„Mamo, jeżeli będziesz przeszkadzać, odejdę. Na zawsze.”
W dniu swoich urodzin Wanda obudziła się wcześnie, pokroiła warzywa na sałatki, zamarynowała mięso, obrała ziemniaki i poszła do fryzjera. Gdy wróciła, od razu zabrała się do gotowania.
„Wszystkiego najlepszego, mamo! Jesteś taka piękna. W twoim dowodzie musi być pomyłka, wyglądasz o dziesięć lat młodziej.” – Krzysztof w bokserkach (dopiero co wstał) pocałował Wandę w policzek.
„Ogarnij się i pomóż mi. Boję się, iż sama nie zdążę” – powiedziała Wanda.
„Jasne, za chwilę.” – W połowie drogi do łazienki Krzysztof zatrzymał się. – „Może zadzwonimy do Małgosi? Ona lepiej sobie z tym poradzi.”
„To dobry pomysł. Niech przyjdzie i pomoże” – zgodziła się Wanda.
Gdy Krzysztof, już ubrany, ogolony i pachnący wodą kolońską, wszedł do kuchni, Małgosia kroiła warzywa, a mama przecierała kieliszki ręcznikiem.
„Jak tu u was miło.” – Krzysztof podszedł do Małgosi i ukradł z deski plasterek świeżego ogórka.
Dziewczyna odwróciła się do niego, nadstawiając usta do pocałunku, ale on nie skorzystał, tylko odsunął się. Wanda to zauważyła. „Wstydzi się przy mnie” – pomyślała.
„Krzysztof, rozstaw stół w salonie i nakryj obrusem. Jest na górnej półce w szafie” – poprosiła, żeby rozładować atmosferę.
„Tak jest!” – Krzysztof wyprostował się jak struna, skinął głową. Kosmyk mokrych włosów opadł mu na czoło. Odgarnął go, potrząsając głową.
„Dorosły, a zachowuje się jak dziecko” – uśmiechnęła się Wanda.
„Mamo, ilu gości będzie?” – krzyknął Krzysztof z pokoju.
„Razem z nami dziewięć” – odparła, zastanawiając się chwilę.
Syna wychowała sama, a wyrósł na przystojnego mężczyznę. Wanda zawsze marzyła o dużej, kochającej rodzinie. Ojciec umarł wcześnie, a mąż odszedł trzy lata po narodzinach syna. Swojego życia osobistego Wanda nie ułożyła. Ale syn się ożeni, będzie miała wnuki. Dlaczego Krzysztof zwleka? Dwadzieścia sześć lat – najwyższy czas. A Małgosia jej się podoba, skromna, porządna dziewczyna z dobrego domu. Może się pobiorą, będą dzieci… Wanda uśmiechnęła się do swoich myśli.
Mięso w piekarniku było prawie gotowe. Czas ugotować ziemniaki.
„Małgosiu, nie zapomnij pokroić chleba…” – zdanie przerwał dzwonek do drzwi.
Wanda rzuciła okiem na stół, spojrzała w lustro w przedpokoju, czy wszystko w porządku, poprawiła włosy, zdjęła fartuch i otworzyła drzwi.
Goście zbierali się powoli. Na stoliku przy oknie leżało już kilka bukietów róż, roznoszących słodkawy zapach. Obok stały kolorowe torby z prezentami i pudełka przewiązane wstążkami.
Krzysztof znał wszystkich: przyjaciółkę mamy z dzieciństwa z mężem, panią kierownik z księgowości, gdzie pracowała Wanda (bez męża, bo go nie miała), oraz koleżankę z pracy też z mężem. Goście stali przy stole, rozmawiając i spoglądając na zastawę, czekając na zaproszenie.
Ale Wanda zwlekała. Krzysztof zrozumiał – czeka na kogoś. Na kogo?
„Tak mi się jeść chce, iż zaraz się zaslinię” – poskarżyła się Małgosia.
„Poczekaj, mama kogoś jeszcze oczekuje.” – Krzysztof ścisnął jej dłoń.
W końcu zadzwonił dzwonek i Wanda z ulgą pobiegła otworzyć. Po chwili wróciła, obejmując w talii piękną młodą kobietę.
„Poznajcie, to Kinga, moja dawna sąsiadka z poprzedniego mieszkania. Ja byłam w liceum, a ona dopiero zaczynała podstawówkę. Jej mama prosiła, żebym na nią uważała. Teraz taka piękna, iż nie poznałam. To ona mnie zagadnęła.”
„A ja cię od razu rozpoznałam, prawie się nie zmieniłaś” – głos Kingi był czysty i melodyjny.
Krzysztof pomyślał, iż pewnie pięknie śpiewa.
Prosta szara sukienka świetnie leżała na jej smukłej sylwetce. Rozjaśnione, gęste włosy opadały falami. Jej twarz była przyjemna, uśmiechnięta.
„No to, kochani goście, proszę do stołu” – powiedziała Wanda.
Goście natychmiast ruszyli, zajmując miejsca i zastanawiając się, od czego zacząć.
Krzysztof usiadł naprzeciw koleżanek mamy, obok Małgosi, a po drugiej stronie – Kinga. Pachniała subtelnymi, drogimi perfumami. Mężczyźni patrzyli na nią z ciekawością, kobiety – z rezerwą.
Krzysztof wziął butelkę wina i pytająco spojrzał na Kingę, prosząc o pozwolenie na nalanie. Ich twarze były tak blisko, iż dostrzegł złote błyski w jej tęczówkach. Uśmiechnęła się i skinęła głową.
„Ile ona ma lat? Wygląda na trochę starszą ode mnie, ale mama mówiła…” – próbował obliczyć, ale Małgosia go rozproszyła. Wstał jeden z gości, by wznieść toast. Krzysztof nie słuchał, myślał tylko o Kindze. Jej zapach oszałamiał, kusił… Nie czekając na koniec toastu, stuknął się z nią kieliszkiem.
„A ze mną?” – obraziła się Małgosia.
Krzysztof niechętnie się odwrócił. Dziewczyna próbowała złapać jego wzrok, ale on spojrzał w bok. – „Co ci podać? Może sałatkę jarzynową albo tę drugą? Mama mówiła, iż pyszna.”
„Wszystko jedno” – odparł i wychylił duszkiem wino.
„Nie spodziewałam się, iż Wanda ma takiego dorosłego syna. Studiujesz czy pracujesz?” – cicho zapytała Kinga, pochylając się w jego stronę.
„Trzy lata temu skończyłem studia, teraz pracuję.”
„O, nie dziwię się, z taką mamą.”
Rozmawiali, niemal dotykając się głowami, żeby lepiej słyszeć. Za każdym razem, gdy ich ramiona lub łokcie się stykały, Krzysztof czuł gorącą falę, która wypełniała jego serce zachwytem i pożądaniem. Celowo nastawiał łokieć, by powtórzyć to uczucie. Ale ku jego rozczarowaniu Kinga lekko się odsunęła.
MałgosZ czasem Wanda pokochała swoją wnuczkę równie mocno jak syna i zrozumiała, iż czasem miłość przychodzi w zupełnie nieoczekiwany sposób – wystarczy tylko dać jej szansę.