Małżonka bez tożsamości

newsempire24.com 2 dni temu

Żona bez statusu

Kinga poprawiła włosy przed lustrem w przedpokoju i jeszcze raz krytycznie się sobie przyjrzała. Nowa sukienka – granatowa, elegancka, ale z klasą – leżała na niej idealnie. Buty na niedużym obcasie, torebka w kolorze. Wszystko jak trzeba na spotkanie z kolegami męża z pracy.

– Wojtek, jestem gotowa! – zawołała w stronę gabinetu.

– Już idę! – odkrzyknął mąż, ale odgłosy zza drzwi sugerowały, iż wciąż rozmawia przez telefon.

Kinga westchnęła. Znów będą się spóźniać. A tak się starała zrobić dobre wrażenie na tych ludziach, z którymi Wojtek pracował w nowej firmie. Minęły trzy miesiące, odkąd dostał stanowisko wicedyrektora, a ona wciąż czuła się niepewnie na firmowych imprezach.

– Słuchaj, Kinga – Wojtek wreszcie pojawił się w przedpokoju, zapinając marynarkę w biegu. – Będzie tam Zbigniew Nowak z żoną. To bardzo wpływowy człowiek, od niego wiele zależy. Postaraj się z jego panią znaleźć wspólny język.

– Jasne, postaram się – skinęła głową. – A czym ona się zajmuje?

– No nie wiem dokładnie. Gospodyni domowa chyba. Albo coś społecznego. No wiesz, fundacje, charytatyw. Pogadaj, sama się dowiesz.

Mówił pospiesznie, myślami będąc gdzie indziej. Kinga zrozumiała, iż więcej szczegółów nie wyciągnie, więc przemilczała sprawę.

Restauracja przywitała ich stonowanym światłem i cichą muzyką. Przy dużym stole już siedziało kilka par. Wojtek od razu podszedł do mężczyzn, pozostawiając Kingę samej, by znalazła swoje miejsce wśród żon.

– Pani to chyba Kinga? – zwróciła się do niej elegancka pani po pięćdziesiątce w drogim kostiumie. – Jestem Barbara Nowak, żona Zbigniewa. Wojtek nam o pani opowiadał.

– Bardzo mi miło! – Kinga wyciągnęła rękę. – A cóż takiego opowiadał?

– Och, takie ogólniki. Że ma wspaniałą żonę, która go we wszystkim wspiera – uśmiechnęła się Barbara, ale w jej oczach przemknęło coś oceniającego.

Kinga usiadła obok niej, czując lekkie napięcie. Reszta pań przy stole była w podobnym wieku co Barbara, wszystkie ubrane drogo i ze smakiem.

– A czym się pani zajmuje, Kingo? – zapytała szczupła brunetka, która przedstawiła się jako Agnieszka.

– Pracuję jako tłumaczka – odpowiedziała Kinga. – Freelance, głównie dokumentacja techniczna.

– Ach, jakie ciekawe! – zawołała Barbara, ale ton jej głosu sugerował coś wręcz przeciwnego. – A jakie języki?

– Angielski i niemiecki.

– Rozumiem. A dzieci macie?

– Na razie nie – Kinga poczuła, jak się rumieni. To pytanie zawsze wprawiało ją w zakłopotanie.

– No nic, jeszcze wszystko przed wami! – pobłażliwie zauważyła trzecia kobieta, pulchna blondynka. – Ja mam troje, wszystkie już dorosłe. Najstarszy w Anglii mieszka, biznesem się zajmuje.

Rozmowa potoczyła się znanym torem. Panie dyskutowały o dzieciach, wnukach, wakacjach na luksusowych kurortach, zakupach. Kinga słuchała, od czasu do czasu wtrącając słowo, i czuła się coraz bardziej obco w tym towarzystwie.

– A pani, Kingo, dla jakiej firmy tłumaczy? – nagle spytała Agnieszka.

– Współpracuję z różnymi zleceniodawcami. Działam na własną rękę.

– A, freelancer – skinęła głową Agnieszka. – To pewno wygodne, pracować z domu. Ale zarobki chyba niestabilne?

– Wystarczające – odparła Kinga nieco ostrzej, niż zamierzała.

– No tak, oczywiście – Barbara uśmiechnęła się tym nic nieznaczącym uśmiechem. – My z dziewczynami założyłyśmy fundację charytatywną. Pomagamy domom dziecka, organizujemy festyny. Bardzo satysfakcjonujące zajęcie! Może pani do nas dołączyć?

– Pomyślę o tym – ostrożnie odpowiedziała Kinga.

– Tylko trzeba czas poświęcić, rozumie pani? Regularnie jeździć na spotkania, ludzi poznać. My wszystkie mamy wolne ręce, mężowie dobrze zarabiają, więc możemy sobie pozwolić na działalność społeczną.

Kinga skinęła głową, doskonale rozumiejąc aluzję. Nie jest z ich kręgu. Nie ma czasu w charytatyw, bo musi pracować. A to znaczy, iż nie jest prawdziwą żoną sukcesu.

– Kinga, jak tam? – Wojtek pochylił się nad nią, kładąc rękę na jej ramieniu. – Zapoznajesz się z paniami?

– Tak, wszystko w porządku – wymusiła uśmiech.

– Wojciechu, ma pan uroczą żonę! – oznajmiła Barbara. – Namawiamy ją do naszej fundacji.

– O, świetny pomysł! – ucieszył się Wojtek. – Kinga, przecież mówiłaś, iż chcesz się zaangażować w coś pożytecznego.

Kinga spojrzała na męża zdziwiona. Kiedy tak mówiła? Wręcz przeciwnie – narzekała, iż ma więcej pracy i brakuje jej czasu w cokolwiek.

– Powiedziałam, iż pomyślę – powtórzyła spokojnie.

– No oczywiście, niech pani się zastanowi – przytaknęła Barbara. – Tylko u nas są składki, miesięczne. Nieduże, jak na nasze możliwości. Po dwa tysiące złotych.

Kinga o mało nie zakrztusiła się winem. Dwa tysiące miesięcznie – to przecież połowa jej dochodu w dobrym miesiącu!

– To przecież grosze! – machnął ręką Wojtek. – Kinga, koniecznie dołącz. To dla dzieci!

Reszta wieczoru minęła jak we mgle. Kinga uśmiechała się, podtrzymywała rozmowę, ale myślami była daleko. Przypomniała sobie, jak rok temu z Wojtkiem wybierali mieszkanie. Jak cieszyła się, iż w końcu będą mogli pozwolić sobie na coś w dobrej dzielnicy. Jak była dumna z męża, gdy dostał awans.

Ale wtedy wszystko wydawało się prostsze. Myślała, iż są zespołem, iż idą w jednym kierunku. Teraz zrozumiała: Wojtek nie potrzebuje partnerki, tylko ładnego dodatku do swojego nowego statusu.

W domu Kinga od razu poszła do sypialni, zaczęła zdejmować biżuterię. Wojtek wszedł za nią, rozluźniając krawat.

– No i jak wieczór? – zapytał, siadając na łóżku. – Barbara to interesująca kobieta, co? A ta ich fundacja – świetna okazja, żeby wejść w ich środowisko.

– Wojtek, a po co mi to środowisko? – Kinga odwróciła się do niego. – Ja przecież pracuję, mam swoje zajęcie.

– No jakie zajęcie, Kinga? – uniósł brwi.Kiedy następnego dnia odezwał się telefon i usłyszała w słuchawce głos Bognaty, żony dyrektora, Kinga uśmiechnęła się szeroko i bez wahania powiedziała: “Wie pani co? Znalazłam właśnie nowe zlecenie, ale dziękuję za propozycję – może innym razem”.

Idź do oryginalnego materiału