Majówka to obowiązkowo grillowanie. Nad miastem unosi się zapach ludowej kiełbasy z promki po 9,99 zł za kilogram. Etykietki ze składem lepiej nie czytać – od samego patrzenia robi się ciężkostrawnie. Bardziej luksusowo zawiewa aromatem znad gorzowskiej Rublowki, czyli duowioski Chwalęcice–Kłodawa, gdzie zamieszkały gorzowskie elity. Cielęcina zadnia, łosoś, ostrygi – stosownie do prezesowskich czy też poselskich apanaży. Złote, a skromne. Luksus być musi. Możemy jedynie powąchać, zważywszy na (bieda)płace, jakie od lat zapewnia zwijający się Gorzów Wuelkape swoim mieszkańcom.
Jest też dobra wiadomość dla osób religijnych. W najbliższy piątek możecie grillować mięsiwo wszelakie bez obowiązkowej spowiedzi. Dobrodziej (biskup) wydał dekret (po kościelnemu: dyspensę), za pomocą którego po degustacji soczystej karkówki nie musicie meldować się przy konfesjonale. Wegetarian za barbarzyństwo z góry przepraszam. Osobiście udam się na nadwarciańską łąkę, gdzie przesympatyczne krowy zamierzam dokarmić soczystą marchewką – o ile przebiegłe konie wcześniej nie wszamią całego zapasu.
I jak tu nie świętować w tak zacnych okolicznościach? Niech się świeci pierwszy maja!