Matka wybrała mężczyznę… zamiast mnie

newsempire24.com 4 tygodni temu

Matka wybrała mężczyznę… nie mnie

Do dziś nie potrafię zrozumieć, kiedy wszystko się popsuło. Jak to możliwe, iż kobieta, która przez całe moje życie była moją podporą, przyjaciółką, przewodniczką — nagle tak łatwo przekreśliła wszystko i zdradziła. Wszystko dla mężczyzny. Mężczyzny, który nie jest wart choćby cienia jej dawnej twarzy.

Mama urodziła mnie późno, w wieku 30 lat. Zawsze powtarzała, iż jestem jej sensem, opoką, „dzieckiem dla siebie”. Ojca nigdy nie poznałam — w akcie urodzenia tylko kreska, a ona ani razu nie wspomniała choćby słowem, kim był. Żyłyśmy skromnie, ale ciepło. Nie miałyśmy drogich rzeczy, ale miałyśmy miłość. Pracowała jako księgowa, wieczorami piekłyśmy ciasteczka, oglądałyśmy seriale, rozmawiałyśmy o wszystkim. Byłam pewna: nasza więź jest niezniszczalna. Nie spotykała się z nikim, nie chodziła na randki, żyła dla mnie. Do piętnastego roku życia — prawdziwa sielanka.

A potem pojawił się on. Krzysztof. Kolega z sąsiedniego działu. Pewnego dnia wróciła do domu z błyszczącymi oczami — od razu wiedziałam: ktoś wszedł w jej życie. Po kilku tygodniach zaczęły się randki, szepty przez telefon, nowe sukienki. Cieszyłam się dla niej — naprawdę. Tylko coś we mnie nie dawało spokoju. I nie bez powodu.

Pewnego dnia po prostu oznajmiła: „Wyprowadzamy się do Krzysztofa. Ma dwupokojowe, ty dostaniesz swój pokój”. Próbowałam protestować — nie z zazdrości, ale czułam, iż coś jest nie tak. On ze mną nie rozmawiał, patrzył przeze mnie, jak na mebel. Ale mama nie słuchała. „Nie rozumiesz, jestem szczęśliwa” — powtarzała. Musiałam się poddać.

Na początku było cicho. Żyliśmy jak współlokatorzy. On — swoim życiem, ja — w swoim pokoju, mama między nami jak bufor. Potem wzięli ślub. Tydzień przed moją maturą. I wszystko runęło. On się zmienił — nie iż wcześniej był czuły, ale teraz stał się tyranem. Upokarzał nas, rozkazywał, wykrzykiwał absurdalne pretensje.

— Dwie baby w domu, a żarcie samo się nie ugotuje? Ona w szkole, a ty co? — warczał. — Wyszykowałaś się na szpilki, lecisz do facetów, co?

Wrzeszczał, zabraniał jej wychodzić, urządzał sceny zazdrości, czytał wiadomości, rzucał telefonem. Mama płakała, potem on przychodził z kwiatami. I tak w kółko. Sto razy prosiłam: „Wyprowadźmy się, jestem z tobą, nie bój się, nie jesteś sama”. A ona tylko ocierała łzy: „Nie rozumiesz, jesteś jeszcze dzieckiem. Kocham go”.

Kocha… Tak bardzo, iż w końcu zabronił jej płacić za moją naukę. Mama wynajmowała nasze mieszkanie, odkładała pieniądze, marzyłam o studiach prawniczych. Uczyłam się dniem i nocą. Kiedy nie dostałam się na budżet — liczyłam na jej pomoc.

Ale Krzysztof powiedział:
— Kobieta powinna stać przy garach. Ja jeszcze mam płacić za jej studia? Jak znajdziesz bogatego, to sobie będziesz studiowała.

Wybuchłam. Powiedziałam mu wszystko, co myślę. Spakowałam rzeczy i wyszłam. Mama… choćby mnie nie zatrzymała. Nazwała mnie niewdzięczną i kazała przeprosić Krzysztofa.

Nie przeprosiłam. Od tamtej pory się nie widujemy. Ani dnia, ani minuty. Poszła za nim, całkowicie zniknęła w jego chamstwie. Teraz mówi jego słowami, porusza się jego gestami, choćby żartuje tak jak on — ordynarnie, wstrętnie. Kiedy dzwoni, jeżeli w ogóle — w głosie słychać chłód. Obcość. Jakbym nie była córką, a dawną znajomą.

Już nie walczę. Zrozumiałam, iż matka — to już nie ta sama osoba. Ta, która kochała, piekła mi bułeczki, okrywała kocem — zniknęła. Tamta umarła tego dnia, gdy wybrała mężczyznę, nie dziecko. Jej strata — to moja blizna. Ale mój wybór — to nie pozwolić, żeby ten ból spalił wszystko, co we mnie jeszcze żywe.

Niech żyje swoim życiem. Tylko kiedy zostanie sama — niech pamięta, kogo zdradziła dla obcego.

Idź do oryginalnego materiału