Widok rodzin z dziećmi na górskich szlakach zawsze mnie cieszy. Choć na chwilę najmłodsi odrywają się od telefonów i mogą doświadczyć piękna natury, odpocząć na świeżym powietrzu i się poruszać. Jednak coś we mnie pęka, kiedy słyszę o kolejnych rodzicach, którzy na szlak nie zabrali rozumu, albo zgubili go gdzieś w lesie. Niestety w ostatnich dniach były aż dwa takie przypadki.
Zgubili 3-latka na szlaku, a na pomoc ruszył 11-latek
Przed rokiem ogromne emocje wzbudził ojciec, który zostawił 10-latkę w Bieszczadach i kazał jej znaleźć sobie transport do hotelu. Wydawało się, iż ta historia nauczy nas, iż góry to nie plac zabaw, a opieka nad dziećmi jest obowiązkiem każdego rodzica. Niestety, nic bardziej mylnego. Minął rok. Najmłodsi pod opieką rodziców zdobywali m.in. tatrzańską Świnicę. Głos w tej sprawie zabrało choćby TOPR, które apelowało o porzucenie takich planów. Teraz rodzice w Beskidzie Śląskim poszli jeszcze o krok dalej.
Jak informuje straż pożarna z Bielsko-Białej, podczas schodzenia z Szyndzielni (szczyt w Beskidzie Śląskim) rodzice zorientowali się, iż nie ma z nimi 3-latka. Jednak, zamiast sami wrócić szlakiem i rozpocząć poszukiwania dziecka, wysłali po niego 11-letniego brata. Na tym jednak ta historia się nie zakończyła.
Po chwili 3-latek miał się odnaleźć i dołączyć do rodziny, ale na trasie zgubił się 11-latek. Dopiero wtedy zaalarmowano służby. Na miejsce ruszyły jednostki PSP oraz OSP, w tym dwa quady, dwa drony oraz samochód terenowy. Po kilkudziesięciu minutach służby otrzymały informację, iż samotnie wędrującym dzieckiem zainteresował się jeden z turystów. Chłopaka znaleziono na czerwonym szlaku prowadzącym na Dębowiec.
Czy to naprawdę 11-latek powinien w leśnym terenie szukać młodszego rodzeństwa? Jak w ogóle doszło do tego, iż rodzice stracili kontakt z zaledwie 3-letnim dzieckiem? Na te pytania każdy z nas musi odpowiedzieć sam, choć odpowiedź powinna być dla wszystkich jasna.
Matka zabrała córkę na Śnieżkę. Szlak był im zbędny
Równie nieodpowiedzialnie zachowała się matka, która postanowiła zabrać kilkuletnią córkę na Śnieżkę. W tej historii nie byłoby niczego nieodpowiedniego, gdyby nie fakt, iż kobieta postanowiła ominąć tzw. zakosy, ale i popularną Drogę Jubileuszową, a na szczyt wejść zboczem, w linii prostej, poza jakimkolwiek szlakiem.
I o tej sprawie być może wiedziałyby tylko osoby, które były na miejscu, gdyby nie fakt, iż nagranie, na którym widać kobietę i dziecko trafiło do mediów społecznościowych. Na filmiku opublikowanym przez TV Gniezno widać, jak kobieta stromym zboczem pomiędzy kamieniami wprowadza za rękę małe dziecko. Na szczęście obie dotarły na szczyt. Tam czekali na nie przedstawiciele Straży Parku.
Po co kobieta wybrała taką drogę? Ta myśl nie opuszcza wielu internautów, a "bohaterce" filmiku zadali je także strażnicy. Jak podaje Onet, kobieta miała im odpowiedzieć, iż w sumie to nie wie, dlaczego to zrobiła. Idąc dalej, nie była w stanie racjonalnie wyjaśnić, dlaczego naraziła na niebezpieczeństwo siebie, swoje dziecko, ale i turystów, którzy zgodnie z zasadami parku szli szlakiem prowadzącym Drogą Jubileuszową. Gdyby ze zbocza osunął się kamień, mógłby on z dużą prędkością spaść na głowę jednej z wędrujących osób.
– Mam relację od strażników, którzy ukarali sprawcę mandatem za zejście ze szlaku w wysokości 500 zł. Inni turyści podjęli interwencję i poinformowali Straż Parku. Dzięki temu od razu udało się te osoby namierzyć. Ta osoba została pouczona i przyjęła mandat karny – poinformował w rozmowie z Onetem zastępca Dyrektora Karkonoskiego Parku Nardowego Przemysław Tołoknow. Być może taka kara i przekazanie sprawy policji sprawią, iż następnym razem ktoś pomyśli, zanim zrealizuje podobny pomysł.
Głupota w górach przeraża. Za błędy rodziców kiedyś zapłacą najmłodsi
Pisząc i czytając o takich sytuacjach, zastanawiam się, na którym etapie naszego rozwoju coś poszło nie tak. Naturalny ludzki instynkt nakazuje nam przecież opiekować się dziećmi i je chronić. Dobrze, iż choć obca osoba przejęła się losem samotnego 11-latka na szlaku, którego rodzice wysłali na poszukiwania młodszego brata.
Matka ze Śnieżki nie przejmowała się niczym, schodząc ze szlaku, żeby zdobyć szczyt w linii prostej. A wystarczyła odrobina wyobraźni, żeby wiedzieć, jakie mogą być tego konsekwencje. Gdyby się potknęła, zaczęłaby z dużą prędkością spadać po stromym zboczu, raniąc się o ostre kamienie. Tam nie ma czego się złapać, żeby spróbować wyhamować. Nie bała się o swoje życie, a mało tego, prowadziła za rękę kilkuletnie dziecko.
Warto jednak pamiętać, iż tak lekkomyślni rodzice nie są bezkarni. Za brak odpowiedzialności, czy po prostu brak racjonalnego i krytycznego myślenia, mogą odpowiedzieć przed sądem. Zostawienie dziecka w górach może być traktowane jako złe sprawowanie opieki.
Być może to kara w wysokości do 5000 zł albo kuratela otworzą niektórym oczy na to, co i jak robią w górach. Bo choćby na pozornie łatwych trasach o wypadek nie jest trudno. Na szlaku nikt nie zwalnia nas z myślenia, wręcz przeciwnie, to właśnie tam brak wyobraźni może doprowadzić do tragedii.