Masz miesiąc, żeby opuścić moje mieszkanie! – oświadczyła teściowa

twojacena.pl 1 tydzień temu

— Masz miesiąc, żeby wyprowadzić się z mojego mieszkania! — oświadczyła teściowa.

Żyliśmy z Andrzejem razem od dwóch lat. Kochaliśmy się, planowaliśmy przyszłość i w końcu postanowiliśmy się pobrać. Z jego matką — Krystyną Nowak — zawsze miałam dobre, wręcz przyjazne relacje. Szanowałam ją, słuchałam rad, starałam się nie sprzeciwiać. Wydawało się, iż cieszy się z naszego związku — zawsze uprzejma, nigdy nie dała powodu do kłótni. Myślałam, iż mam szczęście.

To ona pomogła nam zorganizować wesele. Moi rodzice ledwo uzbierali na skromny prezent, bo nie najlepiej radzili sobie z pieniędzmi. Krystyna Nowak wzięła wszystko na siebie — od wynajęcia sali aż po limuzynę. Dziękowałam jej z całego serca i czułam, iż staliśmy się niemal rodziną.

Ale wszystko zmieniło się już w pierwszych dniach po ślubie.

— No więc, dzieci — powiedziała podczas rodzinnej kolacji — swoją misję spełniłam. Wychowałam syna, dałam mu wykształcenie, wprowadziłam w świat, a teraz ożeniłam. Nie gniewajcie się, ale chcę, żebyście w ciągu miesiąca wyprowadzili się z mojego mieszkania. Jesteście już rodziną, więc powinniście żyć na własną rękę. To ważne. Może będzie wam ciężko, ale takie jest życie. Nauczycie się oszczędzać, radzić sobie, podejmować dorosłe decyzje. A ja wreszcie chcę pobyć dla siebie.

Nie od razu zrozumiałam, co się dzieje. Zrobiło mi się gorąco, serce zaczęło walić. A potem — zimno. Jak to? Wczoraj jeszcze byliśmy jej „ukochanymi”, a dziś spokojnie wyrzuca nas z domu? I wnuków, jak się zdaje, też nie zamierza niańczyć…

— jeżeli liczyliście, iż będę wam siedzieć z dziećmi, to na próżno — dodała spokojnie. — Jestem matką, nie babcią-niańką. Całe życie poświęciłam Andrzejowi. Chociaż resztę dni chcę przeżyć dla siebie. Mój dom zawsze będzie dla was otwarty — na herbatę, na święta. Ale na stałą pomoc nie liczcie. Przyjdzie czas — sami zrozumiecie.

Siedziałam, ledwo powstrzymując łzy. choćby nie zdążyliśmy się urządzić, wciąż żyliśmy w jej mieszkaniu. A teraz — walizki i ulica? Wynajem? Tułaczka? I to wszystko od kobiety, którą uważałam niemal za drugą matkę…

Byłam wściekła. Uważałam jej postępowanie za zdradę. Wygodnie urządziła się w swoim trzypokojowym mieszkaniu, sama! A my teraz musimy szukać, gdzie się podziać. Do tego Andrzej miał swój udział w tym mieszkaniu — tu dorastał, a teraz po prostu ma odejść? A wnuki? Czy babcie nie marzą o tym, by niańczyć maluchy, przekazywać im doświadczenie i miłość? A ona po prostu machnęła ręką.

Andrzej, ku mojemu zdziwieniu, nie sprzeciwił się matce. Wręcz przeciwnie — od razu zaczął szukać nowego mieszkania i pracy z lepszą pensją. Mówił, iż mama ma rację. Jesteśmy dorosłą rodziną i musimy sami budować swoje życie.

Próbowałam zrozumieć: dlaczego? Dlaczego zachowała się tak zimno? Czy nie mogła poczekać choć kilka miesięcy? Albo zaproponować pomoc w znalezieniu mieszkania? Moi rodzice nie mogą nas wesprzeć, ale miałam nadzieję, iż przynajmniej teściowa będzie przy nas. Okazało się, iż nie.

Teraz pakujemy rzeczy. I każdego wieczora myślę — czy miała rację? A może po prostu zmęczyło ją udawanie?

Co wy na to?…

Idź do oryginalnego materiału