Matka zakochała się w rówieśniku. Schowałam jej dokumenty – bez wyrzutów sumienia.

newsempire24.com 1 tydzień temu

Mamę nazywają Ewa, ma czterdzieści dwa lata. Urodziła mnie młodo — zaraz po liceum, mając ledwie siedemnaście i pół. Jej pierwsza miłość zamiast ślubem skończyła się pieluchami, nieprzespanymi nocami i walką o przetrwanie. Ojciec odszedł zaraz po porodzie, a na nogi postawili ją tylko dziadkowie: babcia Halina i dziadek Stanisław. Dzięki nim zdobyła zawód nauczycielki, a ja — choć trochę normalnego dzieciństwa.

Nigdy nie wyszła ponownie za mąż, choć adoratorów nie brakowało. Zawsze kończyło się na przyjaźni. „Jak dorośniesz, wtedy pomyślę o sobie” — powtarzała z uśmiechem. Żyłyśmy w zgodzie, jak siostry: wspólne zakupy, pożyczanie bluzek, makijaże w tych samych odcieniach. choćby moje nastoletnie ekscesy — fioletowe włosy, kolczyk w brwi, łańcuchy — przyjmowała z przymrużeniem oka. Byłyśmy zespolone. A przynajmniej tak myślałam.

Mam dwadzieścia lat. Studiuję, pracuję, mam swoje życie. Sądziłam, iż Ewa będzie tęsknić, bo przez lata byłam centrum jej świata. Ale ku mojemu zdumieniu nie tylko nie rozpacza — zakochała się. I to w chłopaku młodszym od niej o… dwadzieścia lat!

Zaczęło się niewinnie. Mama uczy historii w liceum. Kadra typowo kobieca, jak to w szkole. Aż pewnego dnia w jej opowieściach zaczął pojawiać się „Krzysio”. Na początku nie zwracałam uwagi. Ale z każdym tygodniem było jasne: traci rozum. Okazało się, iż „Krzysztof” to nowy informatyk, który ma… dwadzieścia jeden lat! Czyli tylko rok starszy ode mnie. A moja dojrzała matka zachowuje się jak nastolatka: piecze mu pierogi, sprawdza zeszyty, nosi domowe obiady, bo „on jest na diecie i nie je stołówkowego jedzenia”.

Byłam w szoku. Nigdy nie zapakowała mi kanapek do pracy, a tu — pełne menu! Poszłam do jej kolegów z pracy — też się martwią. Mówią, iż Ewa dziwnie się odmładza: przefarbowała włosy na miedziano, zmieniła styl z klasycznego na obcisłe sukienki i jaskrawą szminkę. Wszystko przez to, iż Krzysiu porównał ją do „tej polskiej piosenkarki z lat 90.”.

Potem padło: chce się z nim zamieszkać. „Nareszcie czas na moje szczęście” — tłumaczy. Próbowałam rozmawiać: „On nie ma choćby własnego mieszkania, utrzymuje się z zastępstw!”.

„On mnie rozumie” — odpowiadała. „Nawet z twoim ojcem tak nie było. Planujemy ślub”.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami.

„Serio?! Wyjdziesz za dzieciaka, który ledwo skończył studia?!” — krzyczałam.

„To dojrzały mężczyzna!” — warknęła.

„To oszustwo! Ciągnie cię za mieszkanie i etat!”

Pokłóciłyśmy się po raz pierwszy. Krzyki, trzaskanie drzwiami. Oskarżyła mnie o egoizm.

Już miałam iść do dyrektora szkoły, ale wstydziłam się skandalu. Zamiast tego… schowałam jej dokumenty: dowód, PESEL, wszystko. Bez tego do USC nie pójdą.

Nazwijcie mnie wariatką? Proszę bardzo. Lepiej to niż zbierać później jej serce, gdy ten „narzeczony” zniknie po podpisaniu intercyzy. Czekam. jeżeli zostanie, mimo iż nie może się zarejestrować — może to prawda. Ale jeżeli zacznie naciskać… wtedy poznamy jego prawdziwe oblicze.

Miłość czasem wymaga chłodnej głowy. Zwłaszcza gdy chodzi o rodzinę.

Idź do oryginalnego materiału