Mąż wrócił do domu i od razu, nie zdejmując butów ani wierzchniego okrycia, oznajmił: „Musimy poważnie porozmawiać”

newsempire24.com 1 dzień temu

Mąż wrócił do domu i, choćby nie zdjąwszy butów ani płaszcza, oznajmił:
Kasia! Musimy poważnie porozmawiać
I w tym momencie, bez chwili wahania, szeroko otworzył swoje i tak już duże oczy:
Zakochałem się!
No proszę pomyślała Kasia u nas w domu nadeszły kryzys wieku średniego. Witaj w klubie tylko westchnęła, rzucając mężowi troskliwe spojrzenie, którego nie używała od lat (pięciu? sześciu? a może już ośmiu?).
Mówią, iż przed śmiercią całe życie przelatuje przed oczami, a Kasi nagle przeleciało całe życie z mężem. Poznali się zwyczajnie przez internet. Kasia odjęła sobie trzy lata w profilu, przyszły mąż dodał trzy centymetry wzrostu i w ten nieco naciągany, ale skuteczny sposób udało im się spełnić swoje kryteria poszukiwań i znaleźli się nawzajem.
Kasia już nie pamiętała, kto napisał pierwszy, ale wiedziała, iż wiadomość od przyszłego męża była bez wulgaryzmów, z lekką autoironią, co jej się bardzo spodobało. Mając trzydzieści trzy lata i oceniając swoje szanse na rynku męskim, Kasia trzeźwo zdała sobie sprawę ze swojego położenia i uznała, iż choć nie jest w ostatnim rzędzie, to jednak blisko. Na pierwszą randkę postanowiła nie przebierać miary ubrała się skromnie, założyła różowe okulary i modną bieliznę, a do torebki wrzuciła domowe ciasteczka i książkę Sienkiewicza.
Pierwsze spotkanie minęło zaskakująco gładko (widocznie dobrze wybrała strój!), a ich romans rozwijał się gwałtownie i z entuzjazmem. Było im ze sobą dobrze, więc po pół roku regularnych spotkań i ciągłego nacisku rodziców, którzy stracili już nadzieję na wnuki, przyszły mąż odważył się oświadczyć. gwałtownie przedstawili się rodzinom, chcieli cichego ślubu w wąskim gronie co rodzice przyjęli jednym głosem i, żeby nikt się nie rozmyślił, wybrali najbliższą wolną datę.
Żyli, jak się Kasi wydawało, dobrze. W ich domu panował tropikalny klimat z lekkimi sezonowymi wahaniami bez gwałtownych burz, ale spokojny i pełen szacunku. Czy to nie jest właśnie szczęście? Mąż, jako typowy przedstawiciel płci męskiej, prosty i konsekwentny, zrzucił swój ciasny kostium emocjonalno-romantycznego dziadka-złotej-rączki już kilka tygodni po ślubie i stał się tym, kim był naprawdę zwyczajnym, pracowitym i troskliwym facetem w wygodnych dresach.
A Kasia, jako przedstawicielka płci żeńskiej, powoli luzowała gorset swojego wizerunku niewidzialnej-seksownej-gospodyni-intelektualistki. Ciąża przyspieszyła ten proces i już po roku, nie bez przyjemności, całkowicie pożegnała się ze swoim dawnym ja, wdziała wygodny szlafrok i odetchnęła z ulgą.
Fakt, iż mimo porzucenia swoich wyimaginowanych wizerunków, ich związek nie tylko przetrwał, ale choćby się umocnił, utwierdził Kasię w przekonaniu, iż podjęli dobrą decyzję. Dom, dwójka dzieci i codzienne obowiązki czasem mocno kołysały ich rodzinną łodzią, ale statek nie zatonął. Gdy burza mijała, znów płynęli spokojnie swoją drogą. Dumni dziadkowie pomagali, gdzie mogli, oni sami powoli, ale pewnie wspinali się po szczeblach kariery, nie zapominając o podróżach, hobby i oczywiście o sobie nawzajem.
I oto po dwunastu latach małżeństwa mąż, który nigdy nie został przyłapany na zdradzie ani choćby na niewinnym flircie (choć Kasia nie była zazdrosna, więc mógłby sobie pozwolić), nagle oznajmił, iż się zakochał. Kasia wyobraziła go sobie flirtującego i mimowolnie się uśmiechnęła, bo ten obraz był absurdalnie zabawny. Rzecz w tym, iż jej mąż, po kilku nieudanych próbach tradycyjnych komplementów, jeszcze na początku ich związku uznał, iż to nie jego styl, i zmienił taktykę teraz chwalił ją rozszerzając oczy jak puchacz.
Przez lata wspólnego życia Kasia nauczyła się odczytywać całe spektrum jego emocji właśnie z wielkości źrenic: od dzikiego zachwytu, przez ciche uznanie, po nagłe zdumienie lub irytację. I teraz wyobraziła sobie, jak mąż rzuca komplementy jakiejś myszce, coraz szerzej otwierając oczy
Więc jak ona się nazywa, ta twoja myszka? spytała, przełykając ślinę.
Mąż aż podskoczył, nerwowo drapiąc się po głowie:
Jak? Skąd? Skąd wiedziałaś, iż to mysz?! No po prostu nie mogłem przejść obojętnie, kiedy ją zobaczyłem popatrz tylko, jaka cudna, jaka puszysta, jaka śliczna i jak bardzo podobna do ciebie
I wyciągnął z kieszeni małą szaro-brązową myszkę z różowymi uszkami, różowym noskiem i czarnymi, błyszczącymi oczkami.
Kasia już nic więcej nie słyszała. Patrzyła na męża, na jego nową przyjaciółkę, na ich wzajemne przytulanie i była nieskończenie szczęśliwa, iż zakochał się właśnie w tej myszce która była taka podobna do niej.

Idź do oryginalnego materiału