Mam 62 lata, od dawna jestem rozwiedziona i czuję się bardzo samotna
Rozwiodłam się z moim pierwszym mężem wiele lat temu. Och, jak bardzo zrujnował moje nerwy! Długo nie mogłam dojść do siebie po tym małżeństwie. Nie pracował, przepijał moje pieniądze, wynosił wszystko z domu.
Znosiłam to, bo mieliśmy dorastającego syna. Ale pewnego dnia, gdy Mateusz miał 12 lat, podszedł do mnie, spojrzał mi prosto w oczy i powiedział:
— Mamo, dlaczego to znosisz? Wyrzuć go!
Wtedy jakby zasłona spadła mi z oczu i bez chwili wahania wyrzuciłam męża. Jaką poczułam euforia – nie da się tego opisać słowami. Później miałam kilku adoratorów, ale nigdy nie planowałam poważnych związków. Bałam się znów wpaść w pułapkę.
Ostatnie cztery lata były szczególnie trudne. Syn wyjechał do pracy do Kanady i postanowił tam zostać na stałe. Nie chcę tam jechać – za późno, by przyzwyczajać się do innego kraju.
Okres kwarantanny przeżyłam bardzo ciężko – nikt do mnie nie przychodził. A potem zrobiło się jeszcze smutniej.
— Znajdź sobie przynajmniej jakiegoś przyjaciela, żeby mieć z kim porozmawiać! – przekonywała mnie przyjaciółka.
— Wiesz, patrzę na moich rówieśników, a oni wszyscy wyglądają okropnie i są bezsilni. Wstyd się z nimi pokazać. Po co mi taki? Żebym na starość kogoś pielęgnowała? Oni nie potrzebują partnerki, tylko opiekunki.
— To poznaj kogoś młodszego. Przecież świetnie wyglądasz!
Wtedy się zastanowiłam. Przypadkiem zaczął rozmawiać ze mną mężczyzna, który mieszkał w sąsiednim bloku. Codziennie wyprowadzał swojego psa w pobliskim parku.
Miał na imię Damian. Był rozwiedziony, jego była żona wyjechała do Włoch, miał dorosłą córkę. Wyglądał świetnie jak na swoje 49 lat. Przypomnę, iż ja mam 62 lata.
Zaczęliśmy się spotykać, a on tak pięknie okazywał mi uwagę – niemal codziennie przynosił kwiaty. Nie zauważyłam, kiedy już zamieszkał u mnie. Wszyscy wokół dziwili się, jak to możliwe, iż taki przystojny i interesujący mężczyzna zwrócił na mnie uwagę. Nie ukrywam, było mi to bardzo miłe.
Każdego dnia gotowałam mu smaczne jedzenie, z euforią prałam i prasowałam jego ubrania. Aż pewnego dnia powiedział:
— Mogłabyś wyprowadzać mojego psa. Przydałoby ci się trochę świeżego powietrza!
— Chodźmy razem.
— Może lepiej, żebyśmy nie pokazywali się zbyt często razem.
„Czyżby się mnie wstydził?” – pomyślałam. A potem zrozumiałam, iż stałam się jego służącą. Postanowiłam poważnie z nim porozmawiać.
— Wydaje mi się, iż obowiązki domowe powinny być dzielone po równo. Możesz sam prasować swoje ubrania. I sam wyprowadzać swojego psa.
— Słuchaj, jeżeli chciałaś młodego i przystojnego mężczyzny, musisz mu dogadzać. Jaki mam z tego pożytek?
— Masz 30 minut, żeby się spakować i wynieść!
— Co? Nie mogę, moja córka już przyprowadziła swojego chłopaka do mojego mieszkania.
— To mieszkajcie wszyscy razem!
Bez wahania go wyrzuciłam. Chociaż, szczerze mówiąc, było mi smutno. Czy naprawdę kobieta w moim wieku nie może już znaleźć prawdziwej miłości? Tak bardzo potrzebuję czułości…