Masz miesiąc na opuszczenie mojego mieszkania! – ogłosiła teściowa

twojacena.pl 1 tydzień temu

— Macie miesiąc, żeby zwolnić moje mieszkanie! — oświadczyła teściowa.

Żyliśmy z Andrzejem razem dwa lata. Kochaliśmy się, planowaliśmy przyszłość i w końcu postanowiliśmy się pobrać. Z jego matką — Jadwigą Stanisławą — zawsze miałam dobre, choćby serdeczne relacje. Szanowałam ją, słuchałam rad, starałam się nie sprzeciwiać. Wydawało się, iż cieszy się z naszego związku — zawsze uprzejma, nigdy nie dała powodu do kłótni. Myślałam, iż mam szczęście.

To ona pomogła nam zorganizować wesele. Moi rodzice ledwo zebrali na skromny prezent, ich finanse nie są w najlepszym stanie. Jadwiga Stanisława wzięła wszystko na siebie — od sali weselnej po wynajęcie samochodu. Dziękowałam jej z całego serca i czułam, iż staliśmy się prawie rodziną.

Ale wszystko zmieniło się już w pierwszych dniach po ślubie.

— No cóż, dzieci — powiedziała podczas rodzinnej kolacji — swoją misję wypełniłam. Wychowałam syna, dałam mu wykształcenie, wyprowadziłam w świat, a teraz ożeniłam. Nie gniewajcie się, ale chcę, żebyście w ciągu miesiąca wyprowadzili się z mojego mieszkania. Jesteście rodziną, więc musicie żyć na własną rękę. To ważne. Pewnie będzie wam ciężko, ale takie jest życie. Uczcie się oszczędzać, radzić sobie, podejmować dorosłe decyzje. A ja wreszcie będę żyła dla siebie.

Nie od razu zrozumiałam, co się dzieje. Zrobiło mi się gorąco, serce zabiło szybciej. A potem — zimno. Jak to? Wczoraj jeszcze byliśmy jej „ukochanymi”, a dziś spokojnie wyrzuca nas z domu? I wnuków, jak widać, nie zamierza niańczyć…

— jeżeli liczyliście, iż będę siedzieć z waszymi dziećmi, to daremnie — dodała spokojnie. — Jestem matką, nie babcią-niańką. Całe życie poświęciłam Andrzejowi. Chociaż resztę chcę przeżyć dla siebie. Mój dom zawsze będzie dla was otwarty — na herbatę, na święta. Ale na stałą pomoc nie liczcie. Przyjdzie czas, sami zrozumiecie.

Siedziałam, ledwo powstrzymując łzy. choćby się nie zagospodarowaliśmy, wciąż żyliśmy w jej mieszkaniu. A teraz — walizki i ulica? Wynajem? Tułaczka? I to wszystko od kobiety, którą uważałam za drugą matkę…

Byłam wściekła. Uważałam jej postępek za zdradę. Wygodnie urządziła się w swoim trzypokojowym mieszkaniu, sama! A my teraz będziemy się gnieździć gdzie popadnie. Do tego Andrzej ma udział w tym mieszkaniu — tu się wychował, a teraz ma po prostu wyjść? A wnuki? Czy babcie nie marzą o tym, by niańczyć maluchy, przekazywać im doświadczenie, miłość? A ona po prostu machnęła ręką.

Andrzej, ku mojemu zdziwieniu, nie sprzeciwił się matce. Wręcz przeciwnie — od razu zaczął szukać nowego mieszkania i pracy z lepszą pensją. Mówił, iż mama ma rację. Jesteśmy dorosłą rodziną i musimy sami budować swoje życie.

Próbowałam zrozumieć: dlaczego? Czemu zachowała się tak chłodno? Czy nie mogła zaczekać choć kilka miesięcy? Albo pomóc w znalezieniu mieszkania? Moi rodzice nie są w stanie nas wesprzeć, ale liczyłam, iż przynajmniej teściowa będzie przy nas. Okazało się, iż nie.

Teraz pakujemy rzeczy. I każdego wieczoru myślę — czy ona miała rację? Czy po prostu zmęczyła się udawaniem?

Co wy o tym sądzicie?…

Idź do oryginalnego materiału