Mąż i synowie zapomnieli o moich urodzinach: spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego

newsempire24.com 4 godzin temu

W małym miasteczku na Podlasiu, gdzie stare kamienice chowają w sobie ciepło rodzinnych wspomnień, mój czterdziesty dzień urodzin, który miał być wyjątkowy, zamienił się w gorzkie rozczarowanie. Ja, Jadwiga, całe życie poświęciłam mężowi i synom, ale ich obojętność tamtego dnia złamała mi serce. A wieczorne wydarzenie stało się ciosem, z którego do dziś nie mogę się podnieść.

Mój jubileusz — czterdzieści lat — wyobrażałam sobie jako święto pełne miłości i uwagi. Nie oczekiwałam drogich prezentów, ale marzyłam, iż mój mąż, Krzysztof, i nasi synowie, szesnastoletni Bartosz i czternastoletni Łukasz, otoczą mnie troską. Cały rok się przygotowywałam: schudłam, odnowiłam garderobę, choćby zapisałam się na kurs malarstwa, by poczuć, iż żyję. Chciałam, aby ten dzień stał się dla naszej rodziny czymś wyjątkowym, symbolem nowego etapu.

Lecz ranek zaczął się od ciszy. Krzysztof wyszedł do pracy, rzucając tylko: „Do wieczora”. Synowie, jak zwykle, wbili wzrok w telefony, nie wspominając ani słowem o moich urodzinach. Pocieszałam się: może szykują niespodziankę? Cały dzień krzątałam się po domu, upiekłam tort, nakryłam stół, mając nadzieję, iż wieczorem zasiądziemy razem. Ale gdzieś w głębi rosła trwoga. Czyżby zapomnieli? Moi mężczyźni, dla których poświęcałam wszystko, nie mogli tak postąpić.

W południe nie wytrzymałam i napomknęłam Bartoszowi: „Dziś jest wyjątkowy dzień, prawda?” Skinął roztargnioną głową i zniknął w swoim pokoju. Łukasz choćby nie zareagował. Krzysztof zadzwonił, ale mówił tylko o pracy, ani słowa o jubileuszu. Serce ściskało się z żalu, ale wciąż łapałam się nadziei: wieczorem przypomną, przytulą, powiedzą, jak bardzo mnie kochają. Udekorowałam salon balonami, założyłam nową sukienkę, czekałam z bijącym sercem.

Gdy Krzysztof wrócił, przywitałam go uśmiechem. Spojrzał na stół i spytał: „Co, goście będą?” Zamarłam. „Krzysiu, dziś moje urodziny… Czterdzieści lat”, odparłam, powstrzymując łzy. Uderzył się w czoło: „O Boże, Jaga, przepraszam, w pracy tyle się działo!” Jego przeprosiny brzmiały pusto. Synowie, usłyszawszy rozmowę, mruknęli: „Mamo, z okazji urodzin”, ale zaraz wrócili do telefonów. Ani kwiatka, ani prezentu, ani ciepłego słowa. Moja rodzina o mnie zapomniała.

Siedziałam przy stole, patrząc na stygnący tort, i czułam, jak w środku wszystko się rozpada. Oddałam im najlepsze lata, rezygnowałam z własnych marzeń, by byli szczęśliwi, a w mój dzień choćby nie pomyśleli o mnie. Łzy płynęły po policzkach, ale nie chciałam, by widzieli moją rozpacz. Wyszłam do sypialni, zamknęłam drzwi i dałam upust emocjom. Dlaczego jestem tak samotna we własnym domu?

Lecz wieczór przyniósł jeszcze większy cios. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, iż to sąsiadka lub koleżanka, ale na progu stała obca kobieta. „Jadwiga? — zapytała. — Jestem Beata, współpracowniczka Krzysztofa. Zostawił dokumenty, kazał przekazać”. PodPodając teczkę, dodała cicho: “Wszystkiego najlepszego… Krzysztof wspomniał, iż dziś masz jubileusz, ale uznał, iż to nieistotne.”

Idź do oryginalnego materiału