Matka co pewien czas przyprowadzała nowych „mężów”

polregion.pl 4 godzin temu

Matka od czasu do czasu przyprowadzała nowych mężów Ola pamiętała trzech. Ale jakoś się nie przyjmowali, odchodzili. Matka płakała, tuliła ją, mówiła: Nic się nie martw, i u nas zabłyśnie słonko. Potem szła do pracy.

Ostatni wytrzymał dwa tygodnie, ale gdy matka przestała kupować mu wódkę, zasmucił się i w końcu też odszedł, zabierając przy okazji jej kolczyki ze szkatułki. Matka nie poszła wtedy na policję. Powiedziała, iż to jej wina.

Następne pięć lat było spokojne. Ola już się ucieszyła, myślała, iż wreszcie będą żyć w spokoju, ale nie na długo. Gdy skończyła piętnaście lat, matka się zakochała. Opowiadała Oli, jaki to wspaniały człowiek, jak ją kocha, jak dba o ich reputację.

Ola choćby się ucieszyła, iż matka wreszcie znalazła szczęście. Gdy pierwszy raz przyprowadziła go do domu, Oli też się spodobał. Był zadbany, około czterdziestki, czysto ubrany. Przy kolacji wypił tylko jeden kieliszek. Rozmawiali o różnych rzeczach, choćby żartował, całkiem zabawnie. Ola poszła spać wcześniej, zostawiając ich w kuchni. Myślała, iż rano zastanie go przy stole. Ale po godzinie usłyszała trzask drzwi. Więc poszedł.

Rano matka znów go wychwalała. Mówiła, iż pracuje w urzędzie, taki porządny, dba o ich dobre imię. Obiecał, iż po ślubie mogłyby się do niego wprowadzić, ale na razie zostaną tu, dopóki Ola nie skończy szkoły. A w międzyczasie zrobią remont w jego mieszkaniu.

Ola słuchała i choćby podziwiała matkę. Jakby odmłodniała. Miała trzydzieści sześć lat i ostatnio przestała dbać o siebie. Pogodziła się z myślą, iż zawsze będzie sama.

***

Ślub wzięli tuż przed rozpoczęciem roku szkolnego. Ola uczyła się, przygotowywała do egzaminów. Marian pytał, czy nie potrzebuje pomocy. Dziękowała, mówiła, iż da radę, a on szedł do swojego pokoju. Okazał się bardzo taktowny. Zawsze pukał, zanim wszedł.

Można powiedzieć, iż się zaprzyjaźnili. Ola przestała się go obawiać, przy kolacji opowiadała o szkole, a on słuchał z uwagą.

A matka po prostu rozkwitła. Marian ją rozpieszczał. niedługo w jej uszach zabłysły nowe kolczyki, a potem pojawił się łańcuszek.

Rok minął jak sen. Skończyli remont i szykowali się do przeprowadzki. Marian zapytał Oli, czy nie chce z nimi jechać. Miejsce byłoby dla wszystkich. Ale Ola skończyła już szkołę, uważała się za dorosłą i chciała samodzielności. Oczywiście, jeszcze nie zarabiała, ale Marian powiedział, iż to nie problem. Umówili się, iż pójdzie do technikum, a on później załatwi jej dobrą pracę.

Przed wyjazdem Marian powiedział jej:
Przyjeżdżaj do nas często, my też będziemy wpadać: raz ja, raz twoja matka. jeżeli czegoś potrzebujesz, mów śmiało. Jesteśmy rodziną.

Na pożegnanie dali jej piękną zawieszkę na łańcuszek. Tak się nią zachwycała, iż pierwsze dni spędzała przed lustrem.

Gdy wybierali prezent, matka szepnęła:
Nie za wcześnie na taki podarek?
Ale Marian odparł:
A kto jej inny coś takiego da?

Matka się uśmiechnęła. W końcu trafił jej się najlepszy mąż.

***

Wyprowadzili się, a Ola zaczęła żyć na własną rękę. Na początku było jej smutno, często jeździła do matki. Zawsze witano ją z radością. Z czasem jednak przywykła i zaczęła odwiedzać ich rzadziej. Czasem matka wpadała, by zostawić jedzenie albo pieniądze. Czasem spotykali się przypadkiem na ulicy. Wszyscy zapracowani, wszędzie bieganina.

Ola poszła do technikum. Podobało jej się studenckie życie. W weekendy odwiedzała matkę i ojczyma, opowiadała, co u niej słychać.

Pewnego dnia dowiedziała się, iż Marian jedzie na roczny kontrakt za granicę. Matka oczywiście z nim. Ola miała się nie martwić będą przysyłać pieniądze.

Odprowadziła ich na dworzec. Matka chciała płakać, ale Ola się roześmiała:
Mamo, co ty? Za chwilę siedemnastka, jestem dorosła. Obiecuję nie szaleć.

Pożartowali, przytulili się i wsiedli do pociągu.

***

Mieszkali gdzieś daleko. Przyjechali tylko na dwa dni na święta, a potem zniknęli. Przywieźli Oli mnóstwo prezentów, rozpakowywała je cały wieczór.

A potem matka zadzwoniła kontrakt przedłużają. Co najmniej o dwa lata. Marian przyjedzie, zabierze zbędne rzeczy, a mieszkanie wynajmie. Ona też chciałaby, ale praca nie pozwala.

Ola wróciła z zajęć, usłyszała szelest w pokoju. Zajrzała.
Witam, już pan przyjechał?
O, Olu, cześć. Tak, właśnie próbuję zrobić miejsce.

Marian spojrzał na nią i aż się zdumiał. Przez ten rok bardzo się zmieniła. Stała się kobieca. Zaczęła używać makijażu, który podkreślał jej urodę, choć dodawał też trochę lat.

Ola rzuciła torbę.
Zaraz się przebiorę i coś zrobię do jedzenia.

W lustrze w przedpokoju Marian zobaczył, jak się rozbiera. Te delikatne kształty Potrząsnął głową. Głupie myśli.

Zjedli kolację, wymienili się nowinkami. Ola pościeliła mu w dawnym małżeńskim łóżku, a sama poszła do swojego pokoju. Słyszała, jak poszedł się umyć, jak krzątał się w kuchni. A Marian nie mógł się uspokoić. Wciąż widział jej odbicie w lustrze

Ola przewróciła stronę książki i zobaczyła go w drzwiach. Patrzył na nią w dziwny sposób, na sobie miał tylko ręcznik.
Chciał pan coś?

***

Po trzech dniach wyjechał. Ola odetchnęła z ulgą i starała się zapomnieć, co się stało. Minęły zaledwie trzy miesiące, a on znów stał w jej mieszkaniu. Znów to samo.

Gdy odjechał, została z poczuciem wstydu i brudu. A potem zrozumiała, iż jest źle. Tak źle, iż nie wiedziała, co robić: była w ciąży.

Dzwoniła do niego kilka razy. Zawsze obiecywał oddzwonić. W końcu się odezwał.
Tak się stęskniłaś, iż sama mnie wzywasz?
Jestem w ciąży.
Cholera! Jak to możliwe?

Właśnie tego mu brakowało.Ola położyła słuchawkę, spojrzała na śpiącą Olesię, a potem na swoją prawdziwą miłość Andrzeja, który stał w drzwiach z uśmiechem, trzymając w rękach kupiony właśnie rodzinny dom.

Idź do oryginalnego materiału