Matka wybrała mężczyznę… a nie mnie

newsempire24.com 20 godzin temu

Do dziś nie mogę zrozumieć, w którym momencie wszystko się popsuło. Jak to możliwe, iż kobieta, która przez całe moje życie była moją podporą, przyjaciółką, przewodniczką — nagle tak łatwo przekreśliła wszystko i zdradziła. Wszystko dla mężczyzny. Mężczyzny, który nie wart jest choćby cienia jej dawnego oblicza.

Mama urodziła mnie późno, miała trzydzieści lat. Zawsze mówiła, iż jestem jej sensem, opoką, „dzieckiem dla siebie”. Ojca nigdy nie poznałam: w akcie urodzenia pusty wpis, i ani razu w życiu nie wspomniała choćby słowem, kim był. Żyłyśmy skromnie, ale ciepło. Nie miałyśmy drogich rzeczy, ale miałyśmy miłość. Pracowała jako księgowa, wieczorami piekłyśmy pierniczki, oglądałyśmy seriale, rozmawiałyśmy o wszystkim. Byłam pewna: między nami jest więź nie do zerwania. Nie spotykała się z nikim, nie chodziła na randki, żyła mną. Do piętnastego roku życia — to była prawdziwa sielanka.

Aż pojawił się on. Wojtek. Kolega z sąsiedniego działu. Pewnego dnia wróciła do domu z błyszczącymi oczami — od razu zrozumiałam: w jej życiu pojawił się ktoś nowy. Po kilku tygodniach zaczęły się randki, szepty przez telefon, nowe sukienki. Cieszyłam się dla niej — szczerze. Tylko gdzieś w środku czułam niepokój. I nie bez powodu.

Pewnego dnia oznajmiła mi sucho: „Wyprowadzamy się do Wojtka. Ma dwupokojowe, dla ciebie będzie osobny pokój”. Próbowałam protestować — nie z powodu zazdrości, ale dlatego, iż czułam, iż coś jest nie tak. On choćby ze mną nie rozmawiał, patrzył przeze mnie jak przez mebel. Ale mama nie słuchała. „Nie rozumiesz, jestem szczęśliwa” — powtarzała. Nie miałam wyboru.

Z początku było cicho. Żyliśmy jak współlokatorzy. On — osobno, ja — w swoim pokoju, mama między nami jak bufor. Potem wzięli ślub. Na tydzień przed moją maturą. I wtedy wszystko runęło. Zmienił się — nie żeby przedtem był czuły, ale teraz stał się prawdziwym tyranem. Obrażał nas, rozkazywał, wrzeszczał absurdalne pretensje.

— Dwie baby w domu, a obiadu nie ma? Ona w szkole, a ty co? — ryczał. — Wyszykowana w szpilki, na facetów lecisz, co?

Wrzeszczał, zabraniał jej wychodzić z domu, urządzał sceny zazdrości, czytał wiadomości, rzucał telefonem. Mama płakała, a on potem przynosił kwiaty. I znów wszystko od nowa. Sto razy prosiłam: „Wyjdzmy stąd, jestem z tobą, nie bój się, nie jesteś sama”. A ona tylko ocierała łzy: „Nie rozumiesz, jesteś jeszcze dzieckiem. Ja go kocham”.

Kocha… Tak bardzo, iż w końcu zabronił jej płacić za moje studia. Mama wynajmowała nasze mieszkanie, odkładała pieniądze, marzyłam o prawie. Uczyłam się dniem i nocą. Gdy nie dostałam się na budżet — liczyłam na jej pomoc.

Ale Wojtek stwierdził:
— Kobieta powinna stać przy garach. Ja jeszcze mam płacić za jej studia? Znajdź sobie bogatego męża — wtedy się ucz.

Wybuchnęłam. Powiedziałam mu wszystko, co myślę. Spakowałam rzeczy i wyszłam. Mama… choćby mnie nie zatrzymała. Nazwała mnie niewdzięcznicą i kazała przeprosić Wojtka.

Nie przeprosiłam. Od tamtej pory nie rozmawiamy. Ani dnia, ani minuty. Poszła za nim, całkowicie zniknęła w jego chamstwie. Teraz mówi jego słowami, porusza się jego gestami, choćby żartuje tak jak on — ordynarnie, wstrętnie. Gdy dzwoni, jeżeli w ogóle dzwoni — w głosie słychać chłód. Obcość. Jakbym nie była córką, a dawną znajomą.

Już się nie biję. Zrozumiałam, iż moja matka — już nie ta sama. Ta, która kochała, piekła mi drożdżówki, otulała kocem — zniknęła. Tamta umarła tego dnia, gdy wybrała mężczyznę, nie dziecko. Jej strata — to moja blizna. Ale mój wybór — by nie pozwolić, by ten ból spalił we mnie wszystko, co jeszcze żywe.

Niech żyje swoim życiem. Tylko kiedy zostanie sama — niech pamięta, kogo zdradziła dla obcego.

Idź do oryginalnego materiału