Podczas gdy młode dziewczyny wybierają kariery w różnych firmach, dojrzałe gospodynie domowe coraz częściej żałują swojego wyboru, by zostać w domu, z mężem i dziećmi. I mają ku temu wiele powodów. Kto chciałby poświęcać tyle czasu, możliwości i perspektyw, by potem widzieć, jak ich mężowie traktują je jak coś, co po prostu im się należy? A dzieci? Mama musi nakarmić, odprowadzić do szkoły, rozwiązać zadania domowe. Czy to uczciwe?
W świecie panują zupełnie inne nastroje. Kobiety teraz mogą pracować tam, gdzie tylko chcą, i zarabiać zgodnie ze swoimi umiejętnościami. Mężczyzna to już nie pępek świata. Z nadejściem automatyki typowy pracownik fabryki to już nie surowy facet w brudnym kombinezonie, ale specjalista, którego głównym atutem jest wiedza i umiejętności. A naciskać przyciski może choćby dziecko. Ważne, by wiedziało, kiedy i po co. Gotowanie barszczu czasem bywa trudniejsze.
Moja przyjaciółka, Anna, zaprosiła mnie na rozmowę, po prostu porozmawiać. I powiedziała mi coś takiego: współczesne kobiety za bardzo polegają na swoich mężach. A oni z tego korzystają. I to mimo iż ma dopiero 47 lat. Wydawałoby się, iż to jeszcze nie wiek na takie narzekanie. Jej mąż już wytyka jej wady, porównując ją z żonami kolegów i ogólnie z kobietami, które pracują. Okazuje się, iż nie są one tak „bezużyteczne” jak żona, która siedzi w domu.
Anna ma dwoje dzieci, jeszcze nie dorosłe, ale jej młodsza córka już chodzi do trzeciej klasy. Starszy syn też uczy się w szkole, ale dzieci całkowicie stają po stronie ojca. On jest dla nich dostawcą. Przyjacielem, który nigdy nie bywa w złym nastroju, chyba iż czasem jest zmęczony. Ale choćby wtedy można go zrozumieć: nie kłóci się, nie zaczepia o zadania domowe, nie pyta, co nowego w szkole. Krótko mówiąc, nie zadaje zbędnych pytań.
Kiedy ma weekend, to właśnie ojciec zabiera dzieci na zakupy, na sanki, po prostu na spacer. Z powodu tego, iż w pracy ma raczej młody zespół, może porozmawiać z dziećmi na każdy temat. On choćby zna karate. A przynajmniej świetnie udaje, iż je zna. Tak, czasem zdarzają się kłótnie z mamą. Ale wszyscy w mieszkaniu wiedzą, kto je zaczyna. Kto ta wiecznie niezadowolona kobieta w fartuchu, pachnąca kotletami.
Według mojej przyjaciółki, to właśnie tak wygląda ich życie. Bo jej mąż rzeczywiście robi tylko jedno: pracuje albo śpi. A w weekendy – spędza wesoło czas z dziećmi. Może to świadczy o tym, iż jest dobrym ojcem? Ale czy jest dobrym mężem?
Mąż Anny zawsze miał wesoły charakter. Taki wielki chłopiec, z którym zabawa jest fajna przez jakiś czas. Ale, jak każdy chłopiec, wymaga troski. adekwatnie to nie wymaga, ale lubi żyć w komfortowych warunkach. Myje naczynia po sobie? Oczywiście, iż nie. Pranie i prasowanie własnych ubrań – to samo. Choć w pracy zdążył awansować na małego szefa, jego wygląd to minimalne wymagania dla kogoś na jego stanowisku.
Aha, zapomniałam. Ten mężczyzna naprawdę dużo pracuje, przynajmniej ma długie dni robocze. A wracając do domu, może tylko zjeść obiad, odnieść naczynia do zmywarki, rzucić ubrania gdzieś na krzesło i pójść spać. To, muszę powiedzieć, to dość zła przyzwyczajenie. choćby nie wyobrażam sobie, bym nie postawiła mojemu mężowi pewnych warunków.
Ale to jeszcze nie wszystko. Choć oni razem jeżdżą na wakacje i podróżują, Anna od dawna narzeka, iż ma już dość bycia „mamą” w innym mieście czy kraju. Ale nie pozwala jej na to wychowanie. Z tego powodu przestała dbać o siebie jak kiedyś. Przytyła trochę, zapomniała o drodze do kosmetyczki. choćby na zakupy już nie chodzimy razem, jak kiedyś: raz na półtora, dwa miesiące. Efekt jest taki, iż czas nie oszczędza nikogo.
A teraz jej mąż ma czelność zarzucać jej, iż jest nudną gospodynią domową. A tymczasem wiele kobiet w jej wieku już coś osiągnęły, ona natomiast potrafi tylko „włączyć odkurzacz i pralkę”. O wszystkim innym woli nie myśleć, jak rozumiem. A przecież to mężczyźni noszą dzieci, rodzą je, przeżywają urlop macierzyński, z którego już nie ma powrotu? A o nieprzespanych nocach z powodu bolącego zęba dziecka? Mężczyźni w ogóle coś o tym wiedzą?
I teraz Anna smuci się. A na spotkaniu prawie się popłakała z żalu, musiałam ją uspokajać. Jedno to, gdy mąż ma do ciebie jakieś pretensje. Ale gdy dzieci stają po jego stronie? To już koszmar. Jak w takich sytuacjach radzą sobie dojrzałe gospodynie domowe?
Ja sama też jestem gospodynią domową, ale nie mam żadnych pretensji. I co zabawne, nie staram się specjalnie. Nie myję podłóg codziennie, nie przygotowuję różnych dań na śniadanie, obiad i kolację. Ugotowałam garnek zupy, i proszę – jedzcie, nie ubrudźcie się. A mama ma stres, musi obejrzeć kilka odcinków na dużym telewizorze. I uważam, iż to normalne. Oczywiście, czasami trzeba się postarać, żeby się nie rozleniwić. Ale być w takim stanie 24 godziny na dobę – to już można zachorować.
Mój mąż mnie kocha. Mamy umowę, iż w określoną datę w moim stoliku pojawia się określona kwota. choćby karty na to nie mam – nie chce mi się. I nie ma żadnych protestów z jego strony. Żyjemy w zgodzie. A dzieci – są naprawdę grzeczne. Staram się nie kłócić z ich ojcem. Przynajmniej nie przy nich. Dzięki temu nie kojarzą mnie z „domową katarynką”. Ale szanują mnie.
Myślę, iż mogłabym poradzić Annie, by się trochę oderwała i znalazła romans na boku. Tak, wiem, iż to nie wpisuje się w „rodzinę marzeń”. Pewnie nie jest to najwłaściwsze. Ale ich rodzina już jest przeciwko biednej kobiecie, która stara się wszystkim pomóc. Może niewielkie zmiany w jej życiu osobistym sprawią, iż poczuje się bardziej pewna siebie. Oczywiście, nic poważnego. Ale mam na oku jednego mężczyznę. Jest wolny, niezbyt wymagający. I jestem pewna, iż nie przywiąże się do zamężnej kobiety na tyle, by zacząć ważyć się na jej mężem. Wygodne, prawda?
I nie róbcie ze mnie kuszącej kobiety. Po prostu chcę pomóc dobrej przyjaciółce, wyciągnąć ją z tego błota rutyny i stagnacji. A reszta niech zależy od niej. Mam nadzieję, iż to przyniesie efekty. Dojrzałe gospodynie domowe nie powinny marnować się przy takich mężach. Mąż zobaczy w niej tę energię kobiecą, którą ona gdzieś głęboko schowała. Zapewniam, iż kiedyś była choćby pewniejsza siebie niż ja w niektórych.