Nie pamiętam, kiedy ostatnio czułam się tak wypoczęta. Mój wyjazd służbowy przesunął się o kilka godzin, więc bez słowa wyjaśnień wyłączyłam telefon i rozciągnęłam się na łóżku. Tego samego ranka wróciłam ze wsi, gdzie spędziłam dwa dni bez chwili wytchnienia: sprzątanie, gotowanie, pranie wszystko to pod ciągłym ostrzałem ze strony teściowej i męża.
Według teściowej, Wiola zmarnowała męża, zarabiała za mało, bo przecież to na jej pieniądze żyli oni mąż i jego matka w biedzie. Krzysztof przyklaskiwał matce, mówiąc, iż Wiola mogłaby znaleźć coś dodatkowego, skoro wraca z pracy tak wcześnie i choćby nie musi gotować.
Popatrz, jak myje podłogę pouczała teściowa swojego syna. Godzinami szoruje, a mogłaby zająć się praniem.
Nie wytrzymałam i odparłam, iż gdyby oni choć raz w tygodniu umyli podłogę, nie byłaby taka brudna. Lepiej było milczeć zaczęła się prawdziwa burza wyrzutów. Zamknęłam oczy i spokojnie zaproponowałam:
Przecież proponowałam wam przeprowadzkę do miasta. Tam i Krzysiek, i ja moglibyśmy się tobą zająć, a on nie musiałby rezygnować z pracy.
Krzysztof wybuchnął gniewem, podchodząc do mnie:
Więc niech facet haruje na cały etat, a potem jeszcze opiekuje się matką? Chyba masz zamiast serca kamień.
Nie czekając na cią














