– W ogóle nie rozumiem, jak to możliwe! Nie mieści mi się to w głowie! – skarży się sześćdziesięcioletnia Irena. – Maria, moja synowa, złożyła pozew o rozwód. Najgorsze, iż nic tego nie zapowiadało, naprawdę. Mieli normalną rodzinę, mają dziecko, ośmioletniego chłopca. Mówi, iż zmęczyła się staniem przy kuchence! No nie wiem! Jakby była jedyną kobietą na świecie, która gotuje, też mi wyczyn – przecież wszystkie zamężne kobiety tak żyją. I teraz dziecko będzie dorastało bez ojca?
Synowa Maria ma trzydzieści trzy lata, a z synem Ireny, Michałem, są małżeństwem od dziesięciu lat. „Dzieci” mieszkają w mieszkaniu, które Irena odziedziczyła wiele lat temu, oboje pracują, wnuk chodzi do drugiej klasy. Michał pracuje trochę więcej niż jego żona, zarabia dobrze, dlatego obowiązki domowe w dużej mierze spoczywają na Marii – tak jak w wielu innych rodzinach.
– Ale ileż tego domowego obowiązku może być w miejskim mieszkaniu! – macha ręką Irena. – To nie te czasy, kiedy wszystko robiło się manualnie! Pranie robi pralka, naczynia myje zmywarka. Do sprzątania wynajmują kobietę, choć nie rozumiem, co tu sprzątać w jednopokojowym mieszkaniu, ale to już ich sprawa… Zostaje tylko gotowanie. Maria wraca do domu o szóstej wieczorem, to nie jest późno. I co, tak ciężko ugotować kolację? Dzisiejsza młodzież jest po prostu leniwa…
Maria rzeczywiście wraca do domu kilka godzin wcześniej niż mąż. Do jej obowiązków należy odebranie dziecka ze świetlicy, zrobienie zakupów, przygotowanie kolacji na przyjście męża i nakarmienie rodziny. I choć, jak mówi, cały wieczór spędza w kuchni, w lodówce wcale nie widać, żeby coś zostało.
Michał jest dużym, wysokim mężczyzną, byłym sportowcem, więc lubi dobrze zjeść. Po powrocie do domu je solidną kolację – sałatkę, danie mięsne z dodatkami, jeżeli jest, to także zupę. Potem pije herbatę z ciastkami lub kanapkami. Po półtorej–dwóch godzinach znowu idzie do lodówki i hałasuje talerzami w kuchni – znowu zgłodniał i musi coś zjeść.
– Gotuj więcej, na zapas, na kilka dni! – radzą Marii koleżanki.
Ale to nie działa. jeżeli w domu jest coś smacznego – pilaw, kotlety drobiowe czy coś podobnego – Michał wstaje w nocy i wszystko zjada. To dla niego normalne.
Śniadanie Maria musi gotować od nowa – zwykle do rana w domu nie zostaje nic do jedzenia, a mąż budzi się tak głodny, jakby nie jadł od tygodnia. Jogurt i płatki to dla niego za mało – koniecznie musi zjeść coś ciepłego. Owoce, warzywa czy lekkie buliony według niego „to nie jedzenie”. Potrzebuje czegoś konkretnego, ciężkiego, kalorycznego, choćby rano.
Mimo to Michał wcale nie jest otyły, nie ma nadwagi, wręcz przeciwnie – jest szczupły. Prawdopodobnie pomaga mu szybka przemiana materii.
Maria już tłumaczyła mu, robiła wykłady na temat zdrowego odżywiania – wszystko na nic.
– To niech sam sobie gotuje! – znowu radzą koleżanki.
Ale Michał nie chce gotować, obraża się, kiedy po jego powrocie do domu nie ma co zjeść, a żona „już od dwóch godzin jest w domu”. No bo rzeczywiście, Maria i dziecko nie będą czekać na męża dwie godziny głodni. Albo gotować tylko dla siebie i syna? Wtedy lepiej się rozwieść, co Maria właśnie postanowiła zrobić.
– Nie mam już siły stać godzinami przy kuchence! – wyjaśniła swoją decyzję rodzinie. – Jestem zmęczona. Nie chcę tak dłużej żyć!
Irena jest po prostu w szoku po tym, co zrobiła jej synowa.
– Na początku choćby nie mogłam w to uwierzyć, myślałam, iż mnie nabierają! – opowiada Irena. – Ale synowa spakowała rzeczy, wyprowadziła się z dzieckiem do swojej matki. Każdego dnia odwozi stamtąd chłopca do szkoły… I co teraz robić? Jak nie dopuścić do rozpadu rodziny? Nie wiem…