Kto kiedykolwiek podróżował z dzieckiem autem, wie, jak trudne i wymagające ogromnych pokładów cierpliwości może to być. Powodów jest kilka, a szczególnie jeden. Nie wszystkie dzieci przepadają za jazdą w foteliku samochodowym, próbując z całych siły się z niego wydostać. Jest płacz, histeria i krzyk. Czasem dochodzą jeszcze problemy żołądkowe. Jako mama prawie trzyletniego chłopca muszę przyznać, iż wielokrotnie musieliśmy szukać miejsca do awaryjnego postoju, bo mój syn zaczął wymiotować. Tabliczka informująca o tym, iż dziecko jest w aucie, w pewien sposób tłumaczyła naszą jazdę i nagły postój na poboczu. Jednak niektórzy internauci uważają, iż ma ona inne zastosowanie.
REKLAMA
Zobacz wideo Ania Świątczak do "Ich Troje" mogła dołączyć wcześniej. "Ten autobus już czekał" [materiał wydawcy kobieta.gazeta.pl]
"Dziecko na pokładzie" - informacja dla służb ratunkowych?
Wszystko zaczęło się od pytania, które zadał na platformie Reddit jeden z internautów. "O co chodzi z tabliczką 'dziecko na pokładzie'? Czemu rodzice maluchów przyczepiają ją do auta?" - pyta mężczyzna. Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Wiele z nich dotyczyło tego, iż po prostu ma być to informacja dla innych kierowców, by jechać ostrożniej, bo w aucie jest małe dziecko. Jednak to nie koniec, bo niektóre wytłumaczenia naprawdę zmroziły krew w żyłach.
"W razie wypadku służby ratunkowe wiedzą, iż muszą szukać niemowlęcia"; "Jeśli dojdzie do wypadku samochodowego, ratownicy medyczni wiedzą, iż na pokładzie jest dziecko. Będą go szukać, jako pierwszego" - piszą internauci. "To straszne, ale w przerażającym przypadku kolizji drogowej znak ten zaalarmuje służby ratunkowe o obecności niemowlęcia" - zaznacza kolejna internautka. "Oczywiście wielu przyczepia taką plakietkę po to, by zwrócić uwagę na fakt podróżowania z dzieckiem, prosząc o spokojną jazdę i więcej cierpliwości pozostałych kierowców" - dodaje kobieta.
"To sygnał dla innych uczestników ruchu drogowego, iż mogę nie prowadzić samochodu w sposób zgodny z oczekiwaniami, ponieważ mogę być lekko rozproszony krzykami mojego dziecka" - dopowiada inny komentujący post mężczyzna.
"W razie wypadku szyba pęka i nikt nie widzi tabliczki"
W wątku na temat zasadności umieszczania tabliczki informującej, iż w aucie jest dziecko, wypowiedział się mężczyzna, który ma wśród bliskich znajomych ratownika medycznego. "Mój znajomy jest strażakiem i uczestniczy w akcjach ratunkowych. Mówi, iż znaki nie mają żadnego wpływu na kolejność przeszukiwania wraków samochodów. Najpierw fotel kierowcy, bo zawsze będzie jakiś kierowca. Następnie zwykle sprawdzają tylne siedzenia, ponieważ tam najczęściej przebywają dzieci, a potem fotel pasażera. Powiedział mi też, iż takie znaki są zupełnie bezużyteczne, bo podczas dużego wypadku szyby zwykle pękają, a znaki odpadają i nikt nie widzi tabliczki".
