Matka, która nie zostanie złą teściową: historia dobroci i zrozumienia.

newsempire24.com 1 dzień temu

Dzisiaj chcę opowiedzieć pewną historię, która nauczyła mnie ważnej lekcji.

Helena Kowalska zawsze wiedziała, iż nie będzie tą zrzędliwą teściową. Była dobroduszną i wrażliwą kobietą, która wychowała syna z myślą, iż kiedyś założy własną rodzinę. Jej syn Marek nie był jej nic winien.

Gdy więc Marek przyprowadził do domu swoją sympatyczną narzeczoną, Jadwigę, Helena przyjęła ją serdecznie.

Jadwiga wyraźnie starała się zaskarbić sobie przychylność przyszłej teściowej. Chwaliła jej gotowanie, zachwycała się mieszkaniem, rzucała komplementy. Helena była pewna, iż nie będzie między nimi nieporozumień.

Marek i Jadwiga postanowili zamieszkać razem. Syn wspomniał coś o wspólnym życiu z matką, ale Helenie ten pomysł niezbyt przypadł do gustu.

— Oczywiście, was nie wyrzucę. Ale, synku, to nie jest dobry pomysł. Młodzi i rodzice powinni żyć osobno. Każdy ma swój rytm dnia, każdy czasem potrzebuje ciszy. No i dwie gospodynie w kuchni – to zawsze źle się kończy.

Marek posłuchał matki, ale wynajęcie mieszkania w Warszawie było dla niego sporym obciążeniem. Wtedy Helena zaproponowała, iż pomoże im finansowo, dopóki nie staną na własne nogi.

— Mogę płacić jedną trzecią czynszu na początek, a potem już sami.

Marek ucieszył się z propozycji. A Helena była gotowa dawać te pieniądze, bo to była cena za spokój i dobre relacje.

Dobrze pamiętała, jak pierwsze lata małżeństwa spędziła z mężem u jego rodziców. To był koszmar, mimo iż teściowa w gruncie rzeczy była dobrą kobietą. Mimo to ciągle dochodziło do sprzeczek, nieporozumień, uraz. A z jedzeniem też był problem – każdy lubił co innego. To, co gotowała teściowa, Helena ledwo mogła przełknąć, ale jadła, by nie urazić gospodyni. Dla teściowej też to nie było łatwe.

Marek i Jadwiga wynajęli mieszkanie niedaleko Heleny. Cieszyła się, iż nie muszą mieszkać razem, ale mogła regularnie widywać syna.

Jadwiga pracowała jako przedszkolanka i zarabiała niewiele. Marek też nie był ambitny – wystarczała mu praca w fabryce.

Gdy się wprowadzili, Helena zaproponowała pomoc w urządzaniu.

— Och, dziękuję! — wykrzyknęła Jadwiga. — Mieszkanie jest takie brudne, nie wiem, od czego zacząć.

Helena zebrała ścierki i środki czystości, po czym ruszyła na pomoc.

Westchnęła tylko, patrząc, jak Jadwiga sprząta. Widać było, iż robi to rzadko i iż sprawia jej to trudność.

W zasadzie Helena zrobiła wszystko sama. Jadwiga oczywiście zasypała ją podziękowaniami, mówiąc, iż musi się uczyć od przyszłej teściowej. Ale Helena była tak zmęczona, iż ledwo słuchała.

Następnego dnia Marek zadzwonił i zaproponował spotkanie w weekend.

— Przyjdziemy do ciebie, dobrze? — spytał.

— Oczywiście, bardzo się ucieszę — odparła Helena.

Naturalnie, musiała przygotować obiad. Ale lubiła ich towarzystwo, chciała też posłuchać, jak im się układa wspólne życie.

Tylko iż gdy przyszli, humor jej nieco opadł. Spędziła pół dnia w kuchni, ugotowała danie główne, sałatkę, choćby przystawki. A oni przyszli z pustymi rękami.

Nie chodziło o to, iż oczekiwała prezentów. Ale chociaż jakieś ciastka do herbaty mogli kupić.

Jednak Marek i Jadwiga nie widzieli w tym nic złego. Helena pocieszyła się, iż pewnie mieli ważniejsze wydatki.

— Mamo, możemy zabrać resztki jedzenia? Żeby nie musieć gotować — zapytał Marek po obiedzie.

Helena westchnęła. Sama też wolałaby czasem nie stać przy garach, ale dla syna nie żałowała.

— Jasne, zabierajcie — odpowiedziała.

Było to trochę niemiłe, ale starała się nie rozkminiać. Młodzi chcą żyć dla siebie, zamiast stać w kuchni. Cóż, ona może ugotować.

Helena pracowała zdalnie, rzadko jeździła do biura, co było dla niej wygodne.

Gdy tydzień później Marek znów zadzwonił, spodziewała się wszystkiego, tylko nie tego.

— Mamo, mogę wpaść na obiad? Oszczędzam, nie chcę chodzić do stołówki.

Helena straciła na moment mowę. Nie planowała gotować, ale jak miała odmówić własnemu dziecku?

— Dobrze, wpadaj — odparła, po czym ruszyła do kuchni.

Myślała, iż to jednorazowa sytuacja, ale Marek zaczął przychodzić regularnie. To oczywiście nie było dla Heleny wygodne. Nie dość, iż zapasy znikały w ekspresowym tempie, to jeszcze ciągle odrywała się od pracy.

Ale milczała. Jak matka mogłaby odmówić synowi obiadu? W końcu jednak zapytała, czemu nie bierze jedzenia ze sobą.

— Jadwiga jakoś specjalnie nie gotuje. A tak w ogóle, może wpadniemy w weekend na kolację? U ciebie zawsze tak smacznie!

— Będę zajęta, idę do koleżanki — skłamała, czując lekkie ukłucie sumienia.

— Szkoda.

Trzeba było coś z tym zrobić. Ale nie potrafiła powiedzieć wprost, iż to jej nie odpowiada. Nie chAle w końcu powiedziała “dość”, gdy Marek zadzwonił, by poprosić, żeby przygotowała i posprzątała na przyjęcie urodzinowe Jadwigi, bo sami nie dają rady, a przecież mama zawsze im pomaga.

Idź do oryginalnego materiału