Marek stał w drzwiach, blady jak kreda, z mrocznym spojrzeniem

newsempire24.com 11 godzin temu

Dziś miałem jedną z tych rozmów, po których świat wydaje się inny. Stałem w drzwiach, blady jak ściana, z wzrokiem mrocznym, niemal groźnym. Dłonie zacisnąłem na framudze, a ramiona drżały nie z zimna, ale z wściekłości, która mnie ogarnęła.

Co się tu dzieje? mój głos, niski i twardy, przeciął powietrze w pokoju.

Zosia poczuła, jak ściska jej się serce. Kochała mnie, ale jednocześnie bała się tej chwili. Nie chciała uwierzyć, iż człowiek, który ją uratował, może zostać postawiony przed wyborem między nią a własną matką.

Helena podniosła wzrok z wyćwiczonym spokojem, jak aktorka, która wie, iż trzyma wszystko w garści.

Dzieje się to, mój drogi, iż próbuję uratować ci życie. Zastanów się przez chwilę: co ty robisz z tą dziewczyną? W trzy miesiące wydałeś na nią więcej niż na siebie przez cały zeszły rok.

Mamo zamknąłem oczy na moment, jakbym próbował opanować gniew. Mówiłem ci, iż Zosia to nie przygoda. To kobieta, którą kocham.

Miłość? Helena wybuchnęła zimnym śmiechem. Miłości nie znajduje się przy śmietnikach. Ona stamtąd pochodzi, Mikołaju! Masz pojęcie, co to znaczy dla naszej reputacji?

Zosia poczuła, jak płoną jej policzki. Chciała odpowiedzieć, krzyczeć, ale niewidzialna dłoń zdawała się przygniatać jej pierś. Zamiast słów, oczy wypełniły jej się łzami.

Zrobiłem krok naprzód, zbliżając się do matki.

Wiesz, skąd ją zabrałem? Tak, stała przy śmietniku. Wiesz dlaczego? Nie dla siebie. Dla chorej staruszki, która nie miała co jeść. Ale tobie łatwiej dostrzec brud niż dobroć.

Dobroć nie zapłaci rachunków odcięła się Helena ostro. I nie zapominaj, iż mężczyzna taki jak ty może mieć każdą kobietę, jaką zechce.

Masz rację powiedziałem twardo. I wybrałem Zosię.

Zapadła ostra cisza.

W końcu Zosia odnalazła głos:

Mikołaju, nie musisz

Owszem, muszę przerwałem jej łagodnie. Musi poznać prawdę.

Helena skrzyżowała ramiona, jak sędzia czekający na ostatnie słowa oskarżonego.

Prawda jest prosta, mamo: ty wierzysz, iż miłość mierzy się rodowodem i stanem konta. Ja wierzę, iż mierzy się chwilami, gdy ktoś stoi przy tobie, choćby gdy nie masz nic.

Zosia patrzyła na mnie, czując, jak gardłowy ścisk powoli znika.

Gdy ją spotkałem ciągnąłem mogła mnie odrzucić. Próbowała. Wiedziała, iż to niebezpieczne przyjmować pomoc od obcego. Ale zgodziła się, bo była wyczę

Idź do oryginalnego materiału