– Mamo, a wrócisz? – zapytały dzieci zdezorientowane, patrząc, jak Zofia pakuje swoje rzeczy. Michał otarł samotną łzę ze swojego policzka, odwrócił się do maluchów i powiedział: – Oczywiście, kochani, mama wróci. A teraz idźcie do swojego pokoju. – Wybacz, Michale, ale nie mogę postąpić inaczej – to jego kocham, a nie ciebie. Dzieci naprawdę zabiorę, jak tylko będę mogła – obiecała Zofia i zamknęła za sobą drzwi. Michał stał jak wmurowany i jeszcze długo patrzył za nią, bo nie wiedział, co teraz ma zrobić

przytulnosc.pl 3 godzin temu

Michał ożenił się z Zofią, gdy był młody. Kochał ją, a ona… Ona długo się wahała przed ślubem, bo jej serce należało do innego. Wiktor, jej pierwsza miłość, niespodziewanie zniknął z wioski, więc Michał skorzystał z okazji i oświadczył się najpiękniejszej dziewczynie we wsi.

Zofia zgodziła się, być może dlatego, iż nie chciała zostać sama, a może po to, by udowodnić Wiktorowi, iż poradzi sobie bez niego.

Jeszcze przed ślubem babcia Michała go ostrzegała:

– Wnuczku, nie zaznasz szczęścia z tą kobietą. Miłości siłą nie zatrzymasz, a ona nie ciebie kocha. Jeszcze się napłaczesz przez nią, zapamiętaj moje słowa.

Ale on nie słuchał nikogo. Naprawdę kochał Zofię i wierzył, iż z czasem ona odwzajemni jego uczucia.

Dokładnie osiem miesięcy po ślubie Zofia urodziła syna. Dopiero wtedy wyznała mężowi, iż dziecko nie jest jego.

– Wiktor, kiedy dowiedział się o dziecku, powiedział, iż to nie jego sprawa i po prostu uciekł – powiedziała, spuszczając wzrok. – A wtedy ty… Byłam zagubiona.

Michał milczał. Patrzył na małego chłopca i czuł, iż nie może go zostawić.

– Syn będzie mój – powiedział w końcu. – I ty zostaniesz.

Żyli razem jak prawdziwa rodzina. Po trzech latach Zofia urodziła kolejne dziecko – tym razem córkę, a Michał był szczęśliwy. Kochał oboje dzieci, ale córkę najbardziej, bo była jego krwią.

Nieszczęście przyszło niespodziewanie. Wiktor wrócił do wioski i przewrócił ich życie do góry nogami. Wezwał Zofię do siebie. I ona poszła.

– Kocham go, Michale – powiedziała przed wyjazdem. – Wybacz… Nie mogę bez niego żyć.

Zofia obiecała wrócić po dzieci, gdy się urządzi. Ale nigdy nie wróciła, bo Wiktor nie chciał dzieci.

Michał został sam z dwójką dzieci. Było mu ciężko. Pomagała mu sąsiadka Marta, kobieta, która nigdy nie wyszła za mąż. Na początku przychodziła, by go wesprzeć – pomagała gotować, prać, sprzątać. A potem Michał zdał sobie sprawę, iż bez niej sobie nie poradzi, i zaproponował, by została.

Marta nie oczekiwała od niego miłości. Chciała po prostu być blisko. Dzieci gwałtownie się do niej przyzwyczaiły i zaczęły nazywać ją mamą. A z czasem serce Michała stopniało. Zrozumiał, iż nie wyobraża sobie życia bez niej.

Przez trzy lata żyli spokojnym, uporządkowanym życiem. Aż pewnego wieczoru ktoś zapukał do drzwi.

To była Zofia. Wychudzona, zmęczona, jej uroda zniknęła bez śladu.

– Wybacz mi, Michale – powiedziała, ledwo powstrzymując łzy. – I wy, dzieci, wybaczcie mi. Nie mam dokąd pójść…

Michał wyszedł na podwórko, by nie powiedzieć czegoś, czego później by żałował. A Marta patrzyła na Zofię z zakłopotaniem.

– Usiądź – powiedziała cicho.

Zofia łapczywie jadła żurek, który Marta ugotowała z miłością. Dzieci, choć nie do końca rozumiały, co się dzieje, podchodziły do matki i obejmowały ją. Tęskniły za nią, choćby jeżeli kiedyś je zostawiła.

Michał stał na ganku w milczeniu. Po raz pierwszy w życiu był zagubiony i nie wiedział, jaką decyzję podjąć. Zofia go zdradziła, ale wciąż nie mógł o niej zapomnieć. A Marta… Stała się dla niego wierną żoną, kochała jego dzieci.

Najpierw chciał wygnać Zofię, ale kiedy zaczęła płakać, mówiąc, iż nie ma dokąd pójść, pożałował jej.

– Zofio, jeżeli naprawdę nie masz dokąd pójść, zamieszkaj w naszym starym domu. Jest ciepły, jest piec. Możesz pomagać Marcie w gospodarstwie. A dzieci, jeżeli będą chciały, mogą cię odwiedzać.

Zofia skinęła głową.

Marta milczała. Bolało ją to, ale nie mogła zaprzeczyć – przez ten czas bardzo przywiązała się do Michała i jego dzieci.

Cała wieś huczała od plotek: dwie żony przy jednym mężu! Ale oni się tym nie przejmowali.

Zofia mieszkała osobno, ale cały dzień spędzała w pobliżu. Pomagała Marcie, rozmawiała z dziećmi. Czasami Michał łapał się na tym, iż patrzy na nią dłużej, niż powinien. Ale zaraz się karcił – zdradziła raz, zdradzi i drugi.

Marta to widziała. Było jej ciężko. Ale żeby nie psuć relacji z mężem, zgodziła się, by Zofia z nimi została.

I tak żyją – dwie żony jednego mężczyzny. Sąsiedzi nieustannie plotkują, bo w wiosce to prawdziwa sensacja.

A tylko Bóg wie, jak rozwiązać ten węzeł trudnych relacji. Bo życie… życie jest nieprzewidywalne. Nigdy nie wiadomo, co będzie dalej.

Idź do oryginalnego materiału