Megalityczna Macedonia cz. 4

adamaswtrasie.blogspot.com 1 rok temu
Jak wspominałem – jechaliśmy korzystając z GPS-a, który, owszem, Cocev Kamen wskazał bezbłędnie, ale drogi doń może już niekoniecznie. W każdym razie miejsce okazało się potężną skałą wznoszącą się wysoko pośród pól.
Cocev Kamen
Głupio było jednak iść komuś w szkodę (może zresztą któreś z pól należało do Boszka i jego żony), więc w końcu udało się wytyczyć trasę. Może już poza asfaltem, i przez strumyk, i mocno pod górę, ale nasze miejskie autko z wypożyczalni dało radę. choćby w niezbyt głębokim strumyku trochę się umyło (na chwilę, ale zawsze). Dzień byl gorący, przynajmniej dla mnie: było prawie 20 stopni (majówka AD 2023 w Polsce była odrobinę chłodniejsza; zawsze kłody pod nogi Teoretykom Globalnego Ocieplenia) – kilka dni później było już 30, więc trochę nas spiekło – a kiedy wysiedliśmy dosłownie powalił nas intensywny zapach łanów koniczyny. U nas już coraz rzadziej można delektować się taką wonią, ot, większa chemizacja rolnictwa i likwidacja wiejskich łąk na których ekstensywnie gospodarze wypasali krowy (niechże ta Macedonia nie wchodzi do Unii E***pejskiej).
Ale pozostawmy te oflaktoryczne wrażenia – trzeba było zdobyć ów Cocev Kamen. Nie było to trudne: wystarczyło pokonać niewielką dolinkę i oto stanęliśmy u wrót tajemniczego sanktuarium.
Cała skała okazała się być powycinana przez człowieka. Przechodząc przez wąskie przejście natknęliśmy się na coś, co mogło robić za prehistoryczne zawiasy.
Wejście do sanktuarium
Wszędzie też było pełno wyciosanych w kamieniu schodków (dobra, były to także – oprócz typowych stopni - zwykłe wgłębienia, ale umożliwiające w miarę wygodne, przynajmniej dla szczupłych starożytnych, poruszanie się po całej skale).
Prehistoryczne drabiny
Trafiliśmy w końcu na coś co mogło być głównym ołtarzem.
Możliwe, iż ołtarz
I niech mnie kule biją, ale wyglądał on niezwykle podobnie do kamiennych ołtarzu znajdujących się w Machu Picchu. Najsłynniejszy z nich nosi miano Intihuantany – Kamienia do Którego Przywiązane Jest Słońce.
Intihuantana z Machu Picchu
Czy był to tylko przypadek, związany z takim samym materiałem budowlanym, takimi samymi obserwacjami astronomicznymi i podobnymi ludzkimi pomysłami (oraz takimi samymi rękoma) czy może dawni mieszkańcy Bałkanów mieli jakieś konotacje z andyjskimi góralami? A może – jak twierdzą Teoretycy Starożytnej Astronautyki – ktoś inny nauczył Ludzkość tworzyć takie struktury? Nie wiem, ale korzystając z brzytwy Ockhama i znajomości ludzkiej biologii obstawiam pierwszą z opcji.
Niemniej podle ołtarza znajdowało się coś wyglądające jak kamienny tron (jedna z innych nazw tej wysokiej na 481 metrów góry to właśnie Tron; inna to Peszta) – analogiczny widziałem (i na nim zasiadałem) widziałem właśnie w Peru, nieopodal Cuzco. To też mógł być przypadek.
Kamienny tron na Cocev Kamen (foto: M. Grabowska)
Zwłaszcza, iż dokładniejsze oględziny utwierdziły mnie w przekonaniu, iż wcale nie musiało to być siedzisko władcy czy głównego kosmity kapłana, a miejsce składania ofiar.
Tron niedaleko Cuzco (foto: J. Hylares)
Sam Cocev Kamen był do tego pełen jaskiń – możliwe, iż naturalnych, ale gros z nich nosiło ślady kamieniarskiej obróbki. Pono znajdują się w nich także malowidła – ale akurat ich nie znaleźliśmy.
A wszystko to w słońcu, wietrze i oszałamiającym zapachu koniczyny. Może zresztą to sprawiło, iż Cocev Kamen zrobił na mnie większe wrażenie niż megalityczne obserwatorium Kokino. A może nie, może zwyczajnie jest bardziej imponujący, choć nie ma takich wspaniałych astronomicznych konotacji (choć możliwe, iż tu też obserwowano ruchy ciał niebieskich, bo czemu nie) jak sanktuarium z wczesnej epoki brązu, które Macedończycy chcą wpisać na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Alternatywna teoria to taka, iż informacji o tym stanowisku praktycznie nie ma w polskim internecie, więc, podobnie jak przy prekolumbijskim królestwie Huarco w Cerro Azul mogę poczuć się odkrywcą, albo chociaż popularyzatorem.
Zaginione królestwo Huarco
Kiedy powstały struktury wycięte w wulkanicznych skałach Cocev Kamena? Jak wspominałem, nie da się tego wydatować. Jedno, co stwierdzili archeolodzy to obecność człowieka od czasów paleolitu, przez młodszą epokę kamienia po erę brązu – a to dość długi okres czasu, kilka tysięcy lat. Podobnie owe nieznalezione przeze mnie malowidła – stwierdzono jedynie, iż mogą być oryginalne, podobne zaś znaleziono w innych rejonach Śródziemiomorza – w pobliskiej Bułgarii i we Włoszech.
Najciekawsze dla mnie jest jednak podobieństwo tych struktur do andyjskich. Dla mnie to dowód na to, iż wszyscy ludzie są do siebie podobni – wszak pochodzimy od bardzo nielicznej grupy Homo sapiens (kiedyś trafiła nas jakaś katastrofa, i przeżyło nas niewielu; w ewolucjonizmie nazywa się to efektem szyjki od butelki, bottle-neck) i jesteśmy blisko spokrewnieni. Dla zwolenników teorii dyfuzjonizmu kulturowego może to świadczyć o prehistorycznych kontaktach między kontynentami (chapeau bas dla Thora Heyerdala), a dla entuzjastów Paleoastronautyki... No, tu może to być wszystko.
Bardzo zdziwieni Teoretycy Starożytnej Astronautyki (foto: J. Repetto)
Może to właśnie jakieś kosmiczne inspiracje sprawiły jednak, iż w Macedonii (a szerzej: w Jugosławii, albo i nawet na całych Bałkanach) w XX wieku powstawała architektura, której nie powstydziłby się ani George Lucas, ani projektanci statku Pi i Sigmy, przybyszów z Matplanety.
Jugosłowiański brutalizm
Idź do oryginalnego materiału