Gdy dowiadujemy się o zdradzie, mamy tendencję do zerojedynkowej oceny tej sytuacji. Uważamy, iż winę ponosi wyłącznie osoba, która się zdrady dopuściła. Tymczasem nie jest to tak oczywiste. Dlaczego zdradzamy i kiedy zdrada staje się nową szansą dla związku mówi Marlena Ewa Kazoń, psychoterapeutka par i małżeństw.
W powszechnej świadomości zdrada jednoznacznie kojarzy się z niewiernością w sensie fizycznym. Czym tak naprawdę jest zdrada?
Zdrada jest przekroczeniem granic emocjonalnych lub/i fizycznych. I najczęściej dochodzi do niej, gdy następuje zaburzenie ról, które wpływa na konflikty w związku.
Zdrada jest po części przyczyną konfliktu, często jednak zdrada jest efektem kryzysu w związku – nierozmawiania, utraty bliskości, oddalenia się od siebie. Przy czym, co chciałabym podkreślić, wchodzenie w jakąkolwiek rolę zwykle nie jest świadome. Po prostu spontanicznie odtwarzamy pewne utrwalone schematy. Często są to emocje i zachowania, których doświadczyliśmy w dzieciństwie, obserwując zachowania rodziców, i które są de facto przekonaniami matki lub ojca. To stanowi nasze emocjonalne DNA i dlatego w przyszłości często budujemy związek podobny do tego, jaki tworzyli nasi rodzice. o ile był on ubogi i w komunikację i w emocje, nieświadomie będziemy tego rodzaju relację odtwarzać w dorosłym życiu. o ile osoby pozostające w związku pozwalają sobie, aby zdjąć maski i wyjść z tych rozmaitych ról, którymi zostały obciążone w dzieciństwie, wówczas jest szansa i przestrzeń na bliskość.
Na czym polega prawdziwa bliskość w relacji?
Definiujemy ją jako bycie przy sobie dwóch osób, które znają siebie i akceptują w pełni. Są otwarte na partner_, szanują w relacji ważność siebie nawzajem oraz swoją własną. To cechy pozwalają związkowi rozwijać się w bliskości i empatii.
Nie dla każde_ zdrada oznacza to samo. Gdzie przebiega granica zdrady w związku czy w relacji partnerskiej? I od czego to zależy?
Oczywiście, w przypadku każdego z nas ta granica może przebiegać gdzie indziej. Niezwykle ważne jest więc, by jasno to komunikować partner_. Obie strony ponoszą odpowiedzialność za prawdę o swoich granicach, czyli o tym, na co sobie pozwalamy, a na co już nie. I to dotyczy zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Znam pary, które jeżdżą osobno na wakacje, chodzą osobno na imprezy, gdzie poznają nowe osoby i z nimi flirtują. Problem pojawia się wtedy, gdy tylko jedna strona przekracza granicę, a druga musi się na to godzić.
Czy kobiety i mężczyźni w ten sam sposób postrzegają zdradę przez partner_?
Zarówno zdradzane kobiety, jak i zdradzani mężczyźni mają niskie poczucie własnej wartości kobiecej czy męskiej. Pogłębia je dodatkowo kryzys w małżeństwie i zdrada. Cokolwiek ktoś zrobi czy jakkolwiek się wobec nich zachowa, są przekonani, iż stało się najgorsze i iż oni są temu winni. Z takimi osobami trudno wspomnianą sytuację rozwiązać w sposób dojrzały, który polega na wzięciu też za nią odpowiedzialności. To znaczy, iż musimy zarówno w sobie, jak i w partnerze zobaczyć to, co zawiodło wzajemną miłość, zaufanie, więź.
Dlatego terapeuci par mówią, iż kochankę/kochanka do związku zapraszają obydwoje partnerzy? Bo zwykle winą za zdradę obarcza się tylko tę osobę, która zdradziła.
W przypadku zdrady nie ma winnego i niewinnego, kata i ofiary. Na zdradę pracuje kryzys. Pojawia się on, gdy w związku brakuje komunikacji, wzajemnego dbania o siebie oraz wyrażania emocji i wszystkiego, co czujemy. Za kryzys odpowiedzialne są obydwie osoby tworzące związek. Jedna, mniej dojrzała, szuka pocieszenia w innych ramionach, druga się na to godzi lub jest okłamywana, lub nie wie nic o zaistniałym procederze.
Jest takie powiedzenie, iż od suto zastawionego stołu nikt nie odchodzi. Należy je rozumieć w ten sposób, iż gdy są realizowane nasze potrzeby, gdy komunikacja spełnia nasze oczekiwania, relacja wtedy żyje. I to jest gwarantem dobrego związku.
Zdrada jest często porównywana przez psychoterapeutów do zaburzeń emocjonalnych, które można określić jako chorobę o nazwie „niedojrzałość emocjonalna”. Oczywiście nie jest to choroba sensu stricte, ale właśnie zaburzenie, częste u osób funkcjonujących z niedojrzałością emocjonalną. Może wydawać się, iż „choroba” ta dotyczy jedynie osoby zdradzającej. Kiedy jednak głębiej przeanalizujemy związek, zauważymy, iż nie, bo kryzys w nim trwa od dawna. Kryzys braku komunikacji, zrozumienia, okazywania uczuć, wzajemnego wspierania się i realizowania swoich potrzeb.
Dlaczego takie właśnie porównanie?
Choroba często jest sygnałem, który kieruje naszą uwagę na coś, czego nam brakuje, czego potrzebujemy, czego nie jesteśmy w stanie unieść, poradzić sobie z tym. Porównanie zatem zdrady do choroby czy zaburzenia ma głębszy sens. Ja wierzę, iż można nauczyć się żyć w taki sposób, żeby przestać chorować. Tyle sobie dać, uświadomić sobie swoje deficyty, by zdrada nie była ucieczką i sposobem na leczenie swoich ran, które mają źródło w dzieciństwie.
W dojrzałej relacji mężczyźni i kobiety, których zafascynował ktoś inny są w stanie tej osobie powiedzieć: „Słuchaj, jesteś cudowną kobietą/cudownym mężczyzną, ale kocham moją żonę/mojego męża. Żałuję, iż nie spotkaliśmy się, kiedy byłem wolny/byłam wolna”. To piękny komplement, uznanie dla jej kobiecości i dla jego męskości, ale też wyraźne postawienie granicy: „nie jestem zainteresowany”. jeżeli jednak mężczyzna czy kobieta daje się wciągnąć w taką relację, to znaczy, iż jest niedojrzały emocjonalnie. Że nie chce lub nie potrafi rozmawiać o potrzebach czy oczekiwaniach, woli pójść na skróty do innej czy innego – dopuszcza się zdrady.
A o ile robi to, bo się zakocha_?
Miłość zawsze była przyczyną romansów, ale nie trwałych relacji. Związki, które bazują wyłącznie na niej są szalenie kruche. Bo miłość jest krucha – opiera się głównie na pożądaniu, jakimś młodzieńczym, nieprzytomnym zafascynowaniu drugą osobą i przekonaniu, iż jak nie będziemy mieli z nią kontaktu przez kilka dni, umrzemy. To bardzo przyjemny stan, zwłaszcza, gdy jest odwzajemniony, i stanowi świetną podbudowę związku. Jednak, żeby taki związek przetrwał, potrzebne są inne komponenty: zobowiązanie, odpowiedzialność, wspólne pasje, podążanie ku sobie…
Jak traktować zdradę? Jako koniec czy jako szansę na zbudowanie dojrzałej relacji?
Najczęściej zdrada prowadzi do rozbicia związku. Gdy dowiadujemy się o zdradzie, wiele wyznawanych przez nas wartości przestaje istnieć. Zdrada jest końcem naszej wiary w partnera. Warto jednak zadać sobie pytanie, czy wiara w partnera i wartości są gwarantami dobrego związku? Absolutnie nie. Ważna jest umowa z samy_ sobą, na co się godzimy, a na co nie. Wracamy tym samym do początku naszej rozmowy: gdzie przebiegają granice? Co jest dla nas akceptowalne, a co już nie?
Rany, jakie pozostawia zdrada, warto przepracować, korzystając z psychoterapii, abyśmy choćby po upływie czasu dali sobie szansę na uleczenie.
Warto też wziąć odpowiedzialność za nasz związek, pamiętając, iż każdy zasługuje na drugą szansę. Są pary, które po zdradzie otwierają zupełnie nowy rozdział pod względem intensywności swojej relacji. Zawarte pojednanie może zainicjować fazę większej intymności w sferze emocjonalnej i seksualnej. Jednym z powodów może być strach przed utratą ukochanej osoby, innym – zrzucenie winy na kogoś innego, kto także nie dochował wierności, a jeszcze innym – wszystkie te długie rozmowy, podczas których zostały wyjaśnione najważniejsze aspekty relacji. Ważne, aby wziąć odpowiedzialność za siebie i swoje czyny. Przyznać się przed sam_ sobą i partner_, gdzie mnie nie było, co było nie tak? Wyrazić wszystkie emocje i zobaczyć, co w naszym związku zostało, a czego już w nim nie ma. Na tej podstawie możemy podjąć decyzję, co dalej?…