Matka wybrała mężczyznę, a nie mnie: jak zostałam zdradzona przez własną matkę.

newskey24.com 1 tydzień temu

Nazywam się Weronika, mam 17 lat i pochodzę z Warszawy. Długo milczałam, tłumiąc wszystko w sobie, ale teraz zdecydowałam się podzielić swoją historią. Może ktoś rozpozna w niej siebie, może ktoś przemyśli swoje postępowanie. A może chociaż jedna matka zastanowi się, zanim zdradzi własną córkę, tak jak zrobiła to moja.

Moi rodzice rozwiedli się, gdy miałam dziesięć lat. Nie powiem, iż wcześniej byliśmy szczęśliwą rodziną — kłótnie, wyrzuty, chłód między nimi były widoczne choćby wtedy, gdy nie wszystko rozumiałam. Ale po rozwodzie było tylko gorzej. Mama i tata jakby rywalizowali, komu jestem bardziej potrzebna — nie z miłości, ale z obowiązku. Zostałam kimś w rodzaju podrzuconego bagażu przerzucanego z jednego mieszkania do drugiego. U taty było ciasno, ale spokojniej. U mamy — przestronniej, ale z każdym rokiem atmosfera stawała się bardziej napięta.

Wszystko ostatecznie się zawaliło, gdy w życiu mamy pojawił się nowy mężczyzna. Nazywał się Krzysztof. Miał około trzydziestu lat i był młodszy od mamy o prawie dekadę. gwałtownie uznał się za gospodarza domu, a ja stałam się przeszkodą. Na początku uprzejmie się uśmiechał, udawał zainteresowanie, jak się czuję. Ale bardzo gwałtownie maski opadły. Nie podobało mu się, iż mieszkam z mamą. Nie podobało mu się, iż mama wydaje na mnie pieniądze. Nie wahał się mówić, iż mój ojciec jest nieodpowiedzialny, iż jestem ciężarem i iż powinnam „zacząć żyć samodzielnie”.

Manipulował mamą, wyciągał od niej pieniądze, przekonywał, iż potrzebuje wolności i troski o siebie bardziej niż córki-nastolatki. A mama… mama go słuchała. Już nie zauważała, iż płaczę nocami. Że cicho zbieram książki w kuchni, byleby im się nie pokazywać. Że zamykam się na godzinę w łazience, żeby posiedzieć w ciszy.

Ostatnią kroplą była noc, kiedy znów usłyszałam ich kłótnie. Krzyki były takie, iż szyby drżały w oknach. Wybiegłam z pokoju, by stanąć między nimi, by chronić mamę — bałam się, iż ją uderzy. Ale wszystko potoczyło się inaczej. Spojrzał na mnie z taką wściekłością, iż serce mi zamarło. Krzyknęłam: „Przestań! Nie krzycz na nią!” — i natychmiast dostałam cios. Prawdziwy, silny cios dorosłego człowieka. Uderzył mnie w twarz tak, iż upadłam, uderzając się o róg szafy. Wszystko się zamgliło. Pamiętam tylko, jak mama krzyczała i… potem cisza.

Myślałam, iż teraz odejdzie. Że mama go wyrzuci, przytuli mnie, zawoła lekarza, powie, jak bardzo mnie kocha. Czekałam na to. Patrzyłam jej w oczy — w poszukiwaniu ratunku. Ale tylko szepnęła: „To twoja wina”. A godzinę później powiedziała, iż muszę przeprowadzić się do taty.

Bez słowa zebrałam swoje rzeczy. Serce jakby wyrwano mi z piersi. Nie płakałam. Nie krzyczałam. Po prostu wyszłam, zdając sobie sprawę, iż nie mam już domu.

Teraz mieszkam u taty. Stara się jak może, ale nie mamy tej bliskości, której przez całe dzieciństwo szukałam z mamą. Już nie oczekuję, iż zadzwoni, przeprosi, przyjedzie… Choć w głębi duszy wciąż jestem małą dziewczynką, czekającą, aż mama otworzy drzwi i powie: „Przepraszam, córeczko”. Tyle iż to się nie stanie. Wybrała jego — tego, który uderzył jej dziecko.

Nie życzę jej źle. Ale wiem jedno: on kiedyś odejdzie. Znajdzie kogoś młodszego, piękniejszego, potulniejszego. Zostawi ją samą. I może wtedy sobie o mnie przypomni. Ale ja już nie będę tą, która wszystko wybacza. Bo zdrada matki to rana, która nigdy się nie goi.

Mówię to wszystkim rodzicom: nie decydujcie się na dzieci, jeżeli nie jesteście gotowi być przy nich, jeżeli nie potraficie postawić ich ponad swoje miłosne dramaty. To nie nasza wina, kogo kochacie. Nie prosiliśmy o przyjście na świat. Ale skoro zdecydowaliście, by nas wprowadzić w ten świat — nie zdradzajcie nas.

Mamo, jeżeli kiedyś to przeczytasz… wiedz: przetrwałam. Stanęłam na nogi. Jestem silna. Ale już nigdy więcej nie przyjdę do ciebie z łzami, jak dawniej. Nie jesteś już moją mamą. Jesteś po prostu kobietą, która kiedyś mnie urodziła.

Idź do oryginalnego materiału