Mama, mamusia, mateńka – to słowo budzi w każdym z nas bez względu na wiek najmocniejsze i najpiękniejsze uczucia. Tak jest od zawsze. 26 maja, w Dniu Matki zapytaliśmy, jaka była i jaka jest rola matki na naszej wsi.
Jak mówi znana badaczka świętokrzyskich tradycji i zwyczajów na wsi etnolog, doktor Alicja Trukszyn, matka zawsze była i przez cały czas jest najważniejszą osobą w rodzinie, kochająca i scalającą ognisko domowe.
– Zawsze była osobą dbająca o kumin. To ona starała się, aby bieda z nędzą na kumin nie wlazły, czyli żeby zawsze w izbie było coś do jedzenia i nikt głodny nie chodził. Przytulała, ale i karciła. Ojciec pełnił bardzo istotną rolę i był zapleczem ekonomicznym oraz rózgą. Matka zaś była anielskim piórem, które otulało i głaskało dzieci, chociaż przyznać trzeba, iż dość rzadko. Na świętokrzyskiej wsi nie było to dobrze widziane. Matka zawsze miała do tej pory ma dużo pracy w gospodarstwie. Wychowywała dzieci, karmiła wszystkich domowników i leciała do pracy w zagrodzie, w polu. I tak mijał jej cały dzień. O sobie matka nie myślała zbyt wiele – wyjaśnia Alicja Trukszyn.
Jak mówi etnolog, rola matki do dzisiaj kilka się zmieniła.
– To do niej w pierwszej kolejności dzieci udają się z problemem, to od zawsze dostają uwagę, jak najlepsze jedzenie i troskę. Do taty wciąż idzie się w ostateczności. Kochająca matka była i jest jest dla dziecka opoką – mówi Alicja Trukszyn.
Ile dzieci rodziły kobiety dawniej na naszej wsi? – Można powiedzieć, iż zwykle wyglądało to w myśl powiedzenia „co rok to prorok”, czyli dzieci rodziło się zwykle dużo. Bywało, iż choćby 12, ale zdarzało się, iż w domu było tylko dwoje lub troje dzieci. Czasami zdarzało się, iż kobiety wychowywały nie tylko własne dzieci, ponieważ ze względu na brak opieki medycznej w połogu młode matki umierały. W takiej sytuacji wychowania dzieci podejmowały się kobiety z rodziny lub kolejne żony wdowców. Niektóre były dla takich dzieci prawdziwymi matkami, inne macochami – wyjaśnia etnolog.
Jak podkreśla świętokrzyska badaczka, wychowanie dużej gromadki dzieci było nie lada wyczynem ze względu na trudną sytuację materialną rodzin. Wszyscy jednak uznawali taki stan rzeczy za normę i przyjmowali go z pokorą. Bo tak żyły mama, babcia i inni współmieszkańcy.