Matka natychmiast przejrzała teściową i stłumiła jej ambicje.

newskey24.com 2 dni temu

Mama w lot przejrzała teściową i poskromiła jej ambicje

Być komuś dłużnym to ciężkie brzemię, ale sto razy gorsze jest, gdy wierzyciel bez przerwy wpycha ci w twarz swoje „szlachetne uczynki”, żądając wiecznej wdzięczności. Ja, Kinga, i mój mąż, Krzysztof, zawsze staraliśmy się żyć na własną rękę, bez wchodzenia w długi. Ale jego matka, Danuta Janowska, wpychała nam swoją pomoc, żeby potem bez końca przypominać, jak to nas „uratowała”. Te przypominajki ustawały tylko wtedy, gdy znów „pożyczała” nam pieniądze. choćby gdy Krzysiek brał od niej gotówkę i oddawał na czas, znajdowała pretekst, by się pochwalić: „Widzicie, nie musieliście się babrać z bankami i ich lichwiarskimi procentami, mama was wyratowała!”. Mieszkamy w małym miasteczku pod Kielcami, a ta gra w „dobrodziejkę” zatruwała nam życie.

Gdy pojawiła się kwestia kupna mieszkania, stanowczo odmówiłam pomocy teściowej. Szansa nadarzyła się po śmierci mojej babci. Zostawiła mamie kawalerkę, mama ją sprzedała i podzieliła kasę między mnie a siostrę. To była prawie połowa potrzebnej sumy. Ale Danuta Janowska od razu oznajmiła, iż dołoży brakujące – pod warunkiem, iż mieszkanie będzie na nią. Zaniemówiłam: „Dlaczego na panią?” – spytałam. „A na kogo? To ja daję pieniądze!” – ucięła. Nie wytrzymałam: „Moja mama też dała forsę. Może będziecie współwłaścicielkami?”. Teściowa spłonęła rumieńcem: „Żarty sobie stroisz?”. „Nie – odparłam – kupimy mieszkanie i wpiszemy na siebie. A wasze pieniądze nam nie są potrzebne. Kredyt hipoteczny nie jest tak straszny, żeby zostać waszymi wiecznymi dłużnikami”.

Wtedy już nie milczałam jak kiedyś i nauczyłam się odpierać ataki teściowej jej własnymi metodami. Wściekała się na to i narzekała przed rodziną, iż synowa „rozpuściła się bez pamięci”. Mimo to wepchnęła Krzysiowi pieniądze, nie słuchając naszych protestów. Wrócił do domu zrezygnowany: „Przepraszam, wziąłem od mamy kasę. Zanudzała mnie twoją ‘nieustępliwością’ i gadaniem o kredycie”. Westchnęłam tylko: „No dobrze, będziemy się kłaniać i dziękować”. Ale nie miałam pojęcia, jaki koszmar nas czeka.

Po opłaceniu części mieszkania Danuta Janowska uznała się za jego panią. Dyktowała, jakie tapety wybrać, jakie meble kupić i gdzie postawić kanapę. „Kabina prysznicowa do wywalenia, przywiozę wannę. W wannie wygodniej, a i dzieci wam się pewno urodzą, gdzie je będziecie kąpać?” – rozkazywała. Odpieraliśmy jej „rady”, ale to była walka z wiatrakami. Gdy urządziliśmy już mieszkanie, teściowa zażądała kluczy „na wszelki wypadek”. Czułam, jak we mnie buzuje gniew, ale przystałam, by uniknąć awantury. To był mój błąd.

Pierwszego niedzielnego poranka obudził mnie dziwny hałas w kuchni. W półśnie, w samej koszulce nocnej, człapałam w jej stronę i zamarłam: Danuta Janowska przekładała naczynia w szafkach. „Co pani robi?” – wydusiłam. Zamiast odpowiedzi pisnęła: „Bezwstydnica! Nie mogłabyś narzucić szlafroka?”. Moja cierpliwość pękła: „A po co? To mój dom! Mogę chodzić choćby w samych majtkach! A pani co tu robi?”. „Twój dom? – warknęła. – A kto dał na niego pieniądze?”. Nie wytrzymałam: „Nie pani! Kuchnię opłaciła moja mama. Pani forsa poszła na łazienkę i toaletę, niech pani tam sobie rządzi!”. Krzysiek, zbudzony krzykami, złapał się za głowę i czmychnął do sypialni, zostawiając nas same.

Zrozumiałam, iż sama nie dam rady, i wezwałam posiłki – moją mamę, Hannę Nowak. Zamknęłam się w łazience i szeptem wytłumaczyłam sytuację. Po pół godzinie rozległ się dzwonek do drzwi. Teściowa, jak gdyby nigdy nic, otworzyła: „Ojej, Hanka, z torbami? Co za niespodzianka!”. Mama, bez ceregieli, odparła: „Z nudów postanowiłam zamieszkać z dziećmi na tydzień czy dwa. Dałam przecież na mieszkanie, mam prawo. A pani co tu robi?”. Danuta speszona wybąkała: „Ja… tylko wpadłam sprawdzić coś”. „Co? – nie odpuściła mama. – Kabinę, którą pani chce rozebrać? Swoją drogą, mi się podoba. A ta wanna to pewnie jeszcze z PRL-u. Podzielmy się: pani bierze starą wannę, ja – kabinę z radiem!”.

Mama nie dała teściowej dojść do słowa, a ta gwałtownie pojęła, iż ma przed sobą godnego przeciwnika. Zaczęła się wycofywać: „No, świekruś, po co się kłócić? Chodźmy lepiej do tej knajpki na rogu, wypijemy kawę, pogadamy spokojnie”. Wyszły, a my z Krzysiem, przeżegnawszy się, wreszcie mogliśmy rozpocząć dzień. Nie wiem, o czym mama rozmawiała z teściową, ale od tamtej pory Danuta Janowska zaprzestała najazdów. Nie pojawia się bez zapowiedzi, nie narzuca „rady” i rozmawia ze mną uprzejmie, świetnie zdając sobie sprawę, iż moja mama nie da mnie skrzywdzić.

Moje serce skacze z euforii z tej małej wygranej, ale niepokój nie mija. Teściowa chowa urazę i czuję, iż tylko czeka, by przypomnieć o swoim „wielkim sercu”. Ale teraz wiem jedno: moja mama to moja twierdza. Jedną rozmową postawiła teściową do pionu, broniąc naszego domu i naszego prawa do życia po swojemu. Jestem jej za to wdzięczna, choć w głębi duszy boję się, iż Danuta Janowska jeszcze spróbuje odzyskać władzę. Ale jestem gotowa – z mamą za plecami nie dam się tak łatwo.

Idź do oryginalnego materiału