wszystkim stwierdziła, iż to był najlepszy seks w jej życiu. Ja też tak uważałem. Padliśmy nieprzytomni, wykończeni, ale szczęśliwi jak cholera.

Rano, niespodzianka. Otwiera oczy, patrzy i widzi, iż krwawi z cipki. Rżnąłem ją tak ostro, iż coś jej pękło w środku. Była w potężnym bólu. Jasne, przesadziłem, fizycznie to było dla niej masakryczne. Gdyby nie to, iż działo się to podczas seksu, cierpiałaby jak po spotkaniu z chirurgiem bez znieczulenia. A jednak, bo w grze była psychologiczna stymulacja dominacji, w trakcie nie czuła bólu. Wręcz przeciwnie, czuła niezwykle przyjemne uczucie.

To był ekstremalny przypadek, ale nauczył mnie dwóch bardzo ważnych rzeczy:

Dominacja to gigantyczny wyzwalacz pożądania dla kobiet. Potrzebują jej i pragną. Ta dziewczyna była wyjątkowo odważna seksualnie, więc mogła to powiedzieć wprost. Ale większość kobiet jest zbyt zahamowana, by o to poprosić, a często choćby nie wiedzą świadomie, iż tego chcą, choć ich ciało i instynkt krzyczy inaczej.

Po drugie, nauczyło mnie, jak ważna jest stymulacja psychologiczna nad fizyczną. Psychologiczna stymulacja > fizyczna stymulacja. Tamtej nocy dostarczyłem jej fizycznie rzeczy, które powinny być koszmarem. Ale psychologicznie, dałem jej coś tak mocnego, iż kompletnie zdominowało odczuwanie bólu.

EMOCJE

Miałem w życiu różne układy łóżkowe. Od szybkich jednonocnych numerków, przez „przyjaciół z bonusem”, po związki na wyłączność i otwarte eksperymenty. I jedno wiem na pewno: najlepszy seks ma miejsce wtedy gdy w grę wchodzą emocje.

Dlaczego? Bo seks i emocje są ze sobą sklejone jak rzep do psiego ogona. Im mocniejsze emocje przed i w trakcie bzykania, tym mocniejsza jazda i większe spełnienie. To działa u facetów, ale u kobiet to już w ogóle jest w trybie turbo, bo one potrafią doświadczać emocjonalnych wzlotów i upadków na poziomie, o którym nam się choćby nie śni.

Mój największy przełom w tej dziedzinie przyszedł z moją obecną główną dziewczyną. Z czasem wchodziliśmy w coraz głębszą emocjonalną relację, aż pewnego razu, w samym środku szczytu podniecenia, wyrwało jej się: „kocham cię”.

W tamtej chwili nie odpowiedziałem, bo wcześniej „obeznani” znajomi wkręcili mi do łba, iż nigdy nie wolno mówić dziewczynie „kocham cię”. Że to niby zdrada męskości, oddanie sterów, czy jakaś inna popierdółka.

Problem w tym, iż ja naprawdę ją kochałem. Postanowiłem odrzucić wszelkie środki ostrożności i powiedzieć jej, iż ja też ją kocham. Oczywiście zrobiłem to podczas seksu.

Trzymając ją mocno przy sobie i patrząc jej w oczy, zapytałem, jak bardzo jej się podobam, gdy była bliska szczytowania.

– Jak bardzo mnie lubisz?

– Bardzo cię lubię… – wydyszała, gdy posuwałem ją powoli.

– Nie. – przerwałem. – To nie jest to, czego chcę. Jak bardzo mnie lubisz?

Musiałem pytać siedem, może osiem razy. Wiedziałem, iż chce powiedzieć „kocham cię”, ale bała się, iż odlecę albo się spłoszę. W końcu, po miksie mojej gadki i kilku naprawdę głębokich pchnięć, wreszcie to z niej wypadło:

– Kocham cię – wyszeptała.

– Też cię kocham, skarbie – odpowiedziałem, patrząc jej w oczy i zaczynając rżnąć ją mocniej. Wtedy rozpłakała się ze wzruszenia i dostała orgazmu takiego, jakiego nigdy wcześniej u niej nie widziałem.

To dało mi jasny sygnał: emocje robią z seksem cuda. Seks z „przyjaciółkami od seksu” nigdy nie był zły, ale zawsze był płytki, trochę pusty. Dopiero kiedy wpuściłem do łóżka prawdziwe emocje, odkryłem zupełnie inny poziom gry. Co ciekawe, to doświadczenie pokazało mi moc emocji pozytywnych, ale przeżyłem też jazdy, gdzie negatywne emocje podkręcały seks równie mocno. To już jednak grubsza zabawa, łatwo można przestrzelić i zamienić zabawę w katastrofę, więc to nie jest sport dla początkujących. Ale w odpowiednich rękach – złość, zazdrość, frustracja – mogą być równie potężnym afrodyzjakiem, co miłość i czułość.

Wniosek z tego taki, iż w każdym związku seksualnym pracuj nad tym, żeby kobieta inwestowała w ciebie emocjonalnie. Bo im większe emocje, tym mocniejszy seks – głębszy, intensywniejszy i cholernie bardziej satysfakcjonujący.

ROZMAITOŚĆ

Kiedy świadomie postanowiłem zostać lepszy w łóżku i stworzyć własny system seksualnego mistrzostwa, zabrałem się za eksperymenty. Jedne rzeczy wychodziły genialnie. Inne to kompletny szrot. Ale było też sporo takich numerów, które same w sobie nie były ani wybitne, ani tragiczne, po prostu by takie sobie. Co ciekawe, za pierwszym razem dziewczyna reagowała na nie bardzo mocno. Ale gdy powtarzałem je w kolejnych tygodniach, jej reakcja robiła się coraz bardziej letnia.

Przykład? Za pierwszym razem, gdy pieprzyłem dziewczynę na widoku, to było jak objawienie. Zostawiłem specjalnie otwarte drzwi do sypialni, a moi współlokatorzy przechodzili i gapili się, jak ta dziewczyna rozkłada się pode mną, oddając cipkę na oczach publiki. Pomyślałem wtedy: „O rany, publiczny seks to najlepsza rzecz od czasu porno na żądanie! Już nigdy nie zamknę drzwi!”

Problem w tym, iż magia gwałtownie wyparowała. Moi współlokatorzy za trzecim czy czwartym razem przestali się tym ekscytować (pewnie woleli Netflixa niż moje gołe dupsko). A dziewczyna? Coraz mniej jej się to podobało. W końcu zapytała, czy możemy po prostu zamknąć drzwi, bo czuła się bardziej jak atrakcja w zoo.

I wtedy dotarło do mnie: za dużo dobrego staje się nudą. Nauczyłem się, iż rozmaitość [różnorodność], czyli trzeci element seksu, jest absolutnie kluczowa dla satysfakcji. To właśnie dlatego faceci wkładają tyle energii, żeby zaliczać różne laski – choć teoretycznie mogliby uprawiać seks częściej (a może i lepszy) z jedną dziewczyną, gdyby byli monogamiczni. To też powód, dla którego wiele relacji seksualnych robi się po czasie blade i monotonne – powtarzanie tego samego schematu zamienia namiętność w rutynę.

Jak z tego płynie lekcja? choćby najlepszy trik, jeżeli powtarzasz go jak popsutą płytę, zamieni się w nudę większą niż seks z pilotem od telewizora. Rozmaitość [różnorodność] to nie dodatek, to paliwo, które trzyma seksualną rakietę w locie.

Oczywiście, posiadanie wielu partnerek to jeden ze sposobów na wprowadzenie rozmaitości dla siebie. Ale nie jest to ani jedyny, ani choćby najlepszy sposób. Da się osiągnąć Rozmaitość w związku i to choćby w monogamicznym. Tak, wiem, brzmi jak herezja, ale serio, nie trzeba od razu zmieniać dziewczyn jak skarpetki, żeby w łóżku nie było nudy.

Doszedłem do wniosku, iż to, co trzeba zawsze pamiętać w każdej relacji seksualnej, to mieszanie na każdym poziomie. Czasem trzeba dać jej seks tak dominujący, iż będzie czuła się jak rekwizyt w twoim filmie BDSM. Innym razem – totalnie emocjonalny, żeby mogła poczuć się jak w romansidle z Netflixa. Raz bawisz się w godzinne, czułe preludium z całowaniem, masażem i „ach-jak-cię-kocham”, a innym razem wpadasz do niej jak strażak do płonącego budynku – zero wstępów, tylko akcja.

Czasami trzeba kochać się delikatnie, tak iż będzie wzdychała jak bohaterka Harlequina. A czasami trzeba ją przeorać tak, żeby przez trzy dni chodziła jak po maratonie w szpilkach. I nie, to nie jest „przemoc”, to jest rozmaitość.

Jeśli będziesz nieustannie mieszał te elementy, a później pogadamy jeszcze o wielu innych trikach, to twoje życie seksualne może być świeże i ekscytujące całymi latami. Krótko mówiąc: seks to nie schabowy z ziemniakami, nie możesz tego podawać codziennie w tej samej wersji. Raz ostro, raz słodko, raz eksperymentalnie i zawsze będzie smakować.

ZANURZENIE

Zanim w ogóle ogarnąłem koncepcję Czterech Elementów seksualności, zauważyłem dziwną rzecz: seks z jedną dziewczyną bywał nieporównywalnie lepszy niż z inną, czego nie ogarniałem dlaczego tak jest. Nie chodziło o jej urodę (czasem „dziewczyna z klubu” była ewidentnie gorętsza niż moja kumpela-na-sex), ani choćby o to, ile było dominacji, emocji czy rozmaitości w akcji.

Dla przykładu, na początku moich podbojów miałem układ Dupa na Boku, a potem wyrwałem dziewczynę w klubie. Obiektywnie? Klubowa laska – ciało sztos, ruchy jak z porno, zero kompleksów. Ale jakoś… nie klikało. Z Dupą na Boku było mniej efektownie, ale jarało mnie to bardziej. Dlaczego? Bo wtedy potrzebowałem masy komfortu i nie potrafiłem się całkowicie odprężyć w towarzystwie nowych dziewczyn.

Potem, jak nabrałem doświadczenia, zauważyłem to samo u dziewczyn. choćby kiedy robiłem wszystko „technicznie dobrze”, to czasem seks kulał. Dlaczego? Bo ona nie potrafiła się odprężyć i zwyczajnie zanurzyć w akcji. Ale później, gdy czuliśmy się bardziej komfortowo i ufaliśmy sobie nawzajem, te same ruchy, ta same pozycje, a seks stał się o wiele lepszy, mimo iż nic innego się tak naprawdę nie zmieniło.

I tu wchodzi czwarty Element seksualności: Zanurzenie. Żeby seks był dobry, oboje musicie się odprężyć, puścić lejce i przestać myśleć. Koniec kalkulacji, koniec wewnętrznego Excel-a w głowie. Nie jesteś tu od analiz, jesteś od przeżywania. Trzeba wyłączyć logikę i przejść w tryb „czuję, pragnę, działam”.

Teoretycznie brzmi banalnie: „Po prostu się wyluzuj”. W praktyce? Spróbuj wyłączyć mózg, kiedy zastanawiasz się, czy wyglądasz wystarczająco seksi, czy ona nie ocenia twojego brzucha, albo czy jutro zdążysz zapłacić rachunek za prąd. No właśnie.

Najwięksi wrogowie Zanurzenia to poczucie zagubienia, kompleksy i zmartwienia. To one generują te upierdliwe, przerywające myśli w stylu: „Czy dobrze to robię?”, „Czy nie wyglądam głupio?”, „Czy mój były nie był lepszy?” (tak, kobiety też to mają).

W Metodzie Boskiego Kochanka nauczysz się, jak wyciszać te cholerne głosy. Na razie zapamiętaj tylko jedno: Zanurzenie to brak przeszkadzających myśli i brak hamulców wobec własnych pragnień i emocji. Czyli ucisz wewnętrznego krytyka, odstaw na bok rachunki i paranoje, i zanurz się jak w jacuzzi. Tylko iż zamiast bąbelków, masz jęki, pot i pościel do prania następnego dnia.

Idź do oryginalnego materiału