«Matka wyrzuci nas z mieszkania przez twoje wybryki!» – oświadczył mąż

przytulnosc.pl 1 tydzień temu

– Sto razy prosiłam męża, żeby powiedział swojej mamie, iż o swoich wizytach u nas powinna uprzedzać! – opowiada trzydziestoletnia Małgorzata.

– I to nie wtedy, gdy już wchodzi do naszej klatki, tylko trochę wcześniej. Na nic to! Mąż mówił, ja mówiłam, i nic. przez cały czas przychodzi bez zapowiedzi. Mam tego dosyć! Postanowiłam więcej jej nie wpuszczać, i tyle. Mam prawo… W czwartek znów przyszła – bez zapowiedzi, nic. Słyszę, iż puka do drzwi, ale dzwonek dawno już odłączyłam. Siedziałam i nie zwracałam uwagi, a ona pukała, i to bezczelnie! Dobrze, iż dziecko nie spało, bo by go obudziła…

– No i co, otworzyłaś jej w końcu?

– Nie, choćby o tym nie pomyślałam. Pukała, pukała, aż zaczęła próbować otworzyć drzwi kluczem…

– Ma klucz do waszego mieszkania?

– No tak, bo sprawa wygląda tak… To mieszkanie jest jej, no, przynajmniej na papierze. Chociaż zawsze mówiła synowi, iż to jego mieszkanie! Wprowadził się tam jeszcze przed naszym związkiem, wszystko wyremontował. Matka była z tego zadowolona. Ale komplet kluczy ma u siebie i przez te wszystkie lata go trzyma. Od początku mi to przeszkadzało, ale Piotr nie widział w tym problemu. Mówił, iż klucze rezerwowe muszą być u kogoś, w razie gdybyśmy wyjechali albo zgubili własne…

– Rozumiem…

– Nie przeszkadza mi, iż ma klucze, ale problem w tym, iż Anna Kowalska ich używa! Otwiera drzwi i wchodzi do mieszkania, mówiąc, iż pukała, ale nikt nie otworzył. Wpada jak czołg. Ale nie tym razem! Teraz jestem mądra – zamknęłam drzwi na zasuwę od środka. Szarpała się z kluczem, ale oczywiście nie mogła otworzyć, więc zaczęła dzwonić na telefon. „Małgosiu, otwórz, to ja!”. A ja jej na to: „Wiem, iż to pani, pani Anno, ale nie otworzę. Jestem zajęta, nie mam czasu w gości. Proszę zadzwonić następnym razem i uprzedzić”. A ona: „Przyjechałam przez całe miasto! Kupiłam wnukowi zabawkę, przywiozłam!”. Na to ja: „Nic na to nie poradzę, proszę przynieść ją innym razem”…

Małgorzata od trzech lat jest żoną Piotra, syna Anny Kowalskiej. Mieszkają w mieszkaniu formalnie należącym do teściowej, choć Piotr od dawna traktuje je jak swoje. Matka nigdy nie porusza tematu przepisania mieszkania na syna, a Piotr nie pyta. Jest jedynakiem i nie ma innych spadkobierców, więc uważa, iż nie ma różnicy, na kogo jest mieszkanie.

Przed narodzinami dziecka relacje między Małgorzatą a teściową były wręcz idealne. Anna Kowalska nie wtrącała się w życie młodych, kontaktowała się z synem sporadycznie. Wszystko zmieniło się, gdy na świat przyszedł ich syn. Anna postanowiła być idealną babcią i od tamtej pory regularnie odwiedza Małgorzatę, często bez zapowiedzi.

– „Ja tylko na chwilę wpadłam, bo byłam w okolicy!” – tłumaczy zwykle teściowa. – „Kupiłam wam świeży miód, prosto z pasieki!”.

Ostatnio Anna po prostu otwierała drzwi kluczem. W końcu Małgorzata postanowiła temu zaradzić.

– Więc zamknęłaś drzwi od środka i jej nie wpuściłaś? I co zrobiła? Poszła do domu?

– Tak, poszła, ale najpierw poskarżyła się mężowi. Powiedziała mu, iż nie wpuściłam jej do mieszkania, mimo iż przyniosła prezent dla wnuka. Piotr zrobił mi awanturę! Stwierdził, iż jak tak dalej pójdzie, matka nas wyrzuci z mieszkania. Kazał mi natychmiast zadzwonić, przeprosić i naprawić sytuację.

Małgorzata twierdzi, iż mąż sam uważa zachowanie matki za nieodpowiednie, ale boi się konsekwencji.

– Powiedział mi: „Jeśli wyrzuci nas z mieszkania, to co zrobimy? Wynajmiemy inne za pół mojej pensji, a za resztę będziemy żyć we troje? Tego chcesz? Ja tak nie chcę!”.

A może Małgorzata rzeczywiście powinna być bardziej ostrożna w cudzym mieszkaniu? Albo to teściowa przesadza, trzymając mieszkanie „na smyczy”? A może winny jest Piotr, który unika konfliktów z matką?

Co o tym myślicie?

Idź do oryginalnego materiału