Nasza czytelniczka Gosia, sama siebie określa "miłośniczką świąt". Nie zawsze jednak tak było. Przez lata wypracowała jednak system, za pomocą którego nie pada w dniu wigilii na twarz i nie biega po sklepach, "biorąc to, co jest, bez względu na cenę".
REKLAMA
Kiedyś należałam do tych osób, które kupowały wszystko na ostatnią chwilę. choćby śmiałam się, iż w XXI wieku, w dobie tysięcy sklepów, nie ma co się przejmować i spieszyć z zakupami
- opowiadała. - Życie jednak zweryfikowało moje wyobrażenia. Zwłaszcza gdy nie mogłam znaleźć dzień przed wigilią upragnionego prezentu dla mojej siostrzenicy, a wiedziałam, iż zamówienie online nie dojdzie na czas. Pamiętam, iż wtedy nic mi nie wyszło - sernik nie wyrósł, może dlatego, iż użyłam innego sera niż zawsze (tego ulubionego nie zdobyłam), prezenty kupiłam byle jakie i drogie. Byłam sfrustrowana, zmęczona, wkurzona kolejkami i wszystkim wokół.
Zobacz wideo Przepis na pyszne brownie w kształcie choinek
"Kupuję prezenty już w sierpniu. Oszczędzam i nie jestem umęczona przed świętami"
Kilka lat temu nasza czytelniczka zaczęła kupować prezenty... w wakacje. Przyznała, iż wiele osób się z niej śmieje, jednak ona przekonuje wszystkich wokół, iż to naprawdę dobre rozwiązanie.
W tym roku pierwszy prezent - duży zestaw klocków dla syna, kupiłam w sierpniu. Były akurat w promocji i wiem, iż w okresie przedświątecznym będzie choćby dwukrotnie droższy. Mam choćby specjalne miejsce, gdzie chowam wszystkie upominki, by nikt, łącznie z mężem ich nie znalazł
- śmiała się. - zwykle na początku grudnia mam już wszystko skompletowane i nie muszę się niczym przejmować.
Gosia już w wakacje rozpoczęła świąteczne przygotowaniaShutterstock, autor: Tequiero
Koniec z wielogodzinnym staniem w kuchni. "Mrożę i zamawiam z restauracji"
Gosia przyznała też, iż kiedyś, zamiast cieszyć się świętami z rodziną, marzyła tylko o tym, żeby się położyć i chwilę odpocząć. - Całymi dniami latałam po sklepach i gotowałam. W końcu stwierdziłam: dość. To, co się da - przygotowuję wcześniej i zamrażam. Piernik, bigos, uszka, wbrew pozorom sporo rzeczy można zrobić choćby miesiąc wcześniej. I wcale nie jestem zdania, iż potem są gorsze. Niektóre dania zaczęłam też zamawiać z restauracji.
Moja teściowa wytknęła mi, iż 'co to za święta, iż połowa jedzenia z knajpy'. Powiedziałam jej, iż cudowne, bo dzieciaki mają zadowoloną mamę, która spędza z nimi czas, a nie zasypia na stojąco
- przyznała. - Wiem, iż teściowa z ciotkami mnie obgadują i krytykują, ale to moje życie i moja sprawa. Jest październik, a ja powoli kończę kompletowanie prezentów - bez wysiłku i wydawania fortuny. Niebawem zacznę myśleć o tym, co przygotować do jedzenia, będę powoli kupować składniki, by na początku grudnia zaczął gotować, piec i mrozić. Moim zdaniem to najlepszy sposób na święta, bo dzięki temu spędzam je z rodziną. A chcę, by takie wspomnienia miały moje dzieci, by nie kojarzyły tego czasu z matką z podkrążonymi oczami, która na wszystkich warczy i nie ma na nic czasu - podsumowała.
Co sądzisz o przygotowaniu świąt z dużym wyprzedzeniem? Podoba Ci się ten pomysł? Napisz do nas: [email protected]. Gwarantujemy anonimowość.