Mamo, jeżeli nie zaakceptujesz mojego wyboru, odejdę na zawsze.

twojacena.pl 1 tydzień temu

„Mamo, jeżeli nie zaakceptujesz mojego wyboru, odejdę. Na zawsze…”

Jakub wszedł do przedziału podmiejskiej elektryczki i rozejrzał się. Wolnych miejsc było mnóstwo – mógł wybierać. Usiadł przy oknie. Raz po raz drzwi wagonu rozsuwały się z hałasem, wpuszczały nowych pasażerów.

Naprzeciw niego usiadła para starszych małżonków. Kobieta zaszeleła papierową torbą, wyciągnęła dwa drożdżowe bułeczki i zaczęli jeść. Zapach świeżego pieczywa roznosił się po przedziale. Jakub dyskretnie odwrócił się do okna.

„Młody człowieku, proszę wziąć” – kobieta podała mu jedną z bułek.

„Dziękuję, nie trzeba” – uśmiechnął się.

„Ależ proszę, prawie dwie godziny jeszcze przed nami.”

Jakub wziął bułkę i odgryzł solidny kęs. Jakże smakowała! Z głośnika rozległ się skrzekliwy komunikat przecinany szumem: „Odjazd pociągu za… minuty… Skład kursuje do stacji… bez zatrzymywania się na… Powtarzam…”

„Młody człowieku, co on powiedział? Które stacje omówi?” – zaniepokoiła się kobieta.
Jakub wzruszył ramionami. Jechał do końca linii, nie słuchał.

„Mówiłam ci, żeby wsiąść do zwykłej elektryczki, ze wszystkimi przystankami. Nigdy mnie nie słuchasz” – zaczęła wyrzekać na męża. „Co teraz zrobimy? Będziemy musieli wysiąść wcześniej i czekać na następny pociąg…”

Uspokoiła się dopiero, gdy mężczyzna z sąsiedniego rzędu zapewnił, iż pociąg zatrzyma się na ich stacji. Kłótnia ucichła, Jakub dojadł bułkę i wpatrywał się w okno, w migające za szybą drzewa, w promienie słońca przeciskające się przez młodą zieleń liści, stacje i miasteczka. W wagonie zrobiło się duszno, po plecach spływały mu krople potu pod grubym materiałem munduru.

Wyobrażał sobie, jak przyjedzie, jak ucieszy się mama, jak stanie pod mocnym strumieniem prysznica… Jak gwałtownie wróci do domu, zrzuci znienawidzony mundur, założy dżinsy, t-shirt i trampki, zapomni o wczesnych pobudkach i apelach. Wydawało mu się, iż prześpi całą dobę na swojej wygodnej kanapie, a rano znajdzie na kuchennym stole pod ściereczką stos rumianych racuszków, które mama zostawiła mu na śniadanie…

„Ciekawe, jak się zmieniła Ola. Chociaż, minął tylko rok, pewnie wciąż taka sama…” Przed oczami stanęła mu drobna dziewczyna z kasztanowymi włosami i zielonymi oczami. Była o rok młodsza, mieszkała w sąsiednim bloku i w tym roku kończyła liceum. Nigdy specjalnie na nią nie zwracał uwagi. Taka sobie dziewczyna.

Wieczorem przed jego wyjazdem cała paczka zebrała się na podwórku przy placu zabaw. Kuba beształ Jakuba za głupią decyzję – rzucenie studiów i pójście do wojska. Marek stanął po jego stronie, mówiąc, iż gdyby nie matka, też by poszedł. Dziewczyny żałowały, iż ich ekipa się rozpada, ale głównie śmiały się, wpatrzone w telefony.

Aola, którą wszyscy uważali za malucha, nagle powiedziała poważnie, iż będzie na niego czekać. Wszyscy zamilkli, a ona spłonęła rumiancem.

„Jakubek, chyba masz narzeczoną” – charknął Marek i wybuchnął śmiechem.

„Och, wy!” – Ola obraziła się i uciekła.

„Śmiejecie się? Niech czeka. Wrócę i się ożenię” – pół żartem, pół serio powiedział Jakub i trącił Marka tak mocno, iż ten o mało nie spadł z ławki.

Nie wyznał nikomu prawdziwego powodu swojej decyzji, choćby Markowi i Kubie. Poszedł na studia, jak chciał ojciec. Uczył się do wiosny, aż nagle ojciec opuścił rodzinę. Okazało się, iż miał inną kobietę, która nosiła jego dzieci. Świat Jakuba zawalił się w jednej chwili, a wraz z nim autorytet ojca. Rzucił studia i poszedł do wojska. To był jego bunt przeciw jego zdradzie.

Mama oczywiście płakała. A on obiecał, iż wróci za rok i zdecyduje, co dalej – może wróci na studia, ale zaocznie.

Rok służby minął, Jakub wracał do domu. Myśli o zemście na ojcu dawno zniknęły. Tęsknił za mamą, domem, podwórkiem i przyjaciółmi. Wiedział, iż postąpił słusznie – przed nim było całe życie.

Na kolejnej stacji wysiedli starsi małżonkowie, a ich miejsca zajęła młoda para. Jechała w milczeniu, trzymając się za ręce. I Jakub znów myślał o Oli. Przez cały rok wspominał jej słowa i swoją odpowiedź. Teraz już nie wydawały się żartem.

Pociąg zatrzymał się na peronie, Jakub wysiadł i sprężystym krokiem ruszył w stronę przejścia podziemnego. Jako dziecko uwielbiał słuchać, jak kroki odbijają się echem od ścian – wydawało mu się, iż idzie tamtędy setka osób. choćby się odwracał, by to sprawdzić. A ojciec śmiał się i mówił, iż to tylko echo.

Wyszedł na dworcowy placyk i ruszął pieszo do domu. Chciał nawdychać się rodzinnego powietrza, rozprostować nogi i ochłonąć. Przed blokiem spotkał sąsiadkę.

„Jakub wrócił? Matka się ucieszy…”

Nie czekał na windę, wbiegł po schodach, przeskakując po trzy stopnie. Zadzwonił do drzwi i nadzwonił. Dopiero teraz pomyślał, iż mama mogła wyjść – nie powiedział, kiedy dokładnie wróci.

Ale zamek zaskoczył, drzwi się otwarły, a mama rozpromieniła się i klasnęła w dłonie. Raz go ściskała, raz odpychała, by upewnić się, iż to naprawdę on, żywy i zdrowy, a nie sen. Złajała go, iż nie uprzedził, zakrzątnęła się w kuchni. Gdy gotowała, Jakub wskoczył pod prysznic. Mama zdążyła położyć na pralce ręcznik i ubranie.

Dżinsy okazały się za ciasne i krótkie, podobnie jak t-shirt.

„Wyrosłeś!” – zdziwiła się, gdy wszedł do kuchni. „Nic nie szkodzi, najpierw cię nakarmię, a potem pójdę do sklepu po nowe rzeczy.”

„Nie trzeba, jakoś będzie” – powiedział, siadając do stołu.

„A w czym będziesz chodził? Żeby żadna dziewczyna na ciebie nie spojrzała?”

Gdy jadł, mama patrzyła na niego i opowiadała nowiny.

„Twój”Kiedy Jakub trzymał w ramionach małą Olę, wiedział, iż choć życie nie potoczyło się tak, jak planował, znalazł coś znacznie cenniejszego – prawdziwą rodzinę.”

Idź do oryginalnego materiału