Mama zapomniała o moich urodzinach – jak to przeżyłem?

newsempire24.com 2 miesięcy temu

Mama zapomniała o moich urodzinach

Zuzanna obudziła się od dźwięków naczyń w kuchni. Mama już wstała, jak zawsze wcześnie, przygotowywała śniadanie tacie przed pracą. Dziewczynka przeciągnęła się, uśmiechnęła i nasłuchiwała – może usłyszy życzenia z kuchni? Ale dobiegały stamtąd tylko zwykłe poranne rozmowy o tym, iż znów zaczyna padać i iż parasol został w autobusie.

Zuzanna usiadła na łóżku, poprawiając piżamkę z różowymi słonikami. Dzisiaj kończyła dziewięć lat. Całe dziewięć! Wczoraj kilka razy przypominała mamie, iż jutro ma urodziny, a mama kiwała głową i mówiła: „Oczywiście, słoneczko, oczywiście pamiętam”. Ale teraz jakoś nikt się nie spieszył, by ją pochwalić.

— Zuzia, śniadanie gotowe! — zawołała mama z kuchni swoim zwykłym głosem, bez śladu świątecznej radości.

Dziewczynka gwałtownie się ubrała i wybiegła do kuchni. Tata siedział przy stole z gazetą, mama rozkładała omlet na talerze. Zuzanna zastygła w drzwiach, czekając.

— Dzień dobry, córeczko — powiedział tata, nie odrywając wzroku od gazety. — Siadaj jeść, bo spóźnisz się do szkoły.

— Dzień dobry — cicho odpowiedziała Zuzanna, podchodząc do stołu.

Usiadła na swoim miejscu i czekała. Może chcą zrobić niespodziankę? Może zaraz przyniosą tort albo prezenty? Ale mama, jakby nigdy nic, postawiła przed nią talerz z omletem i szklankę mleka.

— Jedz, nie marudź. Dziś dużo lekcji, będziesz potrzebować siły — powiedziała mama, wycierając ręce w ścierkę.

— Mamo, a pamiętasz, jakie dziś jest data? — ostrożnie zapytała Zuzanna, bawiąc się widelcem w jajecznicy.

— Piętnasty października. A co? — mama spojrzała na córkę roztargnionym wzrokiem, myśląc już o swoich sprawach.

— Tak tylko spytałam — Zuzanna spuściła wzrok na talerz.

Piętnasty października. Mama pamiętała datę, ale nie pamiętała, co ona oznacza. W piersi Zuzanny coś się ścisnęło, ale starała się nie pokazywać smutku.

Tata dopił kawę, pocałował mamę w policzek i Zuzannę w czubek głowy.

— No to lecę. Do wieczora — powiedział, zakładając kurtkę.

— Do widzenia, tato — szepnęła Zuzanna.

Zostały z mamą same. Mama zbierała ze stołu, nucąc coś pod nosem. Zuzanna zjadła omlet, choć smakował jak tektura.

— Mamo, a może upieczemy dziś coś słodkiego? — spróbowała jeszcze raz. — Może jakiś tort?

— Zuziu, jaki tort w środku tygodnia? Nie mam czasu. Wieczorem idziemy do przychodni, pamiętasz? Miałeś przecież ból gardła. Wizyta o osiemnastej.

Zuzanna pamiętała o przychodni, ale liczyła, iż mama przełoży wizytę. W urodziny iść do lekarza — to ostatnie, czego chciała.

— A może przełożymy? — cicho zapytała.

— Nie, co ty, terminy teraz na miesiąc do przodu, jeszcze dobrze, iż się załapaliśmy. Zbieraj się do szkoły, bo spóźnisz się na pierwszą lekcję.

Zuzanna poszła do swojego pokoju pakować plecak. W lustrze patrzyła na nią dziewczynka ze smutnymi oczami. „Może przypomną sobie później?” — pomyślała, splatając warkoczyk.

W szkole Zuzanna cały dzień czekała, aż ktoś ją pochwali. Najlepsza przyjaciółka Ola mogłaby pamiętać — przecież razem planowały obchody. Ale Ola była zajęta przygotowaniami do klasówki z matematyki i tylko o zadaniach mówiła.

Na długiej przerwie Zuzanna podeszła do Oli, która siedziała w korytarzu z podręcznikiem.

— Olu, pamiętasz, mówiłyśmy o piętnastym października? — zapytała, siadając obok.

— A co jest piętnastego? — Ola podniosła wzrok znad książki.

— No jak to co? — Zuzanna zmieszała się. — Przecież planowałyśmy…

— Oj, Zuzka, przepraszam, totalnie pogubiłam się w tych równaniach! Co planowałyśmy? — Ola znów wróciła do podręcznika.

Zuzanna zrozumiała, iż przyjaciółka też zapomniała. W gardle stanął jej guzek, ale przełknęła go i powiedziała:

— Nic ważnego. Ucz się.

Po lekcjach Zuzanna szła do domu powoli, oglądając wystawy sklepowe. W cukierni stały piękne torty, w sklepie z zabawkami lśniły lalki. Wszystko to mogłoby być prezentami, ale nikt choćby nie wspomniał.

W domu mama powitała ją zwykłymi pytaniami o oceny i zadanie domowe.

— Jak w szkole? Co dostałaś? — spytała, mieszając zupę na kuchence.

— Dobrze. Piątkę z polskiego — odpowiedziała Zuzanna, zdejmując kurtkę.

— Brawo! A teraz odrabiaj lekcje, potem jedziemy do lekarza.

Zuzanna poszła do pokoju i usiadła do książek. Ale zamiast odrabiać zadanie, wyciągnęła z szuflady kartkę i kredki. jeżeli nikt nie pamięta o jej urodzinach, sama sobie narysuje kartkę.

Starannie rysowała tort ze świeczkami, baloniki i napisała ozdobnymi literami: „Wszystkiego najlepszego, Zuziu!”. Wyszło ładnie i kolorowo. Schowała kartkę pod stos zeszytów — niech to będzie jej mały sekret.

Czas wlókł się niemiłosiernie. Zuzanna co chwila spoglądała na zegarek, licząc, iż mama nagle przypomni sobie. Może przygotuje coś specjalnego na kolację? Albo kupi po drodze mały tort?

— Zuziu, zbieraj się, jedziemy do doktora! — zawołała mama o wpół do szóstej.

W przychodni było głośno i tłoczno. Siedziały w kolejce, a Zuzanna słuchała, jak mama rozmawia z sąsiadką o cenach w sklepach i problemach z ogrzewaniem. Zwykłe tematy. Nic świątecznego.

Lekarka okazała się miłą, młodą kobietą. Obejrzała gardło Zuzanny, posłuchała płuc i stwierdziła, iż wszystko w porządku, ale dla pewności warto wziąć witaminy.

— Ile lat ma nasza pacjentka? — zapytała, wypisując receptę.

— Dziewięć — odpowiedziała mama.

— Dziewięć? — lekarka uśmiechnęła się do Zuzanny. — Taka duża już dziewczynka! A kiedy masz urodziny?

Zuzanna spojrzała na mamę, potem na lekar

Idź do oryginalnego materiału